MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie było komórek, rozmowy łączyły telefonistki

Inga Domurat [email protected]
Wiktor Kaliszczak ma sporo zdjęć z czasów, gdy szefował Wojewódzkiemu Urzędowi Telekomunikacyjnemu w Koszalinie. Te są uwiecznieniem oficjalnego otwarcia nowego stanowiska do łączenia rozmów z urzędów gmin do władz Koszalina.
Wiktor Kaliszczak ma sporo zdjęć z czasów, gdy szefował Wojewódzkiemu Urzędowi Telekomunikacyjnemu w Koszalinie. Te są uwiecznieniem oficjalnego otwarcia nowego stanowiska do łączenia rozmów z urzędów gmin do władz Koszalina. Radosław Brzostek
Wiktor Kaliszczak, dyrektor dawnego Wojewódzkiego Urzędu Telekomunikacji w Koszalinie, niedawno obchodził 75. urodziny i 50-lecie ślubu. Z nim wróciliśmy do czasów, gdy kierował pracą 500 telefonistek.

Wiktor Kaliszczak pochodzi spod Lwowa. Z rodzicami i siedmiorgiem rodzeństwa w maju 1944 roku zostali przesiedleni do Polski. Na krótko osiedli się w Łańcucie, by na Wigilię 1945 roku przeprowadzić się na długie lata do Stargardu Szczecińskiego.

- Skończyłem zawodówkę. Miałem dyplom tokarza, ale od razu poszedłem do Technikum Łączności do Szczecina. Zacząłem pracę z przerwą na służbę wojskową. Ożeniłem się. Żonę zresztą poznałem w pracy i w jednym zakładzie pracowaliśmy nadal. W Bydgoszczy skończyłem zaocznie WSI i już jako inżynier-elektronik mogłem liczyć na awans - opowiada pan Wiktor. - W 1970 roku zostałem dyrektorem Rejonowego Urzędu Telekomunikacji w Stargardzie, a po reorganizacji województw w 1975 roku dostałem propozycję pracy w Koszalinie na stanowisku dyrektora Wojewódzkiego Urzędu Telekomunikacji. I się przeprowadziliśmy.

Jak wspomina pan Wiktor szefował urzędem, w którym w Koszalinie i w Szczecinku pracowało łącznie ok. 1.000 osób, w tym 500 samych telefonistek i telegrafistek.

- Bo to były takie czasy, kiedy dopiero zaczynała się automatyzacja central telefonicznych. Większość rozmów łączona była ręcznie. Moje pracownice wtedy były niezastąpione - zapewnia pan Wiktor. - Nie ukrywam jednak, że ja na to stanowisko przyszedłem z misją likwidacji jak największej liczby kilometrów linii napowietrznej oraz likwidacji ręcznych central telefonicznych. Takie było moje zadanie, moich zastępców i kierowników działów. Starałem się jednak robić to tak, by ludzie nie tracili pracy. Pomógł mi w tym sam rejon Szczecinek, który miał sporo pomieszczeń do zagospodarowania. I to tu mogłem zorganizować magazyny, tu przeniosłem rachubę, odpowiednik dzisiejszego działu rozliczeń. Tu stworzyłem pracownię projektową i choć część pracowników zmieniło stanowiska, to praca nadal była. Co prawda potrzebowaliśmy coraz więcej wykwalifikowanej kadry, ale i na to znalazł się sposób. Ściśle współpracowaliśmy z Technikum Elektronicznym w Koszalinie i szkoliliśmy naszych pracowników. Wielu poszło na studia. Jeszcze w 1975 roku 49 urzędów gmin województwa koszalińskiego mogło łączyć się z władzami Koszalina bezpośrednio. W tamtych czasach to był powód do dumy. To było pionierskie rozwiązanie.

Z czasem powstawało coraz więcej central automatycznych do 50 numerów telefonów. WUT miał budynki przy ul. Racławickiej, Władysława IV i nowo wybudowaną bazę przy ul. Przemysłowej. W 1986 roku oddał do użytku wzorcowy węzeł łączności w Gościnie.

- Zależało mi, by w regionie turystycznym nad morzem było jak najwięcej abonentów - słyszymy od pana Wiktora. - By było ich też coraz więcej na wsiach. W 1982 roku tylko central wiejskich mieliśmy 83, które mogły pomieścić 4.550 numerów i które zajęte były w 75%. W 1985 roku w województwie dysponowaliśmy 55 tysiącami numerów. Dziś to wydaje się mało, ale wtedy mogliśmy się tym szczycić. Rajstopy i goździki na Dzień Kobiet w WUT były czymś oczywistym. Podobnie jak organizowane spartakiady w dzierżawionym od Lasów Państwowych ośrodku w Rosnowie, czy imprezy kulturalne w ramach powołanego do życia Klubu Łącznościowca.

Wiktor Kaliszczak z sentymentem wspomina tamte czasy, choć wie, że polityka krzyżowała ludziom plany.

- Dziś mi nikt nie wierzy, że zaczynałem szefować jako bezpartyjny, potem owszem lojalkę podpisałem. Ale nadal uważam, że w tamtych czasach można było być człowiekiem. Ja nikomu życia nie zniszczyłem - mówi pan Wiktor.

W 1989 roku przestał być dyrektorem WUT. Był przeciwny łączeniu telekomunikacji z pocztą. Ten mariaż sfinalizował jego następca, ale już po dwóch latach powrócono do starej organizacji. Wtedy też powstało Wojewódzkie Centrum Telekomunikacji, już całkowicie zautomatyzowane, które przygotowywał do uruchomienia jeszcze Wiktor Kaliszczak. Ten od 2002 roku jest na emeryturze. Swoje doświadczenie zawodowe przekazał synom, którzy przejęli po nim założony przez niego w 1990 roku zakład telekomunikacyjny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gk24.pl Głos Koszaliński