Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

50 lat z "Love me do". Beatlesi z różnych stron

Maciej Sztyma [email protected]
5 października 1962 roku, dokładnie 50 lat temu ukazał się pierwszy singiel zespołu The Beatles "Love me do". Piosenka była bardzo prosta, z melodyjką zagraną na harmonijce ustnej i charakterystycznym, jak się później okazało, beatlesowskim dwugłosem Johna Lennona i Paula McCartneya.

Wtedy nic nie zapowiadało, że zespół zdominuje całą dekadę, będzie otwierał po kolei różne muzyczne drzwi, że trzy, cztery lata później nagra tak wspaniałe i tak różne od początkowych albumy jak Rubber Soul, Revolver czy Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band.

Trudno dodać tu coś nowego, każdy fan Beatlesów przeżywa ich twórczość na swój sposób. Dlatego ja z okazji "pięćdziesiątki" właściwego fonograficznego debiutu Wielkiej Czwórki chciałbym zaprosić zainteresowanych do uczczenia jubileuszu i obejrzenia kilku beatlesowskich propozycji w serwisie You Tube. Oferta jest przeogromna, oprócz całej masy nagrań z występów telewizyjnych, klipów, są prawdziwe gratki dla wtajemniczonych - np. zapaleńcy, którzy próbują rozgryźć, jak dokładnie odtworzyć akord otwierający utwór "A hard day's night" - to wbrew pozorom bardzo złożona sprawa!

Oto moje typy:

1. Występ w The Ed Sulivan Show, od którego Beatlesi w lutym 1964 roku zaczęli podbój Ameryki. Podczas pierwszej wizyty za oceanem w programie wystąpili trzy razy. Ten najważniejszy był oczywiście pierwszy

I tu ciekawostka: gdy zespół wykonywał ostatni numer ("I want to hold your hand"), za cicho ustawiony był mikrofon Lennona. Efekty jest zabawny: widzimy jak John rusza ustami, a słychać przykrywający go wyższy wokal Paula McCartneya. Tak to wtedy poszło na antenie.

2. Z tego samego pobytu w USA koncert w Waszyngtonie.

Gdy Beatlesi wychodzą na scenę usytuowaną centralnie wobec publiczności jak ring bokserski okazuje się, że perkusja jest ustawiona tak, że Ringo grałby plecami do pozostałych. Zamiast grać, muszą sami wszystko poprzestawiać. Techniczni? Zapomnijcie, wtedy kogoś takiego nie było. W czasie nieco ponad półgodzinnego koncertu obracają się jeszcze kilkakrotnie, aby do każdej częściu publiczności choć kilka utworów zaśpiewać frontem.

Na tym samym koncercie jest też świetny moment, jak John, Paul i George śpiewają w trójkę "This boy" tłocząc się przy jednym mikrofonie. Odsłuchów wtedy specjalnie nie było i chyba dzięki takiemu ustawianiu się śpiewali czysto mimo wrzasku otaczających ich z czterech stron nastolatków.

3. W You Tube jest oczywiście cała masa taśm z sesji nagraniowych, demówek itp. Na mnie wielkie wrażenie zrobiły podejścia Lennona do utworu "She said she said" z mojego ukochanego "Revolvera".

John sam z gitarą na bieżąco szuka akordów do siedzącej w nim melodii. I powoli idzie w stronę, którą znamy z płyty. Piękne.

4. Odrębna sprawa to wszystkie beatlesowskie cover bandy. Jest tego mnóstwo, faceci powbijani w garniturki i próbujący naśladować nie tylko grę, ale też mimikę "oryginałów". Polecam zespół, który nazwał się a jakże Revolver. W jakimś programie TV w latach 80. w Stanach zaprezentował "swoje" podejście do "I want to hold your hand".

Basista oczywiście leworęczny przytupujący i wdzięczący się jak Paul, "Lennon" rozkraczony jak Lennon, "Ringo" głupkowato uśmiechający się jak to Ringo, "George" to samo... Naśladowcy starali się wiernie odtworzyć chyba występ z Ed Sulivan Show. Oglądając to zadawałem sobie pytanie: co to jest? I po co?

5. Dla chcących z pomocą fachowca wejść głębiej w strukturę beatlesowskich piosenek polecam cały kanał Włocha Geleazzo Fruduy ("imcarrying"), który rozkłada utwory na poszczególne wokale. Jest jednocześnie Johnem, Paulem i Georgem. Pokazuje krok po kroku, który z Beatlesów śpiewa jaką linię melodyczną, potem nakłada to na siebie. Efekt jest świetny. Zobaczcie, jak rozłożył wstęp do utworu "Paperback writer" na sześć wokali.

Albo przyjrzyjcie się, jak brzmią poszczególne linie melodyczne do "Yes it is". Facet jest niesamowity.

PS. Jak już poczujecie beatlesowski klimat, to zapraszam serdecznie miłośników Beatlesów na koncert, który mam nadzieję jeszcze w tym roku uda nam się zorganizować wraz z grupą kilku koszalińskich muzyków: Kubą Grabskim, Waldkiem Suchomskim, Danielem Burzyńskim, Sebastianem Strycharczukiem i Tomkiem Szewczykiem. 50-lecie "Love me do" uczcimy grając Beatlesów po koszalińsku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo