Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

12. Festiwal Legend Rocka. W Dolinie Charlotty zaśpiewał Bryan Ferry [zdjęcia, wideo]

Max Nałęcz
Pierwszą gwiazdą 12. Festiwalu Legend Rocka był brytyjski wokalista Bryan Ferry. 20 lipca zaśpiewał w Dolinie Charlotty. Zobacz także: 12. Festiwal Legend Rocka. Koncert Kasi Lins [zdjęcia, wideo];nf
Pierwszą gwiazdą 12. Festiwalu Legend Rocka był brytyjski wokalista Bryan Ferry. 20 lipca zaśpiewał w Dolinie Charlotty. Zobacz także: 12. Festiwal Legend Rocka. Koncert Kasi Lins [zdjęcia, wideo];nf Krzysztof Głowinkowski
Pierwszą gwiazdą 12. Festiwalu Legend Rocka był brytyjski wokalista Bryan Ferry. 20 lipca zaśpiewał w Dolinie Charlotty.

Kilka lat temu pasażerów wysiadających na Dworcu Głównym w Warszawie witał ogromny baner reklamowy marki H&M z wizerunkiem Bryana Ferry'ego, już wtedy mocno wykraczającego poza przeciętny wiek modela. Jednakże trudno było przyznać, że kontrakt zaoferowano muzykowi wyłącznie ze względu na nazwisko i zasługi dla męskiej mody. Jego wczorajszy koncert w Dolinie Charlotty tylko potwierdził, że mimo siedemdziesiątki na karku Ferry wciąż emanuje niepowtarzalnym wdziękiem.

Oczywiście, Bryan Ferry to nie tylko szyk z pogranicza kina noir i dandyzmu. To jeden z najważniejszych i najwszechstronniejszych kompozytorów lat 70 i 80, równomiernie odpowiedzialny za powstanie punk rocka w latach 70-tych, jak i sentymentalne podróże popu lat 80-tych. Inspirujący zarówno jako posypany brokatem lider rewolucyjnego Roxy Music, jak i wystrojony w smoking protoplasta co drugiej gwiazdy lat epoki MTV. Występ w Dolinie Charlotty, poza nieprzemijalnością jego charyzmy, potwierdził eklektyzm jego twórczości. Choć największe sukcesy odniosły dzięki kokieteryjnym pościelówom, zaczął od mrocznego, nie wydanego nawet na singlu “The Main Thing” Roxy Music. Zaraz po nim pojawiły się gorąco oczekiwane, wyrwane jednak z zupełnie innego świata przeboje “Slave to Love” i “Don’t Stop the Dance”. Chwilę po nich zaś hałaśliwe, totalnie wykręcone eksperymenty z pierwszych płyt Roxy Music: futurystyczny “Ladytron” i hipnotyzujący “Out of the Blue”.

Ilość wczesnych utworów Roxy Music stanowiła zresztą lwią część repertuaru koncertu. Nawet jeśli piosenki te nie zdominowały w swoim czasie list popularności poza Wielką Brytanią, porywały publiczność Festiwalu Legend Rocka z nie mniejszą siłą, niż międzynarodowe przeboje z połowy lat 80. Trudno bowiem nie ulec hipnotyczności “In Every Dream Home a Heartache” - niestety, jedynego w repertuarze utworu z genialnej płyty For Your Pleasure, którą Morrissey, arystokracja brytyjskiej muzyki, nazwał “jedyną naprawdę genialną płytą w historii Wysp”. Tak samo trudno nie było się porwać szalonej jeździe “Re-make/Re-model”, która była najtrudniejszym sprawdzianem dla towarzyszącego liderowi zespołu. Nie jest łatwo zastąpić zespół, w którym wokaliście wtórował choćby przyozdobiony kolorowymi piórami Brian Eno (jedna z najważniejszych postaci w historii muzyki popularnej, odpowiedzialna później tak za największe sukcesy U2, jak i choćby legendarny dźwięk uruchomienia systemu WIndows 95). Ferryemu udało się nie tylko zadbać o należyty wizerunek - wśród kunsztownie oświetlonej scenografii odziany w czerń zespół wyglądał zachwycająco. Znakomicie dobrany ansambl chwilami dosłownie kradł liderowi show (na co sam świadomie chyba pozwalał). Jorja Chalmers (saksofonistka która załapała się na ostatnie trasy Roxy Music) i Chris Spedding (nieco anonimowy, legendarny jednak brytyjski gitarzysta) wraz z resztą ośmioosobowego zespołu stają naprzeciw zadania, zdawałoby się, niemożliwego. Z szaleńczymi fakturami kompozycji pierwotnego zespołu Ferry’ego radzą sobie jednak doskonale. Podobnie jak lider: choć dużą część koncertu spędził za schylony za klawiszami, wciąż imponuje swobodą i dziarskością, zachowując przy tym iskrę swojego rozwibrowanego głosu.

Kilka (jakkolwiek udanych) koncertów w historii Festiwalu zdenerwowało widzów kategorycznymi zakazami fotografowania i rejestrowania. Nie bierze się to znikąd - wielu starszych wiekiem wykonawców nie życzy sobie bycia nagrywanym z dość wiadomych i

zrozumiałych przyczyn, w ostateczności pozwalając na to wyłącznie podczas pierwszych utworów. Takie ograniczenia nie pojawiły się w przypadku koncertu Bryana Ferry'ego. Co nie dziwi ani trochę - sam zdaje się być niezmiennie pewien swojego uroku. I nie ma w tym odrobiny nieuzasadnionej zuchwałości.

Zobacz także: 12. Festiwal Legend Rocka. Koncert Kasi Lins [zdjęcia, wideo]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: 12. Festiwal Legend Rocka. W Dolinie Charlotty zaśpiewał Bryan Ferry [zdjęcia, wideo] - Głos Pomorza