- Co z naszym zdrowiem? Już się nie liczy? Ważne są tylko pieniądze?- pytają.
Anna Wiśniewska mieszka w budynku, z okien którego maszt jest widoczny bardzo dobrze. - Dziękuję za taką atrakcję - kręci głową oburzona koszalinianka. - Nie mam zamiaru jeździć do onkologa. Spółdzielnia robi sobie biznes kosztem naszego zdrowia. To jest skandal - denerwuje się nasza rozmówczyni.
W podobnym tonie wypowiadają się inni, którzy mieszkają w pobliżu nowego masztu. - Nie wygląda to najlepiej. Słyszałam o podobnym maszcie na wieżowcu przy ul. Jana Pawła II. Tam też bym nie chciała mieszkać. Tylko że tutaj to muszę żyć - załamywała ręce pani Jadwiga. Inni pytali, dlaczego spółdzielnia w ogóle nie zapytała ludzi, czy życzą sobie takiej inwestycji. - I ile na tym spółdzielnia zarobi? - dodawano.
Maszt budzi sporo kontrowersji. Stanisław Górawski, prezes spółdzielni "Na skarpie", jest jednak spokojny. - Są wszelkie dokumenty, wyliczenia i wyniki badań, które stwierdzają, że maszt nie ma żadnego wpływu na zdrowie mieszkańców - mówi. Dokumenty te - zapewnia - są dostępne w spółdzielni i można je sobie przeglądnąć.
- Jest też pozwolenie na budowę, a nawet pisma wojewody, do którego mieszkańcy wysłali skargę. Wojewoda stwierdził jednak, że nie ma podstaw, by unieważnić wydane pozwolenie na budowę - mówi dalej prezes.
Według niego to nie on powinien informować o tej inwestycji, ale sam inwestor, ewentualnie urząd, który wydawał pozwolenie.
Ile spółdzielnia na tym zarobi? - Nie wiem, czy mogę zdradzić tę sumę. Powiem tak: pieniądze zostaną przekazane tylko na ten budynek - odpowiada Stanisław Górawski.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że do kasy spółdzielni rocznie będzie wpływało kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?