MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Archeolog o odkopanym królu: "O tak sensacyjnym odkryciu najczęściej decyduje przypadek" [WIDEO]

Piotr Polechoński
Wideo
od 7 lat
Fragmenty poszukiwanego od 80 lat najsłynniejszego, koszalińskiego pomnika kilka tygodni temu trafiły do miejscowego Muzeum zaraz po tym, jak zostały odnalezione. Co dalej z największym odkryciem w Koszalinie? Czy archeologiczne prace będą kontynuowane w miejscu sensacyjnego znaleziska? Co jeszcze może skrywać ziemia w tym miejscu? Czy to prawda, że na odkopanych fragmentach rzeźby są ślady po kulach? M.in. o tym przed naszymi kamerami mówi archeolog Jacek Borkowski w rozmowie z „Głosem”.

Jak już pisaliśmy niedawne odnalezienie słynnego pomnika Fryderyka Wilhelma I wzbudziło wielką sensację w mieście. Pomnik ten został postawiony w 1724 roku na koszalińskim rynku, aby zaginąć w niejasnych okolicznościach w roku 1943. Najpierw natrafiono na fragmenty rzeźby, które sugerowały, że to poszukiwany monarcha. Kilka dni później odkopano korpus postaci króla. - To ten pomnik – ocenili zgodnie historycy i konserwatorzy zabytków.

Do odkrycia doszło na prywatnej działce należącej do Marcina Ziemlanikowa. Ta znajduje się na obrzeżach miasta, w kierunku Mścic i Mielna. Na razie wszystkie odnalezione fragmenty trafiły na dziedziniec w Muzeum w Koszalinie (zostaną tu profesjonalnie odrestaurowanie, w przyszłości zostanie wytypowane miejsce na ich stałą prezentację).

Archeologicznymi pracami kieruje, przy pełnej współpracy z właścicielem terenu, kieruje archeolog Jacek Borkowski. Ujawnia, że aktualnie trwa krótka przerwa techniczna spowodowana tym, że przed przystąpieniem do dalszych prac trzeba niezbadany dotąd teren uporządkować i wyrównać. - Właściciel działki deklaruje, że zrobi to w najbliższych dniach. Gdy to się stanie od razu wracamy z pracami – zapowiada archeolog. Uważa, że ziemia może skrywać jeszcze fragmenty pomnika, w tym ramiona monarchy, a przede wszystkim jego głowę, która jak dotąd nie została znaleziona. - Być może jednak, że części, których brakuje, zaginęły bezpowrotnie. Może stało się to podczas transportu, może pomnik zdewastowali wkraczający na ten teren Rosjanie, bo na odkopanych fragmentach najprawdopodobniej widać ślady po kulach, choć te będą jeszcze badane. Tak więc może być tak, że nie wszystkie tajemnice związane z tym odkryciem zostaną rozwikłane – podkreśla Jacek Borkowski. Czy był zaskoczony, że akurat w tym miejscu pomnik został ukryty?

Koszaliński pomnik Fryderyka Wilhelma I przez ponad 200 lat był znakiem rozpoznawczym miasta. Stał w centralnym punkcie Rynku Staromiejskiego. Postawili go mieszczanie w 1724 roku, wdzięczni za to, że monarcha, po straszliwym pożarze w 1718 roku, zdecydował się odbudować miasto i z własnej kieszeni wyłożył część pieniędzy.

Pomnik zdemontowano w czasie II wojny światowej. W 1943 roku został zdjęty z cokołu z dwóch powodów: po pierwsze, chodziło o jego renowację, bo znajdował się w bardzo złym stanie, a po drugie, obawiano się tego, że alianckie naloty dosięgną też Koszalin. Potem przewieziono go do magazynu przy obecnej ulicy Morskiej. I tutaj pewne i stuprocentowe informacje się kończyły.
Wielokrotnie miłośnicy historii próbowali go odnaleźć, ale bezskutecznie.

Wśród licznych teorii, co się mogło z nim stać, dominowały dwie: albo został ukryty w wąwozach Góry Chełmskiej (w 2007 roku były tam prowadzone poszukiwania), albo szukać go trzeba w kierunku Mścić i Mielna. Prawdziwa okazała się ta druga hipoteza. Ku niej też od zawsze skłaniał się Jacek Borkowski. - Góra Chełmska nigdy mnie nie przekonywała, liczne przesłanki wskazały na kierunek mieleński. I okazało się, że to był kierunek właściwy – mówi nasz rozmówca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gk24.pl Głos Koszaliński