Aeroklub Koszaliński wciąż walczy o cywilną część lotniska w Zegrzu Pomorskim

Na lotnisku w Zegrzu Pomorskim działaliście przez 30 lat. Aeroklub Koszaliński to m.in. szkolenia dla pilotów, sekcja paralotniowa, szybowcowa, baza dla samolotów gaśniczych, pikniki lotnicze dla mieszkańców regionu. Czy przekazanie lotniska Agencji Mienia Wojskowego oznacza koniec waszej działalności?

Obawiam się, że tak. Nie mamy alternatywnej lokalizacji dla działalności naszego stowarzyszenia, a nawet gdybyśmy mieli, to musielibyśmy tworzyć wszystko od podstaw. Obecna sytuacja zmusi nas do zawieszenia działalności, ale wciąż walczymy o to, by lądowisko pozostało.

Jest ważnym elementem infrastruktury lotniczej na Pomorzu Środkowym?

Tak. Wciąż to podkreślamy. Sieć lotnisk cywilnych jest dość uboga, dlatego robimy wszystko, by lądowisko w Zegrzu nie zostało wykreślone z rejestru, bo będzie to bardzo duża strata dla regionu. Proszę pamiętać, że samoloty przylatywały nie tylko do Aeroklubu Koszalińskiego. Z lądowiska korzystali przedsiębiorcy lokalni, (krajowi)i zagraniczni, co miało znaczenie dla rozwoju biznesu. To było nawet kilkanaście lądowań w miesiącu. Tu szkolili się piloci z całej Polski, którzy nie mieli dostępu do betonowych pasów. Mało tego, po raz pierwszy od kilku lat na lotnisku nie będzie stacjonował samolot gaśniczy Dromader. Lądowisko jest jednak ważne ze względów bezpieczeństwa nie tylko w kontekście gaśniczym.

To znaczy?

Zdarzało się, nawet kilka razy w roku, że samoloty musiały z przyczyn atmosferycznych lub zaistnienia niesprawności na pokładzie zawracać z trasy i lądować zapobiegawczo w Zegrzu. Na przykład jednostki lecące do Kołobrzegu. Tutaj też lądowały samoloty transportu medycznego. Po swoich obywateli poszkodowanych w wypadkach przylatywały jednostki z Niemiec i Szwecji. Lądowisko jest dobrze znane nie tylko w kraju gdyż z Zegrze Pomorskiego mogą operować bezpiecznie również małe i średnie samoloty odrzutowe. Poza okresem funkcjonowania sezonowej Bazy także śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego korzystały z lądowiska.

Lotniska mogą być i są dzielone między wojsko i cywili. Przykład z sąsiedztwa to Husum w Niemczech lub w Pruszczu Gdańskim. Zapytam wprost: dlaczego Aeroklub Koszaliński ma problem, żeby dogadać się ze stroną wojskową?

Nie rozmawiamy jeszcze ze stroną wojskową, bo Ministerstwo Obrony Narodowej nie przejęło formalnie lotniska. Z kolei z Agencją Mienia Wojskowego dyskusji nie ma. Dała nam ultimatum - termin do wyprowadzki. Zwróciliśmy się z prośbą o umożliwienie nam dokończenia procesu szkolenia szybowcowego, czyli korzystania z lądowiska do 15 października. Samolotów i szybowców oraz zgromadzonego przez 30 lat sprzętu technicznego nie da się spakować i postawić na parkingu. Walczymy też o to, by nadal funkcjonowała baza gaśnicza. Większość byłych lotnisk wojskowych na terenie Niemiec Wschodnich jest zagospodarowana przez samorządy.

Nie macie wsparcia samorządowego? Lokalne władze nie dają się przekonać, że rozwój lądowiska cywilnego może być szansą rozwoju?

Nie odczuwamy wsparcia ze strony samorządów, choć o idei połączenia lotniska wojskowego z cywilnym niejednokrotnie już mówiliśmy. O skutkach likwidacji lądowiska także informowaliśmy. Powoli tracimy nadzieję, że uda nam się uratować cywilne lądowisko w Zegrzu Pomorskim.