Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

AZS wygrywa z Asseco po horrorze 68:66 [wideo]

Jacek Wójcik
Jacek Wójcik
Gdyby wtorkowy mecz trwał tylko 30 minut, nie byłby wart opisu. Jednak w czwartej kwarcie przegrywający przez całe spotkanie rzucili się do odrabiania strat i doprowadzili do dogrywki. Ostatecznie wygrali 68:66.

Pierwszy mecz w dolnej szóstce był zarazem starciem dwóch pretendentów do jej wygrania i awansu do play-off. Do tego stanowił debiut Igora Milicicia, który pod koniec zeszłego tygodnia zastąpił w roli trenera Gaspera Okorna.

Zdecydowanie lepiej zaczęli gdynianie, którzy po blisko pięciu minutach prowadzili już 8:0. Niemoc Akademików przełamał celną trójką dopiero Artur Mielczarek. Kapitan AZS jednak kompletnie nie radził sobie w obronie z Fiodorem Dmitriewem (7 pkt. w I kwarcie) i chwilę potem został zastąpiony przez Barłomieja Wołoszyna. Ten od pierwszych chwil pokazywał nieustępliwość w
obronie, ale jednym z bohaterów spotkania stał się dopiero w drugiej połowie.

Wcześniej ani on, ani żaden z jego kolegów nie potrafił wziąć na siebie ciężaru gry i, mimo że Asseco nie grało rewelacyjnie, utrzymywało bezpieczną przewagę. W AZS fatalnie prezentowali się zwłaszcza LaceDarius Dunn i Jeff Robinson - ten pierwszy bezmyślnie pchał się pod kosz, a ten drugi nie mógł się wstrzelić z półdystansu. Zresztą z rzutami za dwa punkty miała problem cała drużyna. W pierwszej kwarcie nie trafiła żadnego, a przez 20 minut zaledwie 2/16 prób, punktując niemal wyłącznie z dystansu i rzutów wolnych.

To nie dawało żadnych szans na nawiązanie walki i przewaga Asseco utrzymyała się na poziomie 6-8 punktów. Oprócz Dimitriewa, pierwsze skrzypce w zespole z Trójmiasta grali Łukasz Seweryn oraz A.J. Walton. Ten ostatni, MVP rundy zasadniczej w PLK przypieczętował pierwszą połowę rajdem przez całe boisko, zakończonym efektownym wsadem.

Początek drugiej połowy niczego nie zmienił w postawie obu drużyn. Wciąż inicjatywę mieli goście, a gospodarze grali bardzo chaotycznie i popełniali mnóstwo strat. Niestety, do poziomu kolegów wpasował się w tym okresie nawet Krzysztof Szubarga, kilkakrotnie łatwo tracąc piłkę. Ożywił się za to Darrell Harris, który dzielił i rządził na tablicach, dając Akademikom gigantyczną przewagę w zbiórkach. Niestety nie przekładała się ona na skuteczne ponowienia i w pewnym momencie przewaga Asseco sięgnęła już 11 punktów.

Wtedy sygnał do ataku dał - od początku znakomity w defensywie - Bartłomiej Wołoszyn (9 pkt., 7 zb.). Jego dwie akcje z rzędu przyniosły pięć punktów i pozwoliły AZS zbliżyć się do rywali na taki sam dystans. Co ciekawe, w drugiej części trzeciej kwarty gospodarze grali bez nominalnego rozgrywającego, a mimo to w pewnym momencie tracili już tylko dwa punkty. Ostatecznie jednak na ostatnią odsłonę oba zespoły wyszły przy wyniku 43:37 dla gdynian.

Dopiero w czwartej kwarcie tak naprawdę mecz się zaczął, a oba zespoły przystąpiły do niej maksymalnie skoncentrowane. Koncert gry kontynuował Walton (21 pkt., 6 as.), a wspierali go Seweryn (12 pkt.)oraz Filip Matczak (11 pkt.). Koszalinianie w końcu jednak przeciwstawili rywalom bardziej zespołową grę (większość z ośmiu asyst AZS zanotował w tej części), a i ponowienia po zbiórkach w ataku były dużo skuteczniejsze.

Pierwsze punkty w meczu zdobył Jeff Robinson (4/12 z gry), ale niekwestionowanym królem pod koszami był Harris, który zaliczył double-double (19 pkt., 14 zb.), a do tego wymuszał liczne fule. Niczym człowiek-orkiestra znakomicie odnajdywał się również na dystansie, trafiając dwie z trzech prób za trzy.

Mimo to AZS wciąż nie potrafił dojść rywali, a - ku rozpaczy kibiców - trener Milicić w decydujących chwilach dawał szanse na przełamanie bezproduktywnemu Dunnowi. Ten jednak punktował tylko z rzutów wolnych (0/7 z gry).

W samej końcówce obaj trenerzy wykorzystali więcej przerw na żądanie niż przez resztę spotkania, a na parkiecie trwały koszykarskie szachy przesycone taktycznymi faulami. W końcu Krzysztof Szubarga akcją 2+1 doprowadził do remisu 62:62, a Asseco - mimo piłki w ręku - nie potrafiło przesądzić o swoim zwycięstwie.

Doszło do dogrywki, w której oba zespoły grały bardzo nerwowo. Gdynianie nie wykorzystywali licznych okazji z dystansu (fatalnie pudłował zwłaszcza Przemysław Frasunkiewicz), z kolei Akademicy często mylili się spod samej obręczy. Ostatecznie tę wojnę nerwów wygrali koszalinianie, którzy w dogrywce wyszli na pierwsze prowadzenie w meczu i nie oddali go już do końca.

AZS zwyciężył 68:66 i zdobył pierwsze punkty w walce o dwa ostatnie miejsca w play-off. W najbliższą sobotę podejmie Jezioro Tarnobrzeg.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!