Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

15 lat bez Jana Pawła II. Rozmowa z ks. Wojciechem Parfianowiczem

Piotr Polechoński
Piotr Polechoński
Radek Koleśnik
Rozmowa z ks. Wojciechem Parfianowiczem, rzecznikiem prasowym Kurii Biskupiej w Koszalinie.

15 lat temu Jan Paweł II umierał na oczach całego świata. Ktoś powiedział, że zamienił on cały świat w wielkie hospicjum i tym samym zwrócił uwagę świata na starość, cierpienie i śmierć. Dziś znowu cierpienie i śmierć jest w centrum uwagi z powodu koronawirusa. Czy w tym kontekście cierpienie i śmierć Jana Pawła II może dawać otuchę, nadzieję i być wsparciem szczególnie dla ludzi starszych, dla których ten czas jest szczególnie trudny i niebezpieczny?

Widzę pewne podobieństwo obrazów, które docierały do nas z Rzymu wtedy, gdy umierał papież i tymi, które docierają teraz z Włoch czy Hiszpanii, ukazując śmiertelne żniwo koronawirusa. Znów umieranie stało się tematem numer jeden dla światowych mediów, a my w 15. rocznicę tamtych wydarzeń znów siedzimy przed telewizorami z niedowierzaniem. Tym razem dodatkowo towarzyszy nam lęk o własne życie i życie naszych bliskich, więc jeszcze bardziej dociera do nas, że umieranie jest częścią naszej rzeczywistości. Papież pokazał nam wtedy dwie bardzo ważne rzeczy. Pierwsza - śmierć nie zwycięża ostatecznie, czego dowodem jest choćby to, że wciąż rozmawiamy o Janie Pawle II. Druga - w sytuacjach trudnych rodzi się wiele dobra. Tak jak 15 lat temu, tak i teraz te dwie rzeczy mają miejsce.

Niezwykle szybko minęło te 15 lat od śmierci Jana Pawła II. Wszyscy pamiętamy ten wstrząs, jaki przetoczył się wtedy przez cały nasz kraj. Olbrzymi żal, niepewność dalszego życia bez papieża Polaka, a przede wszystkim powszechna wiara, że nie zapomnimy o jego naukach i że odtąd będziemy lepszymi ludźmi. Wzajemne pojednanie deklarowali politycy, a nawet kibice z wrogich obozów. Dziś wszyscy żyjemy pandemią koronawirusa, który jest równie wielkim wstrząsem, jak śmierć Jana Pawła II, ale gdy na chwilę przestaniemy mowić o koronawirusie i pomyślimy o polskim papieżu, to zobaczymy, że z tej atmosfery nic nie zostało. A gdy o tym sobie przypomnimy, to trudno będzie nie zadać sobie kilku pytań: co się stało? Ówczesna nasza postawa nie była prawdziwa? Wiara ludzi wierzących okazała się zbyt słaba? Codzienność zwyciężyła nad refleksją?

Myślę, że tutaj nie chodzi o atmosferę. Jej po prostu utrzymać się nie da. Ona tworzy się w danym momencie i jest potrzebna, żeby dobrze ten moment przeżyć. Nie ma co wracać do czegoś, co było wtedy, bo to było nam potrzebne wtedy - chyba, że na zasadzie wspomnienia, ale bez mentalnej emigracji do przeszłości. Żyjemy tu i teraz. Warto więc może zadać sobie pytanie: „Kim Jan Paweł II jest dla mnie dzisiaj?”.

No właśnie kim jest? Czy istnieje coś takiego jak pokolenie JP II? Kiedyś toczyła się wokół tego gorąca dyskusja, później temat przycichł. Czy faktycznie istnieje pokolenie, którego znakiem rozpoznawczym jest pontyfikat Jana Pawła II?

Na pewno osoby, które żyły w czasie tego pontyfikatu, widziały papieża na własne oczy, np. w Koszalinie, uścisnęły mu rękę, patrzą na niego inaczej, tzn. mniej abstrakcyjnie. Dla młodszych papież Polak jest natomiast bardziej postacią historyczną. Dla jednych i drugich może on jednak stać się kimś bliskim. Dotykamy tu bowiem zupełnie innego wymiaru. Mam na myśli przenikanie się doczesności z wiecznością. Również dla niewierzących pozostaje jego spuścizna teologiczna, filozoficzna, społeczna, z którą po prostu warto się zapoznać, bo pomijając wymiar duchowy, Karol Wojtyła był przecież wybitnym Polakiem i światowym autorytetem. Wierzący mają dodatkowo możliwość realnego kontaktu z papieżem, który został ogłoszony świętym i, jak wierzymy, w tajemnicy świętych obcowania może wciąż czynić dobro na ziemi. Może zająć się nie tylko wielkimi światowymi problemami, ale także tymi ważnymi dla mnie osobiście.

Jaki był pontyfikat Jana Pawła II? Otwarty na ludzi, ekumeniczny, pełen duchowności? Czy był tak postępowy, jak obecny pontyfikat papieża Franciszka? Jakie różnice i podobieństwa są między tymi dwoma pontyfikatami?

Na ten temat powiedziano już chyba wszystko. Nie wiem, czy jestem w stanie dodać jeszcze coś nowego. Po prostu, ten pontyfikat był wielki. Z kolei porównywanie papieży jest trudne, ponieważ każdy z nich jest inny osobowościowo i przychodzi mu pełnić swoją posługę w innych czasach. Świat za Jana Pawła II i świat za Franciszka to rzeczywistość nieco inna. Chociaż oczywiście pontyfikaty mają to do siebie, że w wielu wymiarach są ponadczasowe, czy nieraz wręcz prorocze - tzn. mówią też do przyszłych pokoleń. Np. niemałą część nauczania Jana Pawła II zajmuje kwestia ekologiczna, dzisiaj bardzo żywotna, a wtedy nie aż tak bardzo. To on mówił już o tzw. grzechu ekologicznym. Natomiast znów namawiałbym do powrotu z przeszłości i zamiast mierzyć wielkość pontyfikatu Jana Pawła II, starać się odkrywać go dzisiaj. On wciąż głośno do nas mówi.

Co powinnyśmy robić, aby nasza pamięć o Janie Pawle II nie zmieniła się już na zawsze w pusty kult gestów, pomników i rocznicowych obchodów? Jak mamy go wspominać i mądrze czerpać z jego bogatego dziedzictwa?

Oczywiście gesty, pomniki, rocznice, nie muszą nieść ze sobą pustki. One też są nam potrzebne. Materialny wymiar pamięci ma swoje znaczenie. Nie bez powodu, kiedy chce się usunąć pamięć o jakiejś rzeczywistości, usuwa się właśnie najpierw jej materialne przejawy, m.in. pomniki. Chodzi tylko o to, żeby to nie było wszystko. Zachęcałbym do dwóch rzeczy: do sięgania po papieskie teksty oraz do modlitwy przez jego wstawiennictwo.

Nie brakuje opinii, że 2 kwietnia 2005 roku zabrakło nam wyjątkowego autorytetu, człowieka, który długi czas przy nas był i mówił, jaką drogą podążać i jak żyć. Może za jego życia nie zawsze i nie wszyscy go słuchaliśmy, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że sam fakt, że on był, powodował, że Polacy mieli jakiś punkt odniesienia, akceptowany przez wszystkich. Bardzo się pogubiliśmy, gdy go zabrakło?

Nie przesadzałbym z tym punktem odniesienia akceptowanym przez wszystkich. Myślę, że jest to jeden z papieskich mitów. W istocie, papież głosił często prawdy niewygodne, które także w Polsce były kontestowane. Myślę tu np. o ochronie życia. Po drugie, mam wrażenie, że pontyfikat Jana Pawła II niósł nas trochę swoją wielkością i dawał złudne wrażenie, że tak będzie już zawsze - chodzi mi przede wszystkim o kontekst kościelny. Natomiast Jezus przed Wniebowstąpieniem mówi do Apostołów: „Pożyteczne jest dla was moje odejście”. W tym kontekście można też spojrzeć na brak wśród nas Jana Pawła II. Nie można być ciągle tak prowadzonym. Przychodzi czas, kiedy trzeba sobie poradzić bez tego, czy innego autorytetu. One są po to, aby wychowywać, a nie po to, żeby za nas żyć.

Pobierz bezpłatną aplikację Głosu Koszalińskiego i bądź na bieżąco!

Aplikacja jest bezpłatna i nie wymaga logowania.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera