Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Afera" w Kiełczygłowach z 1954 roku. Kierownik szkoły jak car

Andrzej Gurba
Szkoła Podstawowa w Kołczygłowach. Zdjęcie z późniejszego okresu.
Szkoła Podstawowa w Kołczygłowach. Zdjęcie z późniejszego okresu. ŹRÓDLO:gok kołczygłowy
Preparowano zarzuty wobec byłego kierownika szkoły Alfonsa Dzięcielskiego. Nowym kierownikiem szkoły została Helena Cholewina. Pisano na nią anonimy, wyzywano.

W 1954 roku w Kołczygłowach (wtedy Kiełczygłowy) wybuchła "afera". Ze stanowiska wyrzucono kierownika szkoły Alfonsa Dzięcielskiego. Nowym została Helena Cholewina. Byłego kierownika niesłusznie oskarżono o wiele nieprawidłowości. Mimo lokalnej partyjnej nagonki został kierownikiem szkoły w innej miejscowości (Sławno). To był czas, kiedy wszystkim rządziła partia, tajniacy, walka klasowa. To był czas wrogów "czyhających na każdym rogu ulicy".

W końcu roku szkolnego 1953/1954 organizacja partyjna w Kiełczygłowach odebrała legitymację partyjną Alfonsowi Dzięcielskiemu i wyrzucono go ze stanowiska kierownika szkoły. W ówczesnej prasie pojawiły się propagandowe, oszczercze artykuły. - Car - Dzięcielewski na Kiełczygłowach - mówiła chłopska biedota w całej gminie, chociaż gminą oficjalnie rządził wójt Zduńczyk. Były kierownik szkoły wcale nie zamierza się przeprowadzać do Sławna. Gdzie będzie mu lepiej niż w Kiełczygłowach? Eleganckie i tak przestronne mieszkanie, że aż trzeba wynajmować pokoje przyjaciołom. Z Kiełczygłowami łączą się wspomnienia dawnej "świetności". Ech, to były czasy - czytamy.

Szykanowano nie tylko A. Dzięcielskiego, ale też i jego "paczkę" (jak to nazwano). Miał być w niej sekretarz gminy Kawecki, szwagier Dzięcielskiego Kowalik oraz kilka innych osób. Preparowano zarzuty, że "pili, hulali i rządzili Kiełczygłowami".

- Rok 1947 pozostał dla nich złotą legendą. Potem życie okazało się bardziej surowe. Coraz bardziej rosła w siłę organizacja partyjna, coraz częściej przyjeżdżali towarzysze z Komitetu Powiatowego w Miastku. Skończyły się czasy "wielkiego szabru" i samowoli - mówili partyjniacy w Kiełczygłowach. Wobec A. Dzięcielskiego preparowano też poważniejsze zarzuty. Chodziło m.in. o bicie dzieci i wykorzystywanie ich do domowych posług.

Helena Cholewina szybko została sekretarzem terenowej organizacji partyjnej w Kiełczygłowach.
W maju 1956 roku ktoś miał, jeśli wierzyć starym zapiskom, dokonać zamachu na życie H. Cholewiny, rzucając przez okno dużym kamieniem. Kamień trafił w łóżko. Nauczycielki nie było wtedy w domu.
Z archiwalnych dokumentów wynika, że H. Cholewina nie została na początku dobrze przyjęta w Kiełczygłowach. Wysyłano do niej i na nią anonimy, wyzywano od komunistek, podrzucano pod drzwi różne śmierdzące zawartości. "Do Warszawy napisalim. Jak Warszawa nie pomoże, to cię wyprowadzim, skąd już nie wrócisz" - tak brzmiał jeden z anonimów.
Tak Helena Cholewina mówiła w 1956 roku.

- W Wydziale Oświaty w Miastku nikt nie poinformował mnie o niesławnej historii kiełczygłowskiej szkoły. To mogłoby mi pomóc w zrozumieniu wielu spraw. Czy wahałabym się z objęciem stanowiska? Może. Wtedy byłam inna. Dużo nauczyłam się w Kiełczygłowach. Mówię wam, jak wielkie ofiary można ponieść, jeżeli istnieje cel naprawdę porywający, powszechny. Przybyło mi hartu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: "Afera" w Kiełczygłowach z 1954 roku. Kierownik szkoły jak car - Głos Pomorza