Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Zborowski poprowadzi Noworoczną Wielką Galę Opery i Operetki w Koszalinie

Joanna Krężelewska
Głos Andrzeja Zborowskiego znany jest również z radia - w latach 1989 - 1990 prowadził cykl audycji umuzykalniających.Andrzej Zborowski urodził się w 1935 roku w Łęgu Tarnowskim. Od 1974 roku związany jest z Koszalinem i Filharmonią Koszalińską.
Głos Andrzeja Zborowskiego znany jest również z radia - w latach 1989 - 1990 prowadził cykl audycji umuzykalniających.Andrzej Zborowski urodził się w 1935 roku w Łęgu Tarnowskim. Od 1974 roku związany jest z Koszalinem i Filharmonią Koszalińską. Radosław Koleśnik
Kiedyś solista, dziś prelegent i konferansjer muzyczny: Andrzej Zborowski z Koszalina w kilku słowach, a mówi niezwykle pięknie, przygotowuje słuchaczy do niezwykłej muzycznej podróży.

- Dziś muzyka klasyczna okryta jest woalem tajemniczości. Wiele osób wciąż uważa, że to gatunek dla wybranych. Pan od lat walczy z tym mitem. Dlaczego?
- Właśnie dlatego, że jest to muzyka dla każdego. Ludzie się niepotrzebnie uprzedzają. Jak się czegoś nie zna, to najłatwiej jest powiedzieć, że się czegoś nie lubi. Pewien profesor na muzykologii w Warszawie świetnie odpowiedział studentowi, który oświadczył, że nie lubi opery. Profesor go zapytał, której to tak nie lubi. Okazało się, że żadnej nie zna!

- Tak jest też w innych krajach?
- We Włoszech na przykład, gdzie zresztą powstała opera, jest to muzyka popularna. Tam ludzie przychodzą na koncerty całymi rodzinami, nawet z jedzeniem, piciem. Znają wszystkie opery Pucciniego, Verdiego, Rossiniego na pamięć i jeśli solista się gdzieś pomyli, to... buczą, a jak ładnie zaśpiewa - biją - brawo.

- Podczas koncertów w szkołach zapoznaje pan młodzież i dzieci z klasyką. Są ciekawi?
- Kilka dni temu młodzież wysłuchała "Czterech pór roku" Vivaldiego. Orkiestrę zredukowaliśmy do instrumentu klawiszowego - świetnie zagrał Tomasz Szymczewski, ojciec Agaty; obszerne fragmenty zagrał też Adam Vogelsinger, świetny skrzypek. A ja opowiadałem młodym słuchaczom, jak to było z "Czterema porami roku", kiedy Radio BBC w Londynie ogłosiło kolejną listę przebojów pop i... pierwsze miejsce zajął właśnie ten utwór. Cały świat za głowę się chwycił, skąd na tej liście w ogóle wzięła się muzyka barokowa! I to jeszcze na pierwszym miejscu.

- I co było kluczem do tej tajemnicy?
- Nazwisko Nigela Kennedy'ego. Idol muzyki rockowej z irokezem na głowie. Jak tylko miał grać, młodzież była kupiona. A nie każdy wiedział, że to jeden z największych skrzypków sal filharmonicznych. Muzyk totalny. I grał te "Cztery pory roku" klasycznie i wspaniale. Młodzież, domyślam się, z początku się zdziwiła, co to za muzyka, ale spodobało się i przegłosowała. Czy to nie dowód, że jest to muzyka dla każdego?

- Zdecydowanie.
- Muszę się pochwalić, że mam to historyczne nagranie!

- A jak reaguje młodzież, która dzięki koncertom, dzięki działalności pana oraz Bogusława Iskrzyckiego z agencji Artos, ma okazję często po raz pierwszy posłuchać klasyki?
- Wszystko zależy od podejścia nauczycieli, dyrekcji szkoły. Przyjeżdżamy oto do jednej, dyrekcja i grono pedagogiczne siadają w ostatnim rzędzie i wszyscy słuchają. Dzieci są do koncertu odpowiednio przygotowane, a potem wszyscy stają się słuchaczami. Są też szkoły, gdzie podczas koncertu nauczycielki cały czas rozmawiają. Tłumaczę dzieciom, że będą czerpać przyjemność z muzyki, kiedy się całkowicie wsłuchają. Ale jak tu upomnieć nauczycieli? Artyści zagrają swój program tylko bardzo dobrze, a to za mało, bo potrzebny jest kontakt. W niektórych szkołach udaje się to świetnie, w innych jest gorzej. Ale i po takim gorszym dniu zdarza się, że przychodzi do mnie uczeń i dziękuje za piękną muzykę. A ja się cieszę, bo ktoś wysłuchał!

- Te pojedyncze "dziękuję" chyba wiele dla pana znaczą?
- Przez całe lata w jednej szkole mieliśmy okropnie pod górkę. Po dwudziestu latach w innej spotykałem księdza. Powiedziałł mi, że tak dobrze wspomina czas, kiedy sam był dzieckiem i słuchał naszych koncertów. Zapytałem, w jakiej szkole. On wymienił tamtą właśnie!

- A jak się rozpoczęła pana przygoda z muzyką klasyczną?
- Po wojnie mieszkałem w Bytomiu. Urodziłem się Łęgu Tarnowskim, ale kiedy miałem 12 lat rodzice przenieśli się na Śląsk. W Bytomiu była Opera Śląska, wspaniała, ktoś powiedział, że to La Scala, albo i jeszcze więcej. Historii i polskiego uczył mnie taki przedwojenny profesor. Za włosy nas ciągnął, albo linijką wymierzał sprawiedliwość, ale go uwielbialiśmy, bo był sprawiedliwy. I to on nas całą klasą zaprowadził do opery. Na mnie wrażenie to zrobiło tak wielkie, że tej nocy już nie spałem. Nie mogłem zrozumieć, że głos ludzki może tak brzmieć i to bez żadnych mikrofonów.

- Taką miłością wiele osób darzy Filharmonię Koszalińską.
- Ogromny procent słuchaczy to nasi szkolni słuchacze, którzy przyjeżdżają z Białogardu, ze Szczecinka, z Kołobrzegu. Tam gdzie od 40 lat ja prowadzę zajęcia, ale wcześniej pan Cwojdziński, pani Kotarska i inni świetni prelegenci.

- Cieszy to pana?
- Bardzo. Audycje szkolne nie są po to, by wszystkich uczynić melomanami, ale dać wszystkim szansę poznania.

- Załóżmy, że ktoś, kto czyta naszą rozmowę, uzna, że też chce poznać muzykę klasyczną. Od czego pana zdaniem zacząć tę przygodę?
- W niektóre niedziele o godz. 12 w Filharmonii Koszalińskiej pan Bałdys prowadzi Familijny Park Sztuki. Zatem od tego. Byłem ostatnio świadkiem, jak pokazano "Bolero" Ravela. Na szesnaście minut zaległa idealna cisza.

- Poprowadzi pan Noworoczną Galę Opery i Operetki w Koszalinie. Co w programie szczególnie zasługuje na uwagę?
- Tu wszystkie rzeczy są piękne. Szczególnie duet "La ci darem la mano", kiedy to awanturnik uwodzi kolejną panią. Śpiewa do niej: "podaj mi dłoń kochanie, stąd blisko pałac mam". Ona się wzbrania, bo ma w tym dniu zaręczyny. Ale wzbrania się tylko do połowy duetu, a druga płynie jako piękny miłosny śpiew, bo on miał ten czar uwodzenia.

- Jak ubrać się na koncert do hali sportowej?
- Nie jestem ekspertem od mody, ale myślę, że pośrednio. Może nie superwieczorowo, ale panowie w garniturach i krawatach, a panie... panie zawsze wiedzą jak się ubrać. Myślę, że nie będzie ładnie przyjść w swetrze i dżinsach.

Nasza impreza: Noworoczna Wielka Gala Opery i Operetki w Koszalinie.
To propozycja zarówno dla tych, którzy klasykę kochają, znają i klasyki słuchają, ale też dla wszystkich, którzy przygodę z tym gatunkiem muzyki chcą dopiero rozpocząć. Najlepszą ku temu okazją będzie bowiem Noworoczna Wielka Gala Opery i Operetki, którą "Głos" organizuje dla melomanów z całego regionu. Na jednej scenie spotkają się najwybitniejsi polscy soliści, aby zaśpiewać arie operowe z całego świata.
Najpiękniejsze arie i duety z najsłynniejszych oper i operetek, popularne arie operetkowe oraz uwertury, ponad dwie godziny pięknej muzyki, która zabierze słuchaczy w podróż do pełnego emocji świata. Już dziś zapraszamy na niezwykły koncert, który rozpocznie się 11 stycznia o godz. 18 w hali widowiskowo-sportowej przy ul. Śniadeckich 4.
Wystąpią najwybitniejsi polscy soliści: Edyta Piasecka - sopran, Magdalena Idzik - mezzosopran, Adam Sobierajski - tenor, Adam Zaremba - baryton, a towarzyszyć im będzie Orkiestra Filharmoników Bydgoskich pod dyrekcją Marka Czekały. W programie koncertu m.in. ,,Libiamo" i ,,La donna e mobile" Verdiego, ,,Gdybym był bogaczem" ze ,,Skrzypka na dachu", ,,Usta milczą", Aria Torreadora z ,,Carmen" czy Walc Julii z ,,Romea i Julii". Ceny biletów zaczynają się już od 30 zł. Najdroższe kosztują 70 zł. Kupować je można w kasach hali widowiskowej i na www.bilety.hala.koszalin.pl

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!