Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleja grabowa w Kołobrzegu może zacząć obumierać (rozmowa z Marianem Ratajczakiem)

Iwona Marciniak [email protected]
Po lewej: Nowa, metalowa konstrukcja. Po prawej: Tak wyglądała alejka przed rozpoczęciem inwestycji.
Po lewej: Nowa, metalowa konstrukcja. Po prawej: Tak wyglądała alejka przed rozpoczęciem inwestycji. Fot. Karol Skiba
- Gdyby prof. Siwecki wstał z grobu i zobaczył teraz tę konstrukcję, dostałby drugiego zawału serca - mówi współpracownik naukowca, którego imię nosi wyjątkowa aleja grabowa w Kołobrzegu.

Chodzi o nowy stelaż, przy pomocy którego rosnące po obu stronach alejki graby miałyby pochylać się ku sobie, tworząc niezwykłe sklepienie.

Jak już pisaliśmy w czwartek, w ramach wartej ponad milion złotych miejskiej inwestycji - zagospodarowania parku między ulicami Spacerową a Towarową - dyskretny, metalowy stelaż z prętów o średnicy jednego centymetra, zastąpiono potężną konstrukcją, zbudowaną ze stalowych rur. - To nie stelaż bindaża, a jakaś klatka na grubego zwierza - tak skomentował zdjęcia nowej konstrukcji Krzysztof Ufnaski z Instytutu Dendrologii Polskiej Akademii Nauk w Kórniku.

- Jest niepotrzebna, brzydka, a do tego zatraca sens istnienia bindaża, bo zdominowała aleję, odwracając uwagę od urody drzew, które stały się ledwo widoczne. Radzę szybko zdemontować.
- Przecież profesor wyraźnie zalecał wzorowanie się na bindażach z Parku Sanssouci w Poczdamie i budowę podpór drewnianych - westchnął ciężko Marian Ratajczak z ID PAN w Kórniku, wieloletni współpracownik nieżyjącego już prof. Ryszarda Siweckiego.

To profesor stworzył ekspertyzę, w której umieścił wskazówki, jak dbać i dokonywać renowacji XIX-wiecznej kołobrzeskiej alei grabowej. Ekspertyza znajduje się w Urzędzie Miasta. - W 2003 r. tylko w związku z wysokimi kosztami budowy drewnianej konstrukcji, "zieleń miejska" wykonała w zastępstwie dyskretną, nie przytłaczającą bindaża podporę z metalowych prętów - powiedział nam Marian Ratajczak.

- Dobrze spełniała do tej pory swoją funkcję i miała spełniać swoją rolę przez następne lata. Teraz wystarczyło uzupełnić brakujące pręty, pomalować. Obawiam się też, że montując na powrót usuwane przez nas wcześniej krawężniki wewnątrz alei, mógł zostać uszkodzony drenaż do wstrzykiwania pożywek mineralno-biologicznych. Co najgorsze, podejrzewam, że naruszono system korzeniowy grabów. Jeśli tak, to drzewa mogą zacząć obumierać. Oby tak się nie stało.


Bindaż potrzebuje podpory, nie klatki
Rozmowa z Marianem Ratajczakiem, pracownikiem Instytutu Dendrologii Polskiej Akademii Nauk w Kórniku, wieloletnim współpracownikiem prof. Ryszarda Siweckiego, który przez wiele lat szefował instytutowi. Nieżyjący od 2002 r. prof. Ryszard Siwecki jest autorem ekspertyzy, w której wskazuje metody rewitalizacji i renowacji kołobrzeskiego bindaża. Marian Ratajczak był "prawą ręką" profesora. Po jego śmierci nadal realizował jego zalecenia, w sprawie pielęgnacji kołobrzeskich pomników przyrody, w tym bindaża grabowego.
Jak pan zareagował na fotografie stelaża, który zamontowano ostatnio w bindażu grabowym w Kołobrzegu?

- Szok to chyba najlepsze określenie. Zdjęcia tej konstrukcji nadal nadsyłają mi moi kołobrzescy znajomi, którzy wiedzą jak bardzo obaj z profesorem zaangażowaliśmy się w prace przy tym bindażu. Jestem przekonany, że gdyby profesor wstał z grobu i zobaczył to dzieło, dostałby drugiego zawału serca.

Jest aż tak źle?
- Zamiast stworzyć jak najmniej rzucającą się w oczy podporę, przy pomocy której możliwe będzie formowanie drzew, postawiono straszną klatkę z grubych rur. Tym samym wyeksponowano potężny stelaż a nie drzewa. To on przykuwa uwagę a nie uroda niezwykłej formy grabów. Uchwałą Rady Miejskiej w Kołobrzegu, w 2003 r. bindaż stał się pomnikiem przyrody.

Nadano mu również imię prof. Ryszarda Siweckiego. Zrobiono to dla upamiętnienia działalności profesora na rzecz zieleni w Kołobrzegu oraz za jego pracę na rzecz ratowania bindaża i przywrócenia mu jego świetności.

Moim zdaniem, ostatnimi pracami przy bindażu naruszono zapisy tej uchwały, ponieważ zakazywała ona m.in. niszczenia, uszkadzania lub przekształcania drzew, wykonywania prac ziemnych trwale zniekształcających rzeźbę terenu, uszkadzania i zanieczyszczenia gleby oraz budowy budynków, budowli, obiektów małej architektury i tymczasowych obiektów budowlanych mogących mieć negatywny wpływ na obiekt chroniony bądź spowodować degradację krajobrazu.

Przez wkopywanie krawężników po obu stronach wnętrza alejki, mogło dojść do ingerencji w systemy korzeniowe, co może grozić w przyszłym roku powolnym zamieraniem tych drzew. Oby moje podejrzenia się nie potwierdziły. Trzeba to koniecznie sprawdzić. Poza tym oglądając zdjęcia z budowy tej klatki, gołym okiem widać, że uszkodzono zbudowany przez nas drenaż, służący do wstrzykiwania pożywek mineralno - biologicznych.

Wykonawca tłumaczy, że krawężniki wstawiono dokładnie w te miejsca, w których natrafiono na stare, dotąd niewidoczne.
- W 2002 r. pracowałem przy realizacji pierwszego etapu zaleceń profesora co do pielęgnacji bindaża. Usunęliśmy wtedy krawężniki właśnie ze względu na systemy korzeniowe. Zależało nam na tym, aby korzenie zyskały więcej miejsca na rozrastanie się do środka alejki. Jeśli wykonawca natknął się na jakiś krawężnik, to prawdopodobnie była to jakaś nieusunięta przez nas pozostałość.

Jaką konstrukcję podpory zalecał prof. Siwecki w swojej ekspertyzie z 2001 roku?
- Drewnianą, wkomponowującą się w ścianę drzew, podobną do tych, jakie zastosowano podczas renowacji bindaży w Parku Sanssouci w Poczdamie.

Ale pręty, które zamontowano kilka lat temu, też nie miały nic wspólnego z drewnem…
- W 2003 r. zamontowała je "zieleń miejska". Z prostej przyczyny: jak wyliczono, konstrukcja drewniana okazała się wtedy za droga. Wybrano więc pręty metalowe o średnicy zaledwie jednego centymetra. Odległość między nimi sięgała od 1,5 do 2 metrów. Mimo, że wykonane ze stali, były dyskretne i w zupełności spełniały przez te lata swoje zadanie. Wystarczyło uzupełnić brakujące np. wyłamane pręty i je pomalować.

Oficjalne stanowisko kołobrzeskiego magistratu w sprawie nowej konstrukcji, mamy poznać w poniedziałek. Słyszałam już jednak tłumaczenia, że ten tunel, który właśnie zbudowano, ma mieć charakter tymczasowy, bo gdy młode drzewa dorosną i zaczną się pochylać ku sobie, może zostać usunięty.
- By graby dorosły do momenty zetknięcia się z sobą, musi minąć kilkadziesiąt lat. Nawet gdyby po tak długim czasie ktoś zechciał usunąć konstrukcję, pokaleczy, czyli zniszczy drzewa.

W czerwcu tego roku był pan w Kołobrzegu. Nie słyszał pan wtedy, ze miasto szykuje się do rewitalizacji i będzie ingerować w wygląd bindaża?
- Dokonywałem oceny stanu zdrowotnego kołobrzeskich pomników przyrody, w tym również bindaża. 9 - 10 czerwca, bindaż składał się z 277 drzew, 101 starych i 176 młodych, około 5, 6-letnich. Ich stan zdrowotny był bardzo dobry. Wtedy rozmawiałem na temat murka oporowego, na którym chciano zamontować podpory pod nowy stelaż. Zaleciłem zupełnie inne rozwiązanie. Nie miałem jednak pojęcia, że inwestor zamierza postawić tak ciężką i nie spełniającą swojego zadania konstrukcję.

Co z nią zrobić? Zdemontować?
- Może nie całkowicie, ale zdecydowanie należałoby pozbyć się części przęseł i tych poprzecznych rur, których też nie trzeba aż tak wiele. Należy również zastanowić się co zrobić, aby poprawić zdrowotność ewentualne uszkodzonych korzeni drzew. Trzeba też wrócić do poprzedniego stanu i otworzyć bindaż na skwer. W tej chwili to dziwny tunel - klatka na dzikiego zwierza, która może napawać lękiem.

Czy zabierze pan oficjalne stanowisko w sprawie przebudowy bindaża?
- Zdecydowanie tak. Przygotowuję opinię w tej sprawie, wspólnie z prof. Krzysztofem Kasprzakiem, z którym w tej chwili współpracuję.

Rozmawiała Iwona Marciniak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!