Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

23-letni Kordian zmarł 48 godzin po wizycie na SOR w Lęborku. Prokuratura sprawdza czy nie doszło do zaniedbań w szpitalu

Robert Gębuś
Robert Gębuś
23-letni Kordian z Krępy Kaszubskiej stracił przytomność dwie godziny po wypisaniu z lęborskiego SOR-u i 48 godzin później zmarł w szpitalu w Gdańsku.

Rodzice 23-latka zarzucają lekarzowi dyżurnemu szpitala w Lęborku, że postawił błędną diagnozę i nie skierował pacjenta na badanie tomografii komputerowej głowy. Powiadomili prokuraturę, zrobił to także szpital Copernicus w Gdańsku, do którego 23-latek trafił w stanie krytycznym.

Co się wydarzyło? Relacja rodziców

Według relacji rodziców Kordiana ok. 7 rano 20 marca ich syn obudził się z ostrym bólem głowy, do którego doszły nudności i wymioty. Tuż przed 9 przyjechali z nim do Lęborka na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Samodzielnym Publicznym Specjalistycznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej. Młody mężczyzna został zakwalifikowany jako pacjent, który nie wymaga natychmiastowej pomocy i dostał niebieską opaskę.

Kordianowi pobrano krew i wykonano badania. Po godzinie przyjął go lekarz dyżurny. Ból nie ustępował, 23-latek miał torsje, wymiotował w obecności lekarza, który - jak twierdzą rodzice 23-latka - uznał to za objawy zatrucia pokarmowego. Kordianowi podano kroplówkę oraz przepisano recepty na leki przeciwbólowe, przeciwwymiotne, przeciwbiegunkowe i rozkurczowe. Rodziców Kordiana ta diagnoza nie przekonała. Zasugerowali dodatkowe badania.

- Powiedziałam lekarzowi, że to nie jest zwykły ból głowy, że syn w domu krzyczał z bólu - mówi Marlena Pikul, mama Kordiana. - Przecież nie jechalibyśmy z synem na SOR, ze zwykłym bólem głowy i wymiotami. Dwukrotnie zasugerowaliśmy badanie obrazowe głowy, bo ból nie ustępował i był naprawdę niepokojący. Reakcją lekarza na nasze sugestie było stwierdzenie: „A po co? Przecież on jest zdrowy i ma bardzo dobre wyniki”.

Jak twierdzi mama Kordiana, 23-latkowi odłączono kroplówkę, mimo że bóle głowy nie ustępowały. Kiedy wstał z kozetki - według relacji rodziców - ponownie zwymiotował. Mimo to lekarz uznał, że to bakteryjne zatrucie pokarmowe i wypisał Kordiana do domu.

- Pytam, na jakiej podstawie? Kiedy dostaliśmy z lęborskiego szpitala komplet dokumentów, okazało się, że w objawach oprócz wymiotów i bólu głowy, Kordian miał wpisaną biegunkę. Nie wiadomo skąd, bo przecież on tej biegunki nie miał... - na wspomnienie o tej sytuacji mamie Kordiana załamuje się głos.

Dwa zawiadomienia do prokuratury

O 11.30 byli w domu. Chłopak położył się w swoim pokoju. Ok. godz. 13 rodzice wezwali karetkę, bo Kordian zaczął tracić przytomność i nie było z nim kontaktu. Jego stan gwałtownie się pogarszał i 10 minut później rodzice ponownie zadzwonili pod numer 112 z ponagleniem.

- Syn miał już ciężki, charczący i coraz wolniejszy oddech. Jego ciało zaczęło się wyginać w nienaturalny sposób - opisuje mama Kordiana.

Kilka minut później do rodziców oddzwonili z trasy ratownicy medyczni. Karetkę wysłał dyspozytor pogotowia w Słupsku. Jechała z Główczyc, bo w pobliżu nie było innej. Mama Kordiana przez telefon opisała objawy syna. Ratownicy z trasy zdecydowali o wezwaniu Lotniczego Pogotowia Ratowniczego. Karetka przyjechała na miejsce po 25 minutach. Stan Kordiana - jak relacjonują rodzice - był krytyczny, podjęto reanimację.

O 15.00 śmigłowiec LPR zabrał 23-latka na Oddział Intensywnej Terapii i Anestezjologii szpitala Copernicus w Gdańsku.
Rodzice Kordiana dojechali do Gdańska ok. 17.00. Tam, jak wspominają, usłyszeli diagnozę: tomografia komputerowa głowy wykazała torbiel o wielkości 2-3 cm. Chłopak trafił na stół operacyjny, ale nie udało się go uratować.

22 marca o 11.30 lekarze stwierdzili śmierć kliniczną mózgu. Zrozpaczeni rodzice zdecydowali o przekazaniu narządów Kordiana.
Uważają też, że badanie TK głowy i prawidłowa diagnoza na lęborskim SOR mogłaby zapobiec tragedii.

Podpierają się przy tym prywatnymi opiniami lekarzy, z którymi rozmawiali, kiedy toczyła się walka o życie ich syna.

- Usłyszeliśmy od lekarzy, że doszło do zaniedbań, że przy takich objawach powinno być wcześniej wykonane TK głowy, a wykonano tylko badania ogólne - mówi Janusz Pikul, ojciec Kordiana.

Szpital Copernicus jako pierwszy zdecydował się powiadomić prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa.

- Lekarz OITiA (Oddział Intensywnej Terapii i Anestezjologii) w Szpitalu im. M. Kopernika w Gdańsku nie znając szczegółów sprawy przebiegu choroby pacjenta, chcąc zachować należytą ostrożność, uznała za potrzebne zawiadomienie prokuratury - informuje Katarzyna Brożek, rzecznik prasowy szpitala im. Mikołaja Kopernika w Gdańsku.

Jednocześnie placówka w Gdańsku zapewnia, że zespół ich lekarzy zrobił ze swojej strony wszystko, co mógł, żeby uratować Kordiana.

- Pacjent został przyjęty do Szpitala im. Kopernika w stanie krytycznym. Podjęto wszelkie możliwe działania, aby go ratować - podkreśla Katarzyna Brożek.

Dopytujemy ją, czy badanie TK i szybsza diagnoza mogłaby ocalić życie 23-latka.

- Nie nam rozstrzygać o tych sprawach - odpowiada rzecznik Copernicusa.

Kilka dni po zgłoszeniu szpitala, także rodzice Kordiana powiadomili Prokuraturę Rejonową w Lęborku o możliwości popełnienia przestępstwa narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Lęborska prokuratura wszczęła postępowanie sprawdzające w tej sprawie. Nikomu jeszcze nie postawiono zarzutów.

- Trwają czynności w tej sprawie - mówi Patryk Wegner, szef Prokuratury Rejonowej w Lęborku. - Wykonano sekcję zwłok, sprawdzamy dokumentację medyczną, przesłuchujemy świadków

Pełnomocnik rodziców Kordiana zwrócił się też do lęborskiej prokuratury o przekazanie sprawy do Prokuratury Regionalnej w Gdańsku do Samodzielnego Działu do Spraw Błędów Medycznych. O tym, czy sprawa tam trafi, zdecyduje lęborska prokuratura po wykonaniu wszystkich czynności.

Dyrekcja: za wcześnie, by wskazywać winnych

Dyrekcja lęborskiego szpitala podkreśla, że prowadzone przez prokuraturę postępowanie jest na wczesnym etapie i jeszcze nie wypowiedzieli się w tej sprawie biegli. Zaznacza też, że nie zapadły wiążące ustalenia, co do okoliczności śmierci Kordiana.

- Wobec tego za nieuprawnione uważamy wszelkie nieuzasadnione sugestie odnoszące się do rzekomego nieprawidłowego działania personelu lęborskiego SOR - informuje Marta Frankowska, dyrektor SPS ZOZ w Lęborku i dodaje, że placówka ściśle współpracuje w tej sprawie z prokuraturą, udzielając wszelkich wyjaśnień i przekazując materiały.

Dyrektor wyjaśnia przy tym, że szczegóły pobytu Kordiana Pikula na lęborskim SOR-ze obejmuje tajemnica lekarska i prokuratorskie postępowanie. Informuje, że przeprowadzono w lęborskim szpitalu wewnętrzne postępowanie wyjaśniające i na obecnym etapie nie ma przesłanek do zawieszenia czy innego rodzaju ograniczenia możliwości udzielania świadczeń zdrowotnych lekarzowi SOR-u, który badał 23-latka.

- O tym, czy lekarza zatrudnionego w podmiocie leczniczym spotkają konsekwencje, zdecyduje wynik postępowania przygotowawczego, które zgodnie z naszą wiedzą obecnie toczy się w sprawie, a nie przeciwko konkretnej osobie występującej w charakterze podejrzanego - informuje Marta Frankowska, dyrektor SPS ZOZ w Lęborku.

Druga sprawa w toku

Nie jest to jedyny przypadek, w którym działanie lęborskiego SOR-u trafiło pod lupę śledczych. W Prokuraturze Regionalnej w Gdańsku, w Samodzielnym Dziale do Spraw Błędów Medycznych, prowadzone jest śledztwo dotyczące śmierci 70-letniego mężczyzny. Zawiadomienie w tej sprawie do lęborskiej prokuratury złożył członek rodziny zmarłego. Lekarz, podczas wizyty na SOR w Lęborku 23 oraz 25 sierpnia 2023 roku, miał odmówić przyjęcia pacjenta do szpitala.

5 września ub. roku mężczyzna zmarł, a 6 września 2023 roku zostało wszczęte śledztwo w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź zdrowia i nieumyślnego spowodowania śmierci, tj. o czyn z art. 155 kk. Nikomu jeszcze w tej sprawie nie postawiono zarzutów.

- W sprawie zgromadzona została dokumentacja medyczna zarówno ze szpitala, jak i z placówki podstawowej opieki zdrowotnej, w której leczył się pokrzywdzony - informuje Marzena Muklewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. - Pozyskano także protokół sekcji zwłok. Dokumentacja ta aktualnie poddawana jest szczegółowej analizie. Przesłuchiwani są także świadkowie, w tym członkowie rodziny zmarłego oraz personel medyczny. Po wykonaniu tych czynności podjęta zostanie decyzja, co do powołania w sprawie biegłych, którzy wypowiedzą się ostatecznie, co do przyczyn oraz okoliczności śmierci pokrzywdzonego.

Dyrekcja lęborskiego szpitala wyjaśnia, że nie może udzielić szczegółowych informacji w tej sprawie, ponieważ szpital obowiązuje prawny obowiązek zachowania tajemnicy lekarskiej, także po śmierci pacjenta.

Informuje jednak, że szpital przeprowadził wewnętrzne postępowanie sprawdzające w tej sprawie.

- Potwierdzam, że zarówno w opinii lekarza badającego pacjenta w SOR, potwierdzonej późniejszą (następczą) opinią innego lekarza, który przeanalizował sprawę na skutek skargi wniesionej przez członka rodziny zmarłego, nie było wskazań do przyjęcia w tych dniach w trybie nagłym do Oddziału Chorób Wewnętrznych - informuje Marta Frankowska, dyrektor SPS ZOZ w Lęborku.

Do tematu wrócimy.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki