Trzecie spotkanie ćwierćfinałowe lepiej rozpoczęli zielonogórzanie, ale po kilku minutach gra się wyrównała i żadna z drużyn nie była w stanie uzyskać większej przewagi. Dopiero w drugiej częsci do przodu wysforowali się zielonogórzanie, głównie za sprawą dynamicznym wejść Waltera Hodge'a oraz agresywnej gry pod koszami i w półdystancie Olivera Stevicia.
Koszalinianie za to razili nieskutecznością w ataku. I nie było to winą szczególnie szczelnej defensywy Stelmetu, co błędów własnych. Wiele rzutów z dystansu i półdystansu nie tylko nie trafiało do kosza, ale często nawet nie dotykało obręczy. Można było wręcz odnieść wrażenie, że to zielonogórzanie grają u siebie, a Akademicy kompletnie nie znają tych koszy.
Grę AZS nieco ożywiło dopiero wejście i kilka dynamicznych rajdów Artura Mielczarka, ale to było za mało na gości, którzy pierwszą kwartę zakończyli prowadzeniem 27:18.
Podobnie gra obu zespołów wyglądała w kolejnej odsłonie. Koszainianie znów nie znajdowali recepty na Hodge'a i Stevicia (po 13 pkt.) doskonale rozprowadzanych na pozycje przez Łukasza Koszarka i Quintona Hosleya (odpowiednio 5 i 4 as.). Do tego Akademicy kompletnie nie radzili sobie na tablicach (11:19 w zbiórkach), a swoje dołożyli także sędziowie, którzy kilka razy odgwizdali gospodarzom kontrowersyjne faule.
W efekcie z minuty na minutę rosła przewaga gości i na 30 sek. przed końcem pierwszej połowy wynosiła już 19 pkt. Nieco zmniejszył ją celną trójką Bartłomiej Wołoszyn (6 pkt.), ale równo z końcową syreną Stević ustalił wynik do przerwy na 51:33.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?