Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anestezjolog nie dowiedział się w jaki sposób odbędzie karę. Prokuratura Okręgowa w Szczecinie uważa, że zasłużył na więzienie

Mariusz Parkitny
Mariusz Parkitny
Archiwum
Wiesław Sz., anestezjolog skazany na kilkanaście miesięcy więzienia za sztuczki z ukrywaniem majątku musi poczekać jeszcze tydzień na wyrok w sprawie metody odbycia kary. Chciałby ją odbyć w domu, ale według prokuratury zasługuje tylko na więzienną celę.

Dziś Sąd Apelacyjny w Szczecinie miał o tym zdecydować ostatecznie. Rozprawę jednak odwołano. Została przesunięta na 30 listopada.

- Sąd wystąpił jeszcze o akta do sądu rejonowego, aby zapoznać się dokładniej z pewnymi szczegółami - wyjaśnia sędzia Janusz Jaromin.

Miesiąc temu sąd penitencjarny zdecydował, że Wiesław Sz. może odbyć karę więzienia poza zakładem karym, czyli w domu w trybie dozoru elektronicznego, ze specjalną obrączką na nodze. Sąd zgodził się, m.in. aby lekarz w ciągu dnia od poniedziałku do soboty mógł pracować poza domem. Ale w godzinach 19-6 (a w niedzielę od 17 do 10) nie może już go opuszczać pod rygorem cofnięcia dozoru i odbycia kary w więzieniu. Sąd uznał, że takie zasady będą wystarczające, aby kara odniosła skutek.

Prokuratura jednak się z tym nie zgadza, dlatego złożyła zażalenie do sądu apelacyjnego.

- Naszym zdaniem skazany powinien odbyć karę pozbawienia wolności w zakładzie karnym. Dlatego złożyliśmy zażalenie na decyzję sądu penitencjarnego - mówiła prokurator Alicja Macugowska-Kyszka z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

Postępowanie penitencjarne toczy się za zamkniętymi drzwiami. Wiesław Sz. nie rozmawia z mediami.

16 lat temu w prywatnej klinice chirurgii plastycznej w Szczecinie pani Katarzyna nie obudziła się po operacji. Do dziś przebywa w śpiączce. Sześć lat temu sąd skazał anestezjologa, 62-letniego Wiesława Sz. za błąd w sztuce lekarskiej na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu i 1,6 mln zł odszkodowania i rentę dla pacjentki. Ale Wiesław S. nie płacił. Majątek przepisał na żonę, a nawet zaczął jej wypłacać alimenty, przez co komornik miał związane ręce. Przez kolejne lata rodzina pani Katarzyny nadal nie mogła doprosić się pieniędzy na leczenie i rehabilitację córki.

27 maja 2021 r. sąd skazał Wiesława Sz. na rok i cztery miesiące bezwzględnego więzienia za kolejne sztuczki z majątkiem. Jego żona Małgorzata dostała rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, a adwokat, który im pomagał - dwuletni zakaz wykonywania zawodu. Wszyscy dostali też po kilkadziesiąt tysięcy złotych grzywny. Wyrok miał zostać podany do publicznej wiadomości.

To był przełom w sprawie, bo groźba bezwzględnego więzienia stała się realna. Tym bardziej, że prokuratura chciała dla lekarza wyższej kary. Doszło wtedy do mediacji i ugody z rodziną pani Katarzyny. Lekarz oddał pieniądze i wraz z żoną oraz adwokatem przeprosili pacjentkę za swoje zachowanie. Pokrzywdzona (reprezentowana w sądzie przez swoją rodzinę) przyjęła przeprosiny. Ale trybów sądowych nie dało się już zatrzymać, bo apelacje od wyroku złożyła prokuratura i oskarżeni.

Mimo pojednania stron sąd utrzymał wyrok bezwzględnego więzienia dla lekarza i nie zgodził się na nadzwyczajne złagodzenie kary. W uzasadnieniu dał do zrozumienia, że gdyby nie wspaniałomyślna postawa rodziny pacjentki, wyrok mógłby być jeszcze surowszy. Zachowanie Wiesława S. określił mianem uporczywego.

Dlatego lekarz, chcąc uniknąć więzienia, złożył wniosek o odbycie kary w ramach dozoru elektronicznego, czyli ze specjalną obrączką na nodze, którą skazany musi nosić 24 godziny na dobę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Anestezjolog nie dowiedział się w jaki sposób odbędzie karę. Prokuratura Okręgowa w Szczecinie uważa, że zasłużył na więzienie - Głos Szczeciński