Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

300 lat temu Koszalin przestał istnieć. Pożar strawił większość zabudowy

Piotr Polechoński
Piotr Polechoński
Wystawa „Miasto w ogniu” w koszalińskim Muzeum  otwarta  będzie przez całe lato (bilety są dostępne od 5 do 10 zł)
Wystawa „Miasto w ogniu” w koszalińskim Muzeum otwarta będzie przez całe lato (bilety są dostępne od 5 do 10 zł) Radek Koleśnik
We wtorek w koszalińskim Muzeum otwarta została wyjątkowa wystawa „Miasto w ogniu”. Poświęcona jest wielkiemu pożarowi, który wybuchł w Koszalinie w 1718 roku. My dziś przypominamy jak do niego doszło, jakie były jego straszliwe skutki i jak wyglądała odbudowa miasta.

11 października 1718 roku to najtragiczniejsza data w historii dawnego Koszalina. Tego ponurego, jesiennego dnia - podczas warzenia piwa w jednym z browarów - wybuchł największy pożar w dziejach miasta. Żywioł błyskawicznie ogarnął cały gród i niemal go całkowicie unicestwił. Ogień strawił wówczas aż 80 procent zabudowy, czyli niemal 200 zabudowań (w większości konstrukcji szachulcowej). Spłonęły wtedy Zamek Książąt Pomorskich (stał przy współczesnej ulicy Mickiewicza, tuż obok redakcji „Głosu Koszalińskiego”) oraz ratusz miejski (który wtedy stał na środku rynku) z cennymi księgozbiorami.

Co ocalało? Płomienie nie dosięgły Kościoła Mariackiego (dzisiejsza katedra), bram prowadzących do miasta, nielicznych domów przy murach miejskich oraz części zabudowań przed bramami Wysoką (dziś okolice placu Gwiaździstego) i Nową (dziś ulica Zwycięstwa). Praktycznie miasto przestało istnieć. Pozbawieni dachu nad głową ocaleli mieszkańcy wypatrywali pomocy. Między innymi koszalinian mocno wsparli wówczas mieszkańcy Białogardu, którzy przekazali pogorzelcom żywność i odzież.

Przez pewien czas nie było jednak pewne, czy Koszalin będzie w ogóle odbudowywany. Zniszczenia były tak wielkie, że sami mieszkańcy nie mieli szans na to, aby własnym wysiłkiem i za własne środki podnieść miasto z pożogi. W tym momencie do koszalińskiej historii bezpośrednio wkroczył król Fryderyk Wilhelm.

Pruski monarcha podjął decyzję o odbudowie miasta i na ten cel udzielił władzom Koszalina pożyczki w wysokości 10 tysięcy talarów, a cztery tysiące przekazał w formie darowizny. Wkrótce potem rozpoczęła się odbudowa. Ta była realizowana na podstawie planu sporządzonego przez Filipa Gerlacha, dyrektora komisji budowlanej w Berlinie. Na nowo została wytyczona zabudowa rynku, który znacznie powiększono. Siatkę ulic w zasadzie zachowano, choć kilka z nich zostało poszerzonych. Domy wokół rynku zostały wzniesione do jednej wysokości, według jednego schematu. Do ich budowy użyto cegły z rozebranych częściowo murów i bram miejskich. Jednak największa zmiana związana z odbudową rynku dotyczyła usytuowania ratusza.

Nie został on postawiony na swoim starym miejscu, czyli na środku placu, ale w ciągu kamienic w południowej części rynku. Podczas nadawania nowego oblicza Koszalinowi, pomyślano też o położeniu nowoczesnego, jak na tamte czasy, wodociągu. Był on drewniany i doprowadzał wodę z ujęć na Górze Chełmskiej - do dwóch basenów na rynku i kilku miejsc w innych punktach miasta. Koszalinianie nie zapomnieli pomocy, jaką po pożarze otrzymali od króla. Pomnik Fryderyka Wilhelma uroczyście odsłonięto w 1724 roku. Przez ponad 200 lat był znakiem rozpoznawczym Koszalina.

Pomnik miał kilka metrów wysokości i był wykuty z piaskowca. Monarcha przedstawiony został w stroju rzymskiego cezara, a licznie umieszczone na pomniku napisy głosiły jego chwałę po łacinie. Króla strzegły cztery mniejsze posągi żołnierzy. Pomnik znikł w tajemniczych okolicznościach, tuż przed wkroczeniem do miasta wojsk sowieckich w pierwszych dniach marca 1945 roku.

Niektóre źródła głoszą, że został zakopany u podnóża Góry Chełmskiej.

FRAGMENT KRONIKI JOHANNA WENDLANDA, XVIII-WIECZNEGO KRONIKARZA OPISUJĄCEGO DZIEJE KOSZALINA, DOTYCZĄCY POŻARU Z 1718 ROKU.
11 października miasto przeżyło przerażający pożar, który - z tego, co wiem strawił 86 domów, do tego jeszcze ponad 73 chlewy, stajnie i obory. Dziwnym zrządzeniem losu miasto dotknięte zostało pożarem dnia 28 października w roku pańskim 1504 oraz ponownie w roku 1718 dnia 11 października, oba pożary w tym samym miesiącu.

Także dziwny jest fakt, że pierwszy pożar wydarzył się 212 lat od wybudowania murów i wałów miejskich w roku pańskim 1292, a od roku 1504 do 1718 przez 214 lat - a więc tylko 2 lata dłużej - pożar nie dotknął miasta.

Gdy tylko Jego Królewska Wysokość przeczytał sprawozdanie o smutnym stanie Koszalina ogłosił w reskrypcie z dnia 18 października 1718 roku, że pomoże na wszelkie możliwe sposoby biednym pogorzelcom i wspierać będzie odbudowę miasta. Efekt królewskiej łaski widać od razu, ponieważ pogorzelcy otrzymali dwa lata wolnizny, w których musieli płacić bardzo mało akcyzy od handlu i konsumpcji. Ponadto król podarował na mocy reskryptu z dnia 23 listopada 1718 roku wszystkim pogorzelcom 4000 talarów w gotówce, a ponadto sukiennikom i tkaczom 379 talarów i 20 groszy z kasy akcyzowej.

A ponieważ miasto otrzymało z innych miejscowości 10000 talarów kapitału dla pogorzelców i nowo budujących się, król oprocentował tan kapitał na 13 lat. Obecnie w mieście znajduje się niewiele pustych miejsc, starszych budynków, a nowo budowane są regularne co do ustawienia drzwi, okien, gzymsów i dachów”.

POLECAMY TAKŻE

Gk24.pl

Zachęcamy również do korzystania z prenumeraty cyfrowej Głosu Koszalińskiego

Zobacz także: "Historia pisana zbrodnią" - promocja książki dziennikarki Głosu Koszalińskiego, Joanny Krężelewskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo