Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bankructwo Słowianki w Szczecinku. Policja przesłuchuje jej dawnych pracowników

Rajmund Wełnic
Rajmund Wełnic
Prokurator wyjaśnia okoliczności upadłości CSI Słowianka
Prokurator wyjaśnia okoliczności upadłości CSI Słowianka Rajmund Wełnic
Prokuratura wyjaśnia różne okoliczności bankructwa Cukierniczej Spółdzielni Inwalidów Słowianka ze Szczecinka. Policja zaś przesłuchuje jej załogę.

Kurz po ubiegłorocznym upadku firmy z 63-letnią tradycją opada długo i wyłaniają się z niego różne okoliczności, które wymagają wyjaśnienia. Trwają one niezależnie od tego, iż część majątku dzierżawi od syndyka firma Dr. Bee, która wznowiła produkcję niektórych słodyczy Słowianki dając szansę na ocalenie miejsc pracy dla choć części z blisko 200 osób, które zostały zwolnione.
W rozmowie z nami Grzegorz Raukuć, współwłaściciel Dr. Bee, sygnalizował możliwość różnych nieprawidłowości związanych ze stanem posiadania maszyn i urządzeń, wyjaśnieniem czego – na wniosek syndyka przejmującego majątek bankruta – powinny zająć się odpowiednie organy.

W telewizji Gawex powiedział więcej: - Sprawą zajął się już syndyk, który skierował zawiadomienie do prokuratury. Park maszynowy nie jest pełny. Nie winię syndyka, gdyż on sam dostał na to dokumenty, weryfikuje je i jest zdziwiony, że tego nie ma, to nie jest własnością, to jest w leasingu (...). Aktualnie syndyk składa wnioski do prokuratury o wyjaśnienia.

Sławomir Czarnecki, syndyk Słowianki, powiedział nam, iż był już przesłuchiwany przez policję i jej przedstawił swoją ocenę tej sytuacji i swoje zastrzeżenia. O szczegółach z uwagi na tajemnicę śledztwa mówić jednak nie może.

Do wyjaśnienia są także kwestie pracownicze i to jak zapadały decyzje co do losów spółdzielni. Jak już informowaliśmy, na przełomie roku 2015 i 2016 załoga szczecineckiej Słowianki przez pół roku miała obniżone o 25 procent pensje. Pracownicy mieli się na to zgodzić, aby pomóc pogrążonej w problemach finansowych firmie. Zastrzeżenia do tego miała także Państwowa Inspekcja Pracy. Teraz dawna załoga domaga się wyrównania tych zaległości.

– Sprawa nie jest prosta: prawo spółdzielcze daje możliwość, aby członkowie obniżyli sobie wynagrodzenia, ale część załogi Słowianki nie była spółdzielcami i w ich wypadku obniżka poborów, na co godziły się związki zawodowe, powinna wiązać się ze zmianą umów określających warunki płacy i pracy oraz zbiorowego układu pracy – syndyk Sławomir Czarnecki wyjaśnia, iż prawo paradoksalnie stanowi teraz, iż to członkowie spółdzielni po jej upadku mogą dochodzić zwrotu owych 25 procent, a pozostali nie. – Kwoty wynoszą od kilkuset do kilku tysięcy złotych na osobę i, o ile zostaną uznane, wejdą w skład wierzytelności i zostaną zaspokojone z majątku upadłej Słowianki. To w sumie około 300 tys. zł. Można się zżymać, że członkowie spółdzielni, którzy mieli wpływ na działalność firmy ponosząc odpowiedzialność za decyzje, coś mogą teraz jeszcze dostać, a zwykli pracownicy nie, ale tak jest.

Doniesienia do prokuratury wpłynęły do prokuratury Rejonowej w Szczecinku, która jednak z uwagi, iż sprawa dotyczy miejscowej firmy, wyłączyła się z ich rozpatrywania. – Teraz zajmuje się nią prokuratura w Gorzowie – mówił nam Ryszard Gąsiorowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.

Dawni pracownicy Słowianki informują nas z kolei, że są wzywani do szczecineckiej komendy policji, gdzie są pytani m.in. o kwestie owego obniżenia pensji, o tym czy wiedzieli w jakiej kondycji jest spółdzielnia, jak zapadały decyzje do to jej losów itp.. – Prowadzimy czynności zlecone przez Komendę Wojewódzką Policji – mówi aspirant Ewa Żaglewska, rzeczniczka szczecineckiej policji.

POLECAMY:

Gk24.pl

Zachęcamy również do korzystania z prenumeraty cyfrowej Głosu Koszalińskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!