Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Awantura o sieć

(ima)
Młodzi ekolodzy z Greenpeace przekazują sporną sieć kołobrzeskiemu rybakowi.
Młodzi ekolodzy z Greenpeace przekazują sporną sieć kołobrzeskiemu rybakowi. Karol Skiba
Nabrzeże rybackie w Kołobrzegu, wczorajsze przedpołudnie. Po jednej stronie grupa kołobrzeskich rybaków, po drugiej młodzi ludzie ze znanej organizacji ekologicznej Greenpeace.

Po środku tłumek dziennikarzy. Atmosfera aż ciężka od emocji. Awantura wisi w powietrzu…
- To wy złamaliście prawo samowolnie zabierając moje sieci! Teraz moim kosztem robicie sobie reklamę! - Eugeniusz Molenda, rybak z 30-letnim stażem, armator kutra Koł-79 z widocznym trudem opanowywał nerwy. - Oddajemy panu sieci, zastawione w miejscu, w którym nie miał pan prawa łowić - glos Katarzyny Guzek, koordynatora kampanii Greenpeace Polska, brzmiał znacznie spokojniej.
Poszło o dorsze. A dokładniej o sieci na tę rybę, na które 13 września natknął się należący do Greenpeace statek "Arctic Sunrise" z 28 osobową, międzynarodową załogą na pokładzie. Sieć znajdowała się 3,5 mili morskiej na wschód od granicy dzielącej Bałtyk na część zachodnią dostępną połowom dorszowym i wschodnią, gdzie jeszcze przez dwa dni (do 15 września) obowiązywał zakaz. Ekolodzy zabrali sieci. Na miejscu zostawili boję z napisem "Stop kłusownictwu". Późniejszy kontakt z Inspektoratem Rybołówstwa pozwolił na identyfikację właściciela sieci. - To prawda, że zabierając je złamaliśmy prawo, ale każdy powinien reagować, gdy popełnia się przestępstwo. To nie jest żadem zamach na polskiego rybaka. Nawet współczujemy temu panu, bo widać, że bardzo się denerwuje, ale tak samo zachowalibyśmy się, w przypadku Finów czy Duńczyków, czy kogokolwiek - mówiła Magda Figura przedstawicielka ekologów.
- To jakaś bzdura. Wszystkie sieci zastawiliśmy po zachodniej stronie. Ta najwidoczniej zdryfowała. Co z tego, że nie było wiatru? Sieci znoszą przecież także prądy morskie - mówił Eugeniusz Molenda. - Szukaliśmy jej. Pływaliśmy blisko statku Greenpeace. Nikt z nich nie zadał sobie trudu, żeby nawiązać z nami kontakt, zadać pytanie. Naszą własność zabrali po cichu a oddają podczas jakiegoś spektaklu. Przecież nasz kuter jest monitorowany. Łatwo ustalić gdzie pływaliśmy. Czy myślicie, że na dwa dni przed końcem okresu ochronnego ryzykowałbym kłusując? I tak prawie trzy miesiące stałem w porcie…

Greenpeace

Greenpeace

to założona w roku 1971 w Kanadzie międzynarodowa organizacja pozarządowa zajmująca się głównie ochroną środowiska. Działa w 40 krajach. Finansowana jest przez indywidualnych członków i sympatyków, nie przyjmuje pieniędzy od firm i rządów, co ma gwarantować jej niezależność. Najgłośniej było o ekologach w 1985 r., gdy flagowy statek organizacji Rainbow Warrior, protestujący przeciw próbom atomowym na Pacyfiku, został zatopiony w Nowej Zelandii przez francuskie siły specjalne. Zginął jeden z działaczy.

Nagłośnionemu przez Greenpeace przekazywaniu sieci przyglądał się wczoraj Marek Jóźwiak z Inspektoratu Rybołówstwa w Kołobrzegu. - Przesłuchamy obie strony, wyjaśnimy sprawę. Zgodnie z prawem, ci młodzi ludzie faktycznie nie mieli prawa sami podejmować cudzych sieci. Jeśli jednak okaże się, że armator złamał prawo, grozi mu grzywna.
"Arctic Sunrise" nie wpłynął wczoraj do kołobrzeskiego portu. To zbyt duża jednostka. Został na redzie. Na pokładzie są młodzi Niemcy, Duńczycy, Finowie, Kanadyjczyk, Polacy a nawet obywatel Ghany. Statek jest na wodach Bałtyku w ramach ekspedycji "W Obronie Oceanów". Jak deklarują działacze Greenpeace, ich zadaniem jest też nagłośnienie problemu kłusownictwa w regionie i potrzebę tworzenia rezerwatów morskich, które mają pomóc w odbudowie populacji dorszy w Bałtyku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!