Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adam Makowicz w Filharmonii Koszalińskiej. Zapłacili ojcu... fortepianem

Joanna Krężelewska
Joanna Krężelewska
Adam Makowicz
Adam Makowicz
Rozmawiamy z Adamem Makowiczem, światowej sławy pianistą jazzowym, który do soboty koncertuje w Filharmonii Koszalińskiej.

Jak to się stało, że w domu inżyniera maszyn górniczych, którym był Pana Tato, pojawił się fortepian?

Było to rok 1948. Ojciec zrobił jakiś projekt dla kopalni pod Katowicami. Jej dyrektor nie miał pieniędzy, by za to zapłacić. Zaproponował więc ojcu fortepian. Mama była szalenie ambitną kobietą. Marzyła, żeby w domu był fortepian i by dzieci uczyły się gam, melodii. Za jej namową ojciec przyjął taką zapłatę.

Pana Tato grał na mandolinie, mama na fortepianie i akordeonie. Jak to na Śląsku - każdy na czymś grał. Zresztą Mama razem z Panem chodziła do szkoły muzycznej.

Chciała skończyć studia. Szła w kierunku śpiewu, a mnie zmuszała do gry na fortepianie...

Jak więc możliwa jest droga od bycia zmuszanym do geniusza instrumentu. Potrafi Pan improwizować obiema dłońmi, co jest umiejętnością niezwykłą.

To jedna z moich cech dodatnich (śmiech). Nigdy nie byłem muzykiem sekcyjnym. Sekcja to przeważnie trzech muzyków - kontrabasista, perkusista i pianista. Fortepian zawsze traktowany był jako instrument, który harmonicznie podkreśla pewne tematy, rytmy, a ja uznałem, że to instrument solowy i tak się uczyłem.

To prawda, że w czasie, kiedy byliśmy pod butem ZSRR, mówiono, że jazz to gatunek, który rozstraja instrumenty?

To były późne lata 50. Filharmonie otworzyły drzwi swych szacownych instytucji dla muzyków jazzowych. Chyba w Narodowej usłyszałem rozmowę techników: „tu będzie koncert jazzowy, to ten fortepian koncertowy zwieziemy na dół, a tutaj damy ten do akompaniamentu”.

Jak właściwie udało się Panu dotknąć, poznać ten artystycznie marginalizowany gatunek?

Jazz za czasów mojej młodości był niechciany, a wcześniej uważany był za groźny, dekadencki gatunek. Interpretacja melodii, akcent w jazzie jest inny niż w klasycznej europejskiej muzyce. Po jakimś czasie Mozarta gra się trochę jazzowo. Akcent nie w tym miejscu wchodzi. Może racja w tym była, że kiedy uczeń grał na przerwie boogie-woogie, to uznawano, że klasycznego pianisty z niego nie będzie i odstawiano od głównego nurtu nauki. Ja miałem to szczęście, że trafiłem w Rybniku do profesora Szafranka, który dał mi najlepsze podstawy techniczne, przykłady ćwiczeń, dzięki którym nauczyłem się mechaniki układu rąk.

Jaki jest dziś jazz w porównaniu do tego, który Pan poznawał?

Jest na bardziej profesjonalnym poziomie. Wtedy uczyliśmy się ze słuchu, dziś w szkołach są wydziały jazzu i muzyki rozrywkowej. Są profesorowie, którzy uczą tej muzyki, a nie klasyki. Druga rzecz to internet. Tu można znaleźć praktycznie wszystkie materiały dydaktyczne, a kiedyś wszyscy byli samoukami... Zresztą kiedyś, jak ktoś zza żelaznej kurtyny przywiózł nagrania Milesa Davisa, to było święto!

10 lat gk24.pl

Zapraszamy Was nie tylko po najświeższe newsy. Przed nami dwa tygodnie świętowania 10 urodzin, których nie wyobrażamy sobie obchodzić bez Was! Będzie mnóstwo zabawy, filmów, wspomnień, a przede wszystkim wspólnej zabawy i konkursów. Jakich? Z nagrodami oczywiście! Wymyślicie dla nas najoryginalniejsze życzenia urodzinowe, zaprojektujecie koszulkę, pokażecie, co robiliście przed 10. laty, a na koniec wspólnie wybierzemy najważniejsze wydarzenia 10-lecia.

Poznajmy się bliżej, zostańcie z nami.


Popularne na gk24:

Gk24.pl

Zobacz także: koncert w Filharmonii Koszalińskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo