Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

240 ciosów nożem. W Słupsku rozpoczął się proces o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
Leszek Ł. ostatecznie został uznany za poczytalnego i może być sądzony. W Sądzie Okręgowym w Słupsku rozpoczął się jego proces
Leszek Ł. ostatecznie został uznany za poczytalnego i może być sądzony. W Sądzie Okręgowym w Słupsku rozpoczął się jego proces Bogumiła Rzeczkowska
Przed Sądem Okręgowym w Słupsku rozpoczął się proces Leszka Ł. oskarżonego o zabójstwo swojego kuzyna. Oskarżony zadał mu 240 ciosów nożem, ale twierdzi, że nie pamięta tej sytuacji, bo stało się to poza jego świadomością. W sprawie powstały trzy różne opinie biegłych psychiatrów.

Nóż był do krojenia chleba albo mięsa. Mały – jak twierdzi oskarżony Leszek Ł. - z drewnianą brązową rączką. Najpierw posłużył do krojenia placka węgierskiego, a później do podźgania 60-letniego Jerzego K. 240 ciosami po całym ciele.
- Sam zachodzę w głowę, jak to mogło być – zastanawia się oskarżony. - Nie mogę tego zrozumieć. Niczego nie pamiętam. Przyszedł mrok.

Prokuratura Okręgowa w Słupsku oskarżyła 66-letniego Leszka Ł. o to, że 7 kwietnia 2020 roku przed Wielkanocą, w czasie lockdownu w bloku przy ul. Sobieskiego w Słupsku zabił Jerzego K. ze szczególnym okrucieństwem.
- Zadał swojemu kuzynowi Jerzemu K. nie mniej niż 240 ciosów nożem, powodując w ten sposób liczne rany głowy, szyi, pleców, pośladków oraz rąk i nóg, przy czym 61 z nich były ranami ciętymi, a 179 ranami kłutymi. W następstwie ran kłutych zadanych w okolice pleców Jerzy K. doznał obrażeń wewnętrznych w postaci dziesięciokrotnego przebicia płuc, co z kolei w wyniku masywnego krwotoku wewnętrznego oraz zewnętrznego doprowadziło do jego śmierci - odczytał akt oskarżenia prokurator Oskar Krzyżanowski.

- Czuję się niewinny. Nieumyślnie i nieświadomie. Poza kontrolą i świadomością – Leszek Ł., emeryt, kawaler, samotnik – jak o sobie mówi - tak odpowiada na pytanie, czy przyznaje się do winy. - Ale to nie był dobry człowiek. Alkoholik. Nachodził mnie, a ja rzadko piję alkohol i nie chciałem go przyjąć.

Jednak Leszek Ł. wpuścił kuzyna do swojego mieszkania. Jerzy K. miał tam dotrzeć po awanturze z sąsiadką i kopaniem w drzwi na dole.
- Zszedłem na dół. Sąsiadkę uspokoiłem. Miał cztery piwa Tyskie. Wypiliśmy. Chciałem się go z domu pozbyć, ale nie chciał wyjść – mówi Leszek Ł.

Według poniedziałkowej relacji oskarżonego, obaj mężczyźni wyszli, w okolicy dworca kolejowego wzięli taksówkę i pojechali do kawalerki kuzyna na ulicę Sobieskiego. Po drodze kupili cztery Żubry i pół litra Soplicy. W mieszkaniu było nawet znośnie, bo „ciocia robiła porządki, płaciła rachunki, a on dostawał rentę pijacką i od razu przepijał”. Zresztą Jerzy K. był pasożytem, nierobem, przesiedział chyba z dziesięć lat.

Tymczasem na stole pojawiła się zagrycha – placek węgierski, a na talerzu nóż i widelec. Nóż taki do krojenia chleba, który Jerzy K. wygrzebał z kuchennej szuflady aż wszystko brzęczało. Panowie pili więc dalej. Później Jerzy K. miał pretensje, że Leszek Ł. obraził jego kolegę, a Leszek Ł., że Jerzy K. kiedyś nie oddał mu stu złotych, ani nie kupił wódki, lecz spłacił pieniędzmi kuzyna swój dług. Jeden wypominał drugiemu.

Oskarżony twierdzi, że to Jerzy K. natarł na niego z tym nożem, a on był cały w strachu aż się spocił. Bo kuzyna się bał. Masywniejszy był od niego i agresywny. Jak kiedyś przy piciu walnął ręką w stół to aż kieliszki poleciały. W obronie więc przed tym atakiem wykręcił mu nadgarstek i popchnął go. Kuzyn się pośliznął. Nie dał rady złapać za ręce Leszka Ł., bo ten miał kurtkę ze śliskiego materiału. Nóż wypadł z ręki Jerzego K. I wtedy...

- Taka ciemność mnie ogarnęła jakby mrok szedł. I od tamtej pory nic więcej nie pamiętam – twierdzi Leszek Ł.

Sędzia Agnieszka Niklas-Bibik odczytała jego wcześniejsze wyjaśnienia. Wynika z nich, że Leszek Ł. w czasie poprzednich przesłuchań mówił o ciosach, które zadawał na oślep, o nadwyrężonych ścięgnach ręki. Mówił też, dlaczego wyrzucił do śmietnika swoją zakrwawioną odzież. Skąd te różnice? Przed sądem oskarżony twierdzi, że policjanci przekonali go, że jeśli powie, że niczego nie pamięta, to nikt mu w to nie uwierzy. Opowiadał więc to zdarzenie tak, jak je sobie wyobraził. Jednak tych wyjaśnień teraz nie podtrzymuje. I nie pamięta. w jakich okolicznościach je składał.

Wszystko wskazuje na to, że główną rolę w tym procesie odegrają biegli psychiatrzy. Leszek Ł. jako podejrzany był badany ambulatoryjnie, a później skierowany na obserwację psychiatryczną. W sprawie sporządzono trzy opinie. Ostatecznie prokuratura oparła się na jednej z nich, według której Leszek Ł. w chwili popełniania zarzucanego mu czynu był poczytalny. Dlatego może być sądzony i zasiadać na ławie oskarżonych. Obrona już złożyła wniosek o przeprowadzenie konfrontacji biegłych.

Podczas poniedziałkowej rozprawy sąd wysłuchał wyjaśnień oskarżonego. Na następnej - przesłucha świadków i biegłych.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera