MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Arkadiusz Klimowicz w sądzie i sprawa o pomówienie

Rafał Nagórski [email protected]
Arkadiusz Klimowicz (z lewej) przygotowuje się do rozprawy ze swoim adwokatem Krzysztofem Kaszubskim
Arkadiusz Klimowicz (z lewej) przygotowuje się do rozprawy ze swoim adwokatem Krzysztofem Kaszubskim Radosław Brzostek
Znany przedsiębiorca oskarża burmistrza Darłowa o pomówienie. Przed Sądem Rejonowym w Koszalinie ruszył proces w tej sprawie.

Po nieudanej rozprawie pojednawczej wczoraj miało dojść do pierwszego sądowego starcia obu panów. Na sali rozpraw stawił się jednak tylko Arkadiusz Klimowicz. Zabrakło oskarżającego go biznesmena.

O ich konflikcie słyszy się od wielu lat, ale tłem pierwszej sądowej batalii stały się fałszywe teczki SB krążące w ubiegłym roku po Darłowie i sugerujące, że burmistrz był tajnym współpracownikiem o kryptonimie Medyk. Walczący o swoje dobre imię Arkadiusz Klimowicz złożył w tej sprawie doniesienie do prokuratury. Wskazany w nim skłócony z nim biznesmen usłyszał już nawet zarzut i czeka na pierwszą kwietniową rozprawę.

Problem w tym, że nazwisko owego przedsiębiorcy - jako osoby stojącej za "produkcją" teczek - pojawiło się w jednej z relacji prasowych zamieszczonych też na stronie internetowej Klimowicza. - Stąd teraz ten pan oskarża mnie o pomówienie. To oczywiście nic innego jak próba odwrócenia uwagi od sprawy, w której to on jest oskarżony - mówił nam wczoraj Arkadiusz Klimowicz, a po chwili składał przed sądem długie wyjaśnienia.

Mówił o tym, że oskarżającego go biznesmena zna od około 10 lat, że kiedyś ich relacje były bardzo dobre, a pierwszy konflikt wybuchł po tym, jak miasto nie umorzyło jego firmie części podatków. Najwięcej miejsca poświęcił oczywiście teczkom SB i swoim podejrzeniom, kto stał za ich spreparowaniem.

Klimowicz przypomniał spotkanie w darłowskim ratuszu, na którym po raz pierwszy usłyszał od owego przedsiębiorcy, że ten ma na niego "haki". Później były SMS-y i skany stron rzekomych teczek wysyłane na telefon komórkowy. - Był też telefon od tego pana, w którym poinformował mnie, że jedzie z Warszawy i w aucie ma "moją" teczkę. A później w mieście ruszyła fala plotek, zaczęły krążyć ulotki i papiery stawiające mnie w niekorzystnym świetle - mówił przed sądem burmistrz, który przypomniał też, że jedna z osób przyznała mu się do całej akcji i powiedziała kto za wszystkim stoi. - Nagrałem ją dyktafonem i nagranie przekazałem prokuraturze. Szantaż teczkami miał służyć jednemu: by miasto odstąpiło od prawa pierwokupu elewatorów zbożowych, które po wygranym przetargu miały trafić w ręce oskarżającego mnie biznesmena - odpowiadał burmistrz.

Na następnej rozprawie wyznaczonej na maj na pytania sądu ma odpowiadać biznesmen. Obrońca Arkadiusza Klimowicza zgłosił też wnioski o przesłuchanie świadków, wśród których jest m.in. poseł PO Stanisław Gawłowski, który również padł ofiarą fałszywych teczek kolportowanych w Darłowie.

Nieobecny wczoraj na rozprawie biznesmen wcześniej mówił nam, że z fałszywymi teczkami nie ma nic wspólnego. - Burmistrz twierdzi, że produkowałem materiały i dokumenty przeciwko niemu. To jakaś bzdura. Ja po prostu chcę mu udowodnić, że źle prowadzi miasto i o to cała awantura - zaznaczył.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!