Sunrise Festival 2008 (zdjęcia + wideo)

Do Kołobrzegu zjechali miłośnicy techno z całej Polski, z Niemiec, Czech, Wielkiej Brytanii, Szwecji, Francji, Chorwacji, by na żywo zobaczyć swoich idoli.
(fot. fot. Karol Skiba)

- Przyjechałam na tydzień z Londynu - mówiła nam rozanielona Julia Szymanek z Wrocławia. Jej cały strój stanowiła złota, kusa spódniczka i stanik. - Rodzice się na mnie obrazili, że nie zostałam u nich, tylko po jednym dniu w domu ruszyłam na Sunrise. Ale jak mogłoby mnie tu nie być?!

Zjechali z całej Polski, z Niemiec, Czech, Wielkiej Brytanii, Szwecji, Francji, Chorwacji, by na żywo zobaczyć swoich idoli. Ściągnęły ich światowej sławy didżeje jak Pete Tong, Danny Howells, czy James Zabiela. Przez dwie sceny, od soboty do
niedzieli tych znanych i mniej znanych przewinęło się ponad 40.

Odwrócenie nagłośnienia w stronę morza sprawiło, że w części miasta, w tym w ścisłym centrum, wyjątkowo głośna muzyka, była zdecydowanie mniej słyszalna. - A niech się bawią. To co, że głośno? To tylko trzy dni - mówiła nam sześćdziesięciodwuletnia Regina Januszewska, która z koleżanką, sąsiadką z ul. Kaliskiej, przyszła pod amfiteatr popatrzeć na festiwalowiczów.

Od czwartku, do niedzieli, policja zatrzymała ponad 60 osób z narkotykami. Rekordzista miał ponad 170 tabletek extasy. Osiem osób zatrzymano w noc z soboty na niedzielę za bójki z ochroną festiwalu i próby wtargnięcia na imprezę. Ponad 30 razy interweniowała chirurgiczna izba przyjęć. Skaczący na główkę do płytkiej wody chłopak, który przyjechał na Sunrise, z ciężkim urazem kręgosłupa trafił do szpitala w Szczecinie. Mniej było za to odurzonych narkotykami. - Nie widzę różnicy miedzy Sunrise a innymi festiwalami z Woodstok włącznie - powiedziała nam terapeutka uzależnień, "partyworkerka" ze szczecińskiego Monaru, Anna Zając, pracująca w festiwalowym miasteczku.

Partyworkerzy rozdawali festiwalowiczom ulotki informujące o zagrożeniach jakie niesie zażywanie narkotyków, rozdawali prezerwatywy, cukierki i zatyczki do uszu wyciszające górne, basowe dźwięki. Na oddział psychiatryczny kołobrzeskiego szpitala, jak nam powiedziała ordynator Ewa Giza, do wczorajszego południa trafił;a tylko jedna osoba. - Jest lepiej niż w ubiegłym roku - powiedziała nam lekarka. - Z bilansem strat powinniśmy się jednak wstrzymać, bo na nasz oddział ofiary festiwalu trafiają nawet do 10 dni po jego zakończeniu.