- Bieganiem i uciekaniem przed zawałem zajmuję się na własnych nogach od 30 lat - przyznaje żartobliwie Ostrowski. - Obiegłem ziemię dwukrotnie, zrobiłem ponad 80 tys. kilometrów. W 648 startach 422-krotnie stawałem na podium w swojej grupie wiekowej, a to liczby sprzed pandemii - zaznaczył. Dwukrotnie został Mistrzem Polski Masters, sześć razy Wicemistrzem Polski Masters oraz sześć razy stawał na najniższym stopniu podium.
Przygodę z bieganiem rozpoczął w 1972 roku, kiedy to trafił do wojska w Budowie. Jeden z kolegów uwielbiał biegać i zaraził Ostrowskiego swoją pasją. - Z Antkiem, rodowitym warszawiakiem, trenowaliśmy razem, kiedy tylko pozwolił na to czas, aż pewnego dnia wzięliśmy udział w zawodach w Bydgoszczy - opowiada biegowy jubilat. - Nasz okręg wojskowy reprezentowało wówczas ponad 60 żołnierzy. Po eliminacjach do finału dostało się już tylko 20 osób. Antek zajął wówczas 1. miejsce, ja dobiegłem jako drugi, 15 sekund po nim - dodaje.
Po zakończonej służbie w wojsku zaczęło się życie w cywilu. I tu, przez mniejszą aktywność fizyczną oraz niekoniecznie sportowy tryb życia, zaczęła pojawiać się nadwaga. W końcu, w 1991 roku, pracując wówczas w Domu Pomocy Społecznej, usłyszał od kolegi Zbigniewa Olekszyka, by może wzięli się za siebie. - Zacznijmy biegać, rzućmy palenie, zacznijmy się właściwie odżywiać - powiedział Ostrowskiemu znajomy. - Jego słowa do mnie przemówiły, poczułem ogromną mobilizację i już wiedziałem, że się nie poddam - opowiada pan Marian.
Nigdy nie zapomni pierwszego treningu, biegnąc w kierunku Darskowa. - Miałem wtedy świeczki w oczach, brakowało mi tchu, pozacierane nogi, bolały mnie płuca, była to dla mnie istna katorga. Nie miałem wsparcia ani w rodzinie ani w znajomych, którzy naśmiewali się ze mnie. Ale się nie poddałem, zmusiałem postawić na swoim - dodaje. W obawie o swoje zdrowie odwiedził doktora Józefa Szuniewicza, by sprawdził, czy w ogóle nadaje się do biegania. - Doktor zalecił mi, abym się nie forsował, biegał 2-3 razy tygodniowo, no i przede wszystkim abym zmienił nawyki żywieniowe. Z czasem szło mi coraz lepiej, z dnia na dzień moja kondycja się poprawiała. Zacząłem słuchać wskazówek zawodowych lekkoatletów, m. in. Bogusia Mamińskiego, czy Jurka Skarżyńskiego. Podpowiedzi Romka Toboły słuchałem jak pilny uczeń! - podkreśla. Kiedyś podeszła do niego czterokrotna olimpijka, Irena Szewińska. - Powiedziała, że mnie obserwuje i nasuwa jej się tylko jedno określenie na mój styl biegania - "tuptuś". Poleciła mi, abym wydłużył krok, więc zacząłem nad tym intensywnie pracować - relacjonuje Ostrowski.
Po 1,5 roku treningów udało mu się zrzucić sporo kilogramów. Z każdym treningiem wydłużał sobie dystans, ale nie był jeszcze gotowy na imprezy sportowe. Założył sobie, że o zawodach zacznie myśleć dopiero, gdy osiągnie czas 40 minut na 10 km. Stało się tak w roku 1995. Wtedy po raz pierwszy wziął udział w zawodach i od tamtego czasu praktycznie nie schodzi z trasy.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?