MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szykujemy się do walki. To niebezpieczna robota, ale my ją musimy wykonać

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Maciej Górski: O tym, czy nastąpi jakiś nieprzewidziany wypadek, w sytuacji przecież ekstremalnej, decyduje bardzo szeroka kompilacja zmiennych, szef Fundacji Highlander Combat Academy
Maciej Górski: O tym, czy nastąpi jakiś nieprzewidziany wypadek, w sytuacji przecież ekstremalnej, decyduje bardzo szeroka kompilacja zmiennych, szef Fundacji Highlander Combat Academy Grzegorz Galasiński
To, czym się zajmujemy, to jest niebezpieczna robota. Po prostu coś może się zdarzyć. Takie jest ryzyko tego fachu - mówi nam jeden z weteranów Wojska Polskiego, dziś w stanie spoczynku, o śmiertelnych wypadkach żołnierzy w trakcie ćwiczeń. - Szykujemy się do walki, do wojny. Mamy ćwiczyć bez ostrej amunicji, bez materiałów wybuchowych? - pyta retorycznie Naval, weteran JW GROM.

To były smutne dwa miesiące w Wojsku Polskim. Dwóch żołnierzy zginęło w czasie ćwiczeń Dragon 24 na poligonie w Drawsku Pomorskim, do tragicznego w skutkach wypadku doszło w Solarni na Śląsku, gdzie również zginęło dwóch wojskowych. Kolejny żołnierz, tym razem Wojsk Specjalnych zginął spadając z dużej wysokości w czasie szkolenia narciarskiego w Tatrach. To zdarzenia w marcu. W kwietniu w czasie ćwiczeń podmorskich zaginął żołnierz-nurek JW GROM - jej morskiego pododdziału stacjonującego na Westerplatte w Gdańsku. Jego zwłoki odnaleziono po trzech dniach poszukiwań. Zatem łącznie sześć wypadków śmiertelnych, nie licząc żołnierza hiszpańskich sił zbrojnych, który zginął na poligonie w województwie warmińsko-mazurskim, w czasie ćwiczeń z ostrą amunicją. Jedni byli bardziej, inni mniej doświadczonymi wojskowymi. Ministerstwo Obrony Narodowej rozpoczęło audyt procedur szkoleniowych w Wojsku Polskim.

Głos środowiska

Naval, weteran GROM-u, mający za sobą kilkanaście lat czynnej służby, w tym udział w działaniach bojowych w Iraku i Afganistanie, konsultant, autor książek (m.in. „Przetrwać Belize” czy „Camp Pozzi”, niechętnie zabiera głos w sprawie śmiertelnych wypadków na poligonach.

- Rozmawiamy, bo uważam, że jest dziś potrzebny głos środowiska wojskowego w tej sprawie. Bo czy trening kogoś, kto szykuje się na wojnę powinien być pozbawiony ryzyka? Żołnierze mają nie ćwiczyć z ostrą amunicji? Uważam, że medialna przesada towarzysząca informacjom o śmiertelnych wypadkach żołnierzy w czasie ćwiczeń robi złą robotę. Powstawać może narracja, że te tragedie są niepotrzebne, że może nie należy aż tak bardzo się narażać… Tak, każda śmierć jest niepotrzebna, ale zwróćmy uwagę ilu ginie rolników w czasie żniw? Ilu górników, budowlańców, nie mówiąc już o kierowcach, którzy giną lub zostają ranni w wypadkach na polskich drogach. I nikt nie mówi, że np. budowlańcy mają swoją pracę przestać wykonywać. Chciałbym tę narrację dotyczącą śmierci żołnierzy na ćwiczeniach zmienić - zaznacza Naval.

- Pamiętam swój pierwszy patrol w Iraku, bo to trudno zapomnieć… Nikt z nas chyba nie był gotowy, na pewno nie w 100 procentach, wiele musieliśmy się nauczyć na miejscu. A ja, żołnierz zawodowy, chciałbym, żebyśmy na działania w strefie walki byli przygotowani jak najlepiej. Niech ćwiczeń będzie jak najwięcej, niech będą jak najbardziej realne, pomysłowe i zaskakujące. Nawet jeśli ktoś dozna kontuzji to lepsze niż miałby zginąć w walce przez braki w szkoleniu - mówi nam jeden z weteranów Wojska Polskiego (zgodził się porozmawiać anonimowo).

- Wojsko to ludzie w otoczeniu ciężkiego sprzętu, broni pancernej, pociski różnego rodzaju, wybuchy, artyleria, samoloty… Ćwiczymy, gdy to wszystko jest w użyciu. To jest taka służba, takie mamy warunki działania. Zgadzam się z każdym, kto mówi, że może być niebezpieczne, ale my musimy być na wojnę gotowi - mówi nam inny z żołnierzy. - Te niedawne śmierci na poligonach są przygnębiające, owszem. Ci ludzie oddali życie za ojczyznę.

Zbliżony do realizmu

- To się, niestety, zdarzało, zdarza i zapewne zdarzać będzie, nie tylko w polskiej armii - mówi o wypadkach na poligonach Marcin Samsel, ekspert ds. zarządzania kryzysowego, wykładowca Wyższej Szkoły Administracji i Biznesu w Gdyni. - Zdarzenia takie, rany, kontuzje czy wypadki śmiertelne, mają miejsce w służbach mundurowych: wojsku, policji, straży pożarnej ale też np. w czasie ćwiczeń ratowników medycznych, WOPR czy GOPR, wszędzie tam, gdzie występuje intensywny trening. Jeśli chcemy mieć służby przygotowane do walki w największym zagrożeniu ćwiczenia muszą jak najbardziej odwzorowywać realne warunki ewentualnej akcji. Czyli jest to trening niebezpieczny, z wykorzystaniem materiałów wybuchowych, pirotechnicznych, ostrej broni, śmigłowców, samolotów, okrętów, wspinaczki, nurkowania, działań w miejscach niebezpiecznych, takich jak urwiska, skały, zawalone budynki itd. Po to ćwiczymy w taki sposób - by mieć lepszych żołnierzy, strażaków, policjantów, ratowników. To także kwestia skali - im więcej jest ćwiczeń, im więcej osób na ćwiczeniach, tym zdarzeń statystycznie może być więcej.

- Andrzej Bryl (nieżyjący polski ekspert walki wręcz, szkoleniowiec m.in. polskich operatorów wojsk specjalnych i kontrterrorystów - red.) mówił: „Jesteś tak dobry, jak twój ostatni trening”. Inne, bardzo trafne powiedzenie mówi: „Trenuj tak, jakbyś walczył”. Tylko trening w warunkach jak najbardziej zbliżonych do realnych działań jest w stanie przygotować odpowiednio przedstawicieli służb mundurowych do wypełniania przyszłych zadań. Chodzi o warunki, które odzwierciedlają czynnik stresogenny, reżim czasowy itp. Nie da się tego osiągnąć bez umieszczenia ludzi w sytuacjach ekstremalnych. Zauważmy, w czasie samej tylko selekcji do brytyjskiej jednostki specjalnej SAS zdarzają się wypadki śmiertelne. Brytyjczycy informują o tym otwarcie i oficjalnie. Biorąc pod uwagę, że chcemy mieć ludzi wykonujących złożone, specjalistyczne działania jak najlepiej wyszkolonych, to nasuwa się brutalna refleksja, zgodna z tym zimnym podejściem Brytyjczyków - nieszczęśliwe wypadki w czasie szkoleń wojsk i służb mundurowych są właściwie nieuniknione i trzeba się na nie przygotować. Oczywiście, oby dochodziło do nich jak najrzadziej - tłumaczy Maciej Górski, prezes Fundacji AT-System Group, szkolącej polskich żołnierzy, m.in. z zakresu walki w bliskim kontakcie, czy pierwszej pomocy na polu walki.

Marcin Samsel, m.in. zajmujący się bezpieczeństwem na stadionach, sam szkoli ludzi i współpracuje z innymi instruktorami.

- To, że szkolenia są założenia niebezpieczne nie oznacza, że nie obowiązują procedury, które minimalizują ryzyko. Inaczej czytalibyśmy o znacznie większej liczbie wypadków. I takie procedury mają wojsko, policja, straż pożarna czy nawet firmy ochroniarskie. I one działają - mówi. - Wiem jak szkolą się policyjni kontrterroryści, czyli formacji z najwyższej półki. Obowiązuje zasada - „zrobiliśmy coś bardzo dobrze? To zróbmy to ponownie, ale dwa razy szybciej”. Szlifują umiejętności. Takie podejście z jednej strony może narażać operatorów, żołnierzy na ryzyko wypadku w czasie szkolenia, ale tak wygląda proces jak najlepszego przygotowania.

- Nikt z prowadzących lub nadzorujących ćwiczenie procedur nie łamie, to się nie dzieje. Natomiast pozostaje czynnik ludzki lub czynnik zewnętrzny, na które nie ma nikt wpływu. Np. nagły podmuch wiatru zmieniający położenie śmigłowca czy łodzi w czasie desantu, szarpnięcie liny... O tym, czy nastąpi jakiś nieprzewidziany wypadek, w sytuacji przecież ekstremalnej, decyduje bardzo szeroka kompilacja zmiennych - dodaje Maciej Górski.

Wypadek rozłożony na czynniki pierwsze

- Wstrzymane zostaje szkolenie z użyciem materiałów wybuchowych i środków bojowych, za wyjątkiem działań realizowanych przez struktury przygotowywane do udziału w misjach i operacjach poza granicami państwa oraz szkolące żołnierzy ukraińskich - brzmiał komunikat MON opublikowany pod koniec marca, już po serii śmiertelnych wypadków polskich żołnierzy.
Ów audyt MON w procedurach szkoleniowych ciągle trwa.

W tej materii spójrzmy na JW GROM, pierwszą polską jednostkę wojsk specjalnych, zbudowaną w oparciu o wzorce brytyjskiej SAS, amerykańskich Rangersów czy Navy Seals. Od momentu utworzenia na początku lat 90 XX w. ćwiczy w sposób ekstremalnie trudny, zbliżony jak najbardziej do realnego pola walki. Standardem jest wykorzystywanie w trakcie treningu ostrej amunicji, materiałów wybuchowych. Do tego skoki ze spadochronem, wspinaczka czy nurkowanie.

- Dziś jestem poza strukturami wojska, ale pamiętam z czasów swojej czynnej służby jaki głos płynął z dowództwa mojej jednostki, kiedy wydarzył się wypadek w czasie ćwiczeń. On brzmiał: ćwiczyć! Jeszcze więcej ćwiczyć, jeszcze bardziej intensywnie, nie wstrzymywać treningu. Bo jeśli coś się wydarzyło w czasie treningu, to znaczy, że mamy jakieś braki w wyszkoleniu i trzeba je wyeliminować. Do prawdziwej walki, wojny, mamy być przygotowani perfekcyjnie, a do tego jest potrzebny realny trening- mówi Naval.

- Najczęstszymi przyczynami wypadków, jak wskazują badania systemów bezpieczeństwa, są błędy ludzkie lub awarie sprzętu, mogące poniekąd wynikać również z uchybień w nadzorze. Ja w swoich szkoleniach najbardziej boję się rutyny, swego rodzaju znużenia pewną powtarzalnością - robiłem coś przecież z „x” razy, co się może stać? To złudne, zachęca do pójścia na skróty. Możemy tu zastosować analogię sportową - niezwykle trudno jest o koncentrację zawodników w czasie treningu, taką, jak w czasie np. kluczowych zawodów. Od tego jest instruktor, który tak jak trener, musi swoich ludzi odpowiednio nastawić. Mamy też inne czynniki psychofizyczne - tzw. dyspozycję dnia uczestnika szkolenia, błędy komunikacyjne - np. brak zrozumienia polecenia, sposobu realizacji zadania. Dlatego stosuje się systemy bezpieczeństwa. To m.in. kwestia kontroli - instruktor powinien być szczególnie wyczulony na stan psychofizyczny kursantów, tego, czy rozumieją polecenia. Sam instruktor powinien mieć umiejętność samokontroli oraz poddawać się kontroli uczestników szkolenia. Sam proszę kogoś na szkoleniu, by mnie sprawdził - tłumaczy Marcin Samsel.

Nasi rozmówcy wskazuje, że z każdego wypadku w trakcie ćwiczeń „trzeba wyciągnąć wnioski”. O tym zresztą, po niedawnych wypadkach, informuje MON. - System bezpieczeństwa jest jak szwajcarski zegarek, składający się z wielu części. Każdy z elementów musi być sprawdzony, żeby mechanizm działał poprawnie. Jeśli coś przestaje funkcjonować, to trzeba sprawdzić nie tylko co zawiodło, ale też i dlaczego. Znaleźć odpowiedzi na tak postawione pytania i zastosować je w czasie kolejnych ćwiczeń - mówi Samsel.

Co istotne, w sprawach niedawnych wypadków śmiertelnych prokuratura rozpoczęła śledztwa. Postępowanie toczyło się także w sprawie wypadku z 2016 roku, kiedy w czasie pokazu umiejętności JW GROM na Westerplatte (widzem był wówczas król Jordanii), w czasie desantu ze śmigłowca na pokład statku zginął jeden z operatorów (został zakleszczony między burtą jednostki a nabrzeżem). Po czterech latach śledczy nie doszukali się znamion przestępstwa w tym zdarzeniu. Orzekli, że dochowano wszelkich procedur, że był to po prostu nieszczęśliwy wypadek. - W Polsce mamy pewną tendencję do szukania winnych, często na siłę, na wyrost - takie mam wrażenie - mówi Marcin Samsel. - W sytuacji nieszczęśliwego wypadku w czasie szkoleń wojskowych takie działania mogą komuś nawet złamać karierę, zupełnie niepotrzebnie. Z drugiej strony MON mówi o audycie swoich procedur szkoleniowych . Audyt dziś w Polsce kojarzy się bardzo źle, wiąże się z groźbą zwolnienia, degradacji. Niechętnie dopuszczamy osoby trzecie do wnętrza naszej organizacji. Niemniej uczciwe, świeże spojrzenie kogoś z zewnątrz może przynieść pozytywne skutki.

- Decyzja MON o sprawdzeniu ostatnich wypadków jest słuszna, konstruktywna. Każdy wypadek powinno się rozłożyć na czynniki pierwsze. Prawda jest jednak następująca: musimy ćwiczyć, ćwiczyć, jeszcze raz ćwiczyć - wskazuje Maciej Górski

Ktoś musi

Dane płynące z zachodnich armii, w tym wspomnianej przez Macieja Górskiego wojska brytyjskiego wskazują nawet na kilkanaście wypadków rocznie. Niedawno, w wypadku śmigłowca zginęło pięciu żołnierzy wojsk specjalnych amerykańskiej armii. Brytyjskie siły zbrojne regularnie publikuje statystyki śmiertelnych wypadków w czasie służby poza bezpośrednią strefą działań bojowych, z analizą przyczyn zdarzeń. Od 2000 do 2024 roku zginęło 162 żołnierzy w czasie ćwiczeń lub treningu. Najwięcej, 109 przypadków, miało miejsce w siłach lądowych, a 24 przypadkach, najliczniejszych, były one spowodowane niewykrytymi wcześniej schorzeniami. W Royal Navy śmiertelnych wypadków było 27, w znacznej mierze były to zdarzenia w czasie treningu nurkowego. W RAF natomiast (Królewskich Siłach Powietrznych) zginęło 26 ludzi - głównie w wypadkach samolotów.

- Jestem przekonany, że o dużej liczbie incydentów w różnego rodzaju jednostkach nie wiemy. I niech tak pozostanie, bo to może być wrażliwa materia, zwłaszcza gdy nieprzyjazne nam państwa prowadzą wobec nas agresywne działania dezinformacyjne w cyberprzestrzeni, a i my mamy swoje zadania, które powinny zostać niejawne. A są również różnice w medialnym podejściu do tego tematu. Na pewno żaden „szał” nie jest nam potrzebny - podkreśla Maciej Górski.

- To czym się zajmujemy to jest niebezpieczna robota. To po prostu się może zdarzyć. Takie jest ryzyko tego fachu - mówi nam jeden z weteranów

.

- Trudno się z tym nie zgodzić - mówi Naval, który w jednym z wywiadów mówił o tym, że Wojsko Polskie, polscy żołnierze powinni być zwycięzcami, w potencjalnych konfliktach zbrojnych. A do tego potrzeba wysiłku, w tym oczywiście samych żołnierzy, na poligonach.

Naval, Maciej Górski, Marcin Samsel podkreślają, że po wyjaśnieniu przyczyn smutnych zdarzeń, jeśli to możliwe, jeśli zawiódł sprzęt, procedury, komunikacja na linii szkoleniowiec-kursant, muszą one zostać wyeliminowane w przyszłości.

- Na 10 poległych operatorów sił specjalnych, 7 zginęło w czasie treningów, a trzech w boju. Każdy z wypadków był splotem nieszczęśliwych czynników, za które nikt nie ponosi winy. Natomiast to pokazuje, jak bardzo trening żołnierza sił specjalnych, czy żołnierza w ogóle, jest trudny, jak jest niebezpieczny. I każda z tych śmierci jest niepotrzebna, to oczywiste. Ale ktoś musi tę naszą robotę wykonać - podkreśla Naval.

CZYTAJ TEŻ: Polska planuje podmorskie zdolności bojowe. Przetarg na Orkę jeszcze w 2024 roku?

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zalane Gniezno 2 - 20.05.2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Szykujemy się do walki. To niebezpieczna robota, ale my ją musimy wykonać - Dziennik Bałtycki