Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Baltops 23. Rosjanie na Bałtyku zostali zapędzeni do narożnika, ale...

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Nawet jeśli obserwujemy na Bałtyku próbę odgrywania zimnowojennego teatrum przez Rosjan, to różnica jest taka, że rosyjska trupa jest bardzo słaba. Co nie zmienia faktu, że zdolna jest do nieszablonowych, desperackich posunięć - uważa prof. Krzysztof Kubiak, politolog i historyk wojskowości.

Niezliczone możliwości - tak o zdolnościach bojowych zespołu sformowanego na czas ćwiczeń Baltops 23 mówił wiceadmirał Thomas E. Ishee dowodzący amerykańską 6 Flotą i jednocześnie zespołem NATO operującym na Bałtyku. Siły desygnowane przez Sojusz na Bałtyk nie są małe, co widać choćby po fotografiach zespołu okrętów ćwiczących w ramach Baltops. W sumie 19 krajów Sojuszu oraz Szwecja wystawiły 50 okrętów z 6 tys. marynarzy na pokładach, 45 samolotów.

Czego można się zatem obawiać? Formuły tzw. szalonego Iwana, brutalnych, asymetrycznych rosyjskich działań na morzu, np. przeciw żegludze handlowej, gazociągom, podmorskim liniom energetycznym. Tegoroczne ćwiczenia natowskie mogą mieć właśnie taki kontekst - niemal w tym samym czasie Rosjanie wyprowadzili z baz całą swoją Flotę Bałtycką. To gra nerwów - mówi prof. Krzysztof Kubiak z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, politolog, historyk wojskowości.

Bałtycka geopolityka

Siły NATO na Bałtyku powitały w tym roku w swoim składzie okręty fińskie, po raz pierwszy oficjalnie w składzie Sojuszu. Wszystko wskazuje na to, że wkrótce oficjalnie w NATO będzie już Szwecja. Oznacza to osiągnięcie nad Rosją strategicznej przewagi przez zachodnie państwa w basenie Morza Bałtyckiego. Wręcz przygniatającej.

- Rosja cofnęła się, w konsekwencji swoich agresywnych działań, do czasów Piotra I. Zwróćmy uwagę, wszystkie zdobycze terytorialne, które przekładały się na status bałtyckiego mocarstwa, zostały zaprzepaszczone: Litwa, Łotwa, Estonia, Finlandia, a i dodatkowo Szwecja, która zrezygnowała ze swojego paradygmatu nieuczestnictwa w koalicjach wojskowych, przyłączyły się do NATO. Z pewnym przekąsem można powiedzieć, że Putin osiągnął to, czego nie udało się wielu innym, wybitnym władcom - doprowadził do tego, że Bałtyk stał się wewnętrznym, strategicznym jeziorem. Tyle tylko, że nie rosyjskim, a natowskim - podkreśla prof. Krzysztof Kubiak z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, politolog, historyk wojskowości.

- Stany Zjednoczone i NATO wskazują, że Bałtyk jest bardzo istotnym akwenem dla Sojuszu, a ciągłe ćwiczenia i zgrywanie możliwości bojowych na tym akwenie to wyraźna manifestacja, że tego akwenu i tej części świata nie odpuszczą. Kolejne ćwiczenia Baltops to zatem bardzo silny komunikat polityczny - obecność NATO na Bałtyku nie tylko trwa, ale się umacnia. Operacyjny wymiar tych ćwiczeń jest równie istotny. Sojusznicy stale podnoszą tzw. interoperacyjność swoich sił, krótko mówiąc, sprawność i gotowość do działania - mówi dr Łukasz Wyszyński, politolog Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni, ekspert stosunków międzynarodowych.

Bezpieczni? Może być różnie...

Łukasz Wyszyński i Krzysztof Kubiak wskazują, że bezpieczeństwo na Bałtyku niekoniecznie musi być kwestią przesądzoną. - Jest wręcz przeciwnie - mówi dr Wyszyński i wskazuje na liczne, „miękkie” cele, atrakcyjne dla wrogo nastawionych Rosjan - morskie obiekty infrastruktury krytycznej - gazociągi, porty, elektrownie wiatrowe czy szlaki żeglugowe.

ZOBACZ TEŻ: Baltops 2022. Brytyjski lotniskowiec HMS Prince of Wales na Bałtyku

- Rosjanie zdają sobie sprawę z tego, że zostali wypchnięci w rejon wschodniej części wybrzeża Zatoki Fińskiej. Zdają sobie też sprawę z konsekwencji tego stanu. I jestem przekonany, że w jakiś sposób reagować będą. Kwestia jest bardzo szeroka, ale nie można wykluczyć scenariusza zakładającego próby odzyskania szczególnego wpływu na sytuację w basenie Morza Bałtyckiego - mówi prof. Krzysztof Kubiak.

- Rozszerzenie NATO wykreśla istotną pozycję Rosji na Bałtyku, co ma odzwierciedlenie w dokumentach doktrynalnych nowej strategii morskiej Federacji Rosyjskiej. Rosjanie, z dość ograniczonym potencjałem Floty Bałtyckiej, nie mają szans przeciwstawić się dominacji natowskiej nad tym akwenem. Mówimy wręcz o braku możliwości wsparcia okrętami z innych akwenów, nie mówiąc już o planach rodem z czasów ZSRR zajęcia Cieśnin Duńskich. Do tego pamiętajmy, Rosjanie muszą skupić się na wojnie w Ukrainie. To wszystko sprawia, że ich działania mogą mieć wymiar ograniczony. Bo tak samo jak NATO i USA nie odpuszczą Bałtyku, tak samo tego akwenu nie odpuszczą Rosjanie. To jest pewne - zaznacza ekspert z AMW.

Scenariusz „pełnoskalowych” rosyjskich działań przeciwko siłom natowskim może wydawać się mało prawdopodobny w najbliższej przyszłości, natomiast wykorzystanie narzędzi hybrydowych należy brać za bardzo prawdopodobne. Np. zakłócanie szlaków żeglugowych z wykorzystaniem podmorskiego drona uderzającego w gazowiec, masowiec zmierzający do Gdyni, ataki na porty państw bałtyckich, Polski czy Szwecji.

- Sytuacja nie rozwija się generalnie dla nas źle. Rosja jest zepchnięta do narożnika. Niemniej zdrowy rozsądek każe się liczyć z bardzo szerokim spektrum działań ze strony Kremla. Natomiast patrząc na rezultaty hybrydowych działań rosyjskich, czy to na Bałkanach, czy w Europie Środkowej, a nawet na Ukrainie, specjalnych rezultatów nie przyniosły. Rosja może stanąć wobec dylematu, czy działać brutalniej, bardziej zdecydowanie albo nie działać wcale. Na opcję działań brutalnych musimy być również przygotowani - mówi prof. Kubiak.

Czy do prowokacyjnych ruchów Rosjan należą również równoległe do Baltops 23 ćwiczenia Floty Bałtyckiej? Mamy sytuację, gdy w jednym czasie na dość małym akwenie znajdują się dwie duże, uzbrojone grupy okrętów stron, które nie są nastawione do siebie przyjaźnie.

- W historii było bardzo wiele sytuacji, gdzie duże i nastawione konfrontacyjnie zgrupowania okrętów operowały na tym samym akwenie. Incydentów różnego rodzaju, w podobnych sytuacjach, było bardzo wiele. Mieliśmy np. wielokrotnie przeloty rosyjskich samolotów bojowych nad okrętami państw NATO, na Bałtyku czy Morzu Czarnym, a gdybyśmy spojrzeli na podobne zdarzenia w Cieśninie Tajwańskiej czy na Morzu Południowochińskim, to będziemy mieli jeszcze większy ogląd takich sytuacji. Myślę jednak, że w kontekście Baltops 23, przy tak poważnej koncentracji sił NATO, prowokacje w trakcie ćwiczeń ze strony Rosji byłyby czymś kompletnie bezcelowym. Rosjanie będą raczej skupiać się, w dłuższej perspektywie czasu, na wywoływaniu kryzysów, które nie będą wskazywały bezpośrednio na ich zaangażowanie - mówi dr Wyszyński.

Pół wieku Baltops

Największe ćwiczenia natowskich sił morskich na Bałtyku odbywają się po raz 52. Polacy od 1999 roku uczestniczyli w tych manewrach jako pełnoprawny członek.

- Baltops to ćwiczenia realizowane systematycznie, konsekwentnie. Co ciekawe, z inicjatywy Stanów Zjednoczonych, choć oczywiście pod sztandarem i dowództwem NATO. Kiedy Amerykanie zaproponowali takie działania ponad 50 lat temu, sytuacja polityczna na Bałtyku była zgoła inna. Można powiedzieć, że była zachowana pewna proporcja sił między Sojuszem Północnoatlantyckim a ówczesnym Układem Warszawskim. Potem mieliśmy, po upadku ZSRR, okres odprężenia, gdy w ramach programu Partnerstwo dla Pokoju rosyjska flota była zapraszana do udziału w Baltops. Dzisiaj ćwiczenia te mają zupełnie inny kontekst geopolityczny. Mamy wojnę na Ukrainie, Finlandia jest już członkiem NATO, a Szwecja jest w procesie akcesyjnym. Układ sił na Bałtyku zmienił się diametralnie - dodaje dr Łukasz Wyszyński.

Prof. Piotr Mickiewicz, politolog z Uniwersytetu Gdańskiego, rywalizację nieprzyjaznych sobie państw na morzu, mających sprzeczne interesy, określił mianem morskiej szachownicy (tak zatytułował jedną ze swoich książek). Tak można by odczytywać wyprowadzenie okrętów z portu w Bałtyjsku w czasie, gdy na morzu jest ćwiczący, silny zespół natowski.

- Ćwiczenia Baltops od samego początku, mimo wymiaru wojskowego, były przedsięwzięciem o silnym kontekście politycznym. Tak było w czasie zimnej wojny, a zwłaszcza po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce. Tak jest też i obecnie. Powiedziałbym, że Rosjanie próbują różnych zagrywek zgodnie ze wzorcem zimnowojennym, stosują zimnowojenny sztafaż metod. Jednak w odróżnieniu od tamtego okresu ich rzeczywisty zbiór figur na tej szachownicy jest w tej chwili bardzo słaby - podkreśla Krzysztof Kubiak. - Flota Bałtycka jest cieniem tego, czym była w latach 80., nawet w latach 90. XX wieku, a i potęga rosyjska jest cieniem tego, czym dysponował Związek Sowiecki, który, jak pamiętamy, za pomocą Układu Warszawskiego sięgał terytorialnie np. pod Zatokę Kilońską. Zatem nawet jeśli obserwujemy próbę odgrywania zimnowojennego teatrum, to różnica jest taka, że rosyjska trupa jest bardzo słaba. Co nie zmienia jednak faktu, że zdolna jest do nieszablonowych, desperackich posunięć - podkreśla prof. Krzysztof Kubiak.

W polityce rosyjskiej poważną rolę odgrywa propaganda skierowana do odbiorców wewnętrznych. Czy morska demonstracja na Bałtyku jest komunikatem Kremla do Rosjan: Stawiamy czoło NATO na morzu?

- Czymś zupełnie naturalnym jest, że w przypadku ćwiczeń morskich którejkolwiek ze stron, NATO oraz Rosji, a wcześniej Układu Warszawskiego, owa druga strona wysyłała swoje jednostki, które miały pełnić zadania rozpoznawcze, przebywać w określonej bliskości do ćwiczących okrętów. Takie działania zawsze denerwowały stronę, która ćwiczy. Rosjanie i NATO robili dokładnie to samo, manifestując swoją obecność. To jasny przekaz: znamy wasz potencjał, obserwujemy, co robicie, i będziemy wyciągać wnioski. Czym innym jest jednak sytuacja, kiedy staramy się wyprowadzić z portu większy potencjał. I rzeczywiście dzisiaj bardzo duża jest potrzeba w Rosji, żeby manifestować „do wewnątrz” sprawczość rosyjskich sił zbrojnych, możliwość ich zastosowania na różnych kierunkach. Wojna na Ukrainie to jest jeden teatr. Działania oddziałów „wolnych Rosjan” przy granicy z Ukrainą to na pewno duży cios wizerunkowy, więc Kreml chce pokazać, że na Morzu Bałtyckim czy nawet na Pacyfiku Rosja cały czas jest w stanie równolegle wystawić swoje siły. Jest też druga płaszczyzna. Chodzi o komunikat wysłany bezpośrednio do NATO, nadbałtyckich państw Sojuszu, że Rosja się nie boi, że jej morskie zgrupowanie na Bałtyku jest aktywne - wskazuje Łukasz Wyszyński.

Ćwiczenia Baltops 22

Ostatnie dni ćwiczeń Baltops 22 - okręty NATO na Bałtyku pok...

Szalony Iwan na horyzoncie

Dr Łukasz Wyszyński wskazuje, że to od postawy Rosjan zależy ewentualna eskalacja w basenie Morza Bałtyckiego.

- Dokumenty doktrynalne, ale przede wszystkim ograniczone możliwości gospodarcze i militarne stopują potencjał zbrojny Rosjan na Bałtyku, ale też nie należy się łudzić, że ten akwen oddadzą, kolokwialnie mówiąc „zwiną” Flotę Bałtycką - tłumaczy Łukasz Wyszyński. - Ze względu na infrastrukturę portową, handlową, interesy ekonomiczne, na zabezpieczenie wojskowe obwodu królewieckiego byłoby to z ich punktu widzenia niewłaściwe. Nie mówiąc już o potencjale nacisku na państwa natowskie, na Polskę, na Niemcy czy państwa bałtyckie, m.in. poprzez działania hybrydowe. Dziś Rosjanie są w stanie wyprowadzić okręty, prowadzić ćwiczenia, ale myślę, że w dłuższej perspektywie czasu będą myśleli nad tym, żeby dopasować zdolności Floty Bałtyckiej do nowej dla nich sytuacji geopolitycznej. Myślę jednak, że postawią głównie na działania asymetryczne, poniżej progu wojny oraz generowanie kryzysów: politycznych i gospodarczych, które będą utrudniały żeglugę i wykorzystywanie infrastruktury krytycznej.

- Mamy dziś na Bałtyku próbę nerwów, wzajemne badanie intencji i będziemy takich sytuacji mieli więcej. Natomiast jest to o tyle niebezpieczne, że każdy taki epizod, nawet jeżeli zaplanowany politycznie, ma swoją dynamikę o charakterze czysto ludzkim, osobowościowym. Komuś mogą puścić nerwy, ktoś może zginąć… Taki incydent mogą podchwycić rosyjskie media i kierownicze ośrodki polityczne. Będą przymuszone do działania przez trwającą w tym państwie od wielu miesięcy ultra histerię patriotyczną. To stan napięcia mogący nakręcić się praktycznie sam. Musimy dodatkowo pamiętać, że Zachód i Rosja działają w obrębie zupełnie innej kultury strategicznej. W związku z tym szacowanie ewentualnych posunięć przeciwnika według naszej logiki jest prostą drogą do popełnienia błędu. W literaturze zachodniej, dotyczącej rywalizacji morskiej w okresie zimnej wojny, mieliśmy przykłady na to, że Rosjanie są w pewnych momentach gotowi wykonać manewr tzw. szalonego Iwana. Pojęcie to zresztą spopularyzował w swojej twórczości Tom Clancy. Musimy być na to gotowi - podkreśla prof. Krzysztof Kubiak.

Pojęcie „szalonego Iwana” można rozumieć jako bardzo ryzykowne manewry rosyjskich okrętów czy samolotów w pobliżu zachodnich jednostek, mogące skutkować sytuacjami awaryjnymi. To także szafowanie życiem własnych żołnierzy czy ludności cywilnej. Podobnie można traktować kompletnie nielogiczne ambicje mocarstwowe i powodowane nimi decyzje polityczne. „Szalonym Iwanem” można określić niedawne zniszczenie tamy w Nowej Kachowce na Ukrainie.

- To jest właśnie owo odbicie rosyjskiej kultury strategicznej - mówi prof. Kubiak. - Ona skutkuje np. próbami wykazania się np. oficera stosunkowo niskiego szczebla szczególnym rodzajem męstwa, niezłomności. Chojractwem wręcz, przedkładanym ponad chłodne rachunki polityczne. To jest właśnie mechanizm w sposób idealny kreujący środowisko „szalonego Iwana”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Baltops 23. Rosjanie na Bałtyku zostali zapędzeni do narożnika, ale... - Dziennik Bałtycki