MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Koniec tułaczki

Iwona Siemińska [email protected]
Państwo Irena i Tadeusz Morszczyznowie codziennie wracają na ul. Morską. - Został tam nasz kot Filip. Nie chciał z nami mieszkać, ani w hotelu MEC-u, ani w naszym nowym mieszkaniu. Musimy więc jeździć do niego i przywozić mu jedzenie. Śpi przy rozbieranej kamienicy i pilnuje jej niczym inspektor nadzoru - śmieją się.
Państwo Irena i Tadeusz Morszczyznowie codziennie wracają na ul. Morską. - Został tam nasz kot Filip. Nie chciał z nami mieszkać, ani w hotelu MEC-u, ani w naszym nowym mieszkaniu. Musimy więc jeździć do niego i przywozić mu jedzenie. Śpi przy rozbieranej kamienicy i pilnuje jej niczym inspektor nadzoru - śmieją się. Karol Skiba
Historia katastrofy budowlanej przy ul. Morskiej kończy się na dobre. Trzy miesiące temu ludzie w pośpiechu musieli uciekać z walącej się kamienicy.

Dziś wszyscy mają już przydzielone mieszkania.

Sąsiedzi z byłej już kamienicy przy ul. Morskiej 5 mieszkają obecnie w różnych częściach miasta. Dwie rodziny dostały lokale w nowym budynku przy ul. Bema, który na tle innych na osiedlu Ogrody wręcz błyszczy.

- Jesteśmy bardzo zadowoleni, bo mieszkanie jest piękne i przestronne - mówią państwo Irena i Tadeusz Morszczyznowie. - Jest tak duże jak to w naszej kamienicy, ma ponad 43 metry kwadratowe. Żeby tylko Bóg dał nam jeszcze trochę życia, abyśmy mogli trochę się nim nacieszyć.

Na warunki, które zapewnił Urząd Miasta, nie skarży się też Romualda Bałczewska, jedyna osoba z Morskiej, która zgodziła się zamieszkać w bloku socjalnym przy ul. Koszalińskiej. - Czasami mam wrażenie, że wygrałam los na loterii. W kamienicy do dyspozycji miałam 14 metrów kwadratowych. Na moich oczach wszystko próchniało i bałam się, że dach zwali mi się na głowę. Teraz w końcu mam spokój - twierdzi kobieta.
Według urzędników z ratusza czasami trudno było zrozumieć wymagania poszkodowanych. - Przecież nie było luksusowych warunków na tej Morskiej. Wręcz przeciwnie. A tutaj jeden z panów bez przerwy zgłaszał swoje zastrzeżenia - mówi Bogdan Połowniak z wydziału komunalnego Urzędu Miasta.

Chodzi o Lechosława Koperkiewicza, który odrzucił kilka ofert. - Teraz mam mieszkać przy Unii Lubelskiej. To mi odpowiada, bo lokal jest w śródmieściu, a ja takiego potrzebowałem. Jestem chory i nie mogę mieszkać na peryferiach - tłumaczy kołobrzeżanin. - Martwi mnie tylko to, że mieszkanie jest dużo mniejsze od mojego w kamienicy. Poprzednie miało 38 metrów, to ma mieć 28. Jeszcze go nie widziałem, ale mam nadzieję, że niedługo będę mógł tam już zamieszkać.
Ostatni z poszkodowanych - syn Lechosława Koperkiewicza - dostał od miasta mieszkanie przy ul. Walki Młodych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gk24.pl Głos Koszaliński