Bariery łamane angielskim

Poznają inne kraje, ich kulturę, obyczaje i ludzi. Próbują również przekonywać nowo poznane osoby do nauki języka angielskiego, przekazują wiedzę o swoim kraju, a tym samym starają się przełamywać krążące o nich i ich mieszkańcach opinie i stereotypy. Siedmiu z nich na dwa tygodnie przyjechało do Świdwina, do Zespołu Szkół Rolniczych Centrum Kształcenia Ustawicznego.
Z odległych krajów
Mowa o: Helen Keech z Australii, Harsh Agarwal z Indii, Tanjini Haque z Bangladeszu, Christine Gitau z Kenii, Ariadnie Mariscal Trapote z Meksyku, Anny Fernandez z Dominikany i Anahit Mikayelyan z Armenii. Do Polski, a potem do Świdwina, przyjechali dzięki przynależności do międzynarodowej organizacji studenckiej AIESEC. To jej lokalny komitet Szkoły Głównej Handlowej jest pomysłodawcą projektu PEACE (People's Enthusiasm Acting for Cultural Education), a tym samym organizatorem lekcji tolerancji. Program skierowany został do polskiej młodzieży z małych miast i wsi. A takim, niewielkim, bo zaledwie 17-tysięcznym miastem powiatowym jest Świdwin.
Bez języka jak bez ręki
Prawie 30-osobowa grupa studentów dotarła do Warszawy na początku drugiego tygodnia lutego. W ciągu kilku dni zostali podzieleni na małe zespoły, które przetransportowane zostały do szkół zainteresowanych ich wizytą i prowadzonych przez nich lekcji w języku angielskim. Zespoły będą się wymieniać. Każdy w jednej miejscowości będzie nie dłużej niż dwa tygodnie. I tak do końca marca, kiedy to w Warszawie zaplanowano seminarium podsumowujące, po którym studenci wrócą do swoich krajów.
W Świdwinie zagraniczni studenci prowadzą lekcje w miejscowym ZSR, w Nielepie, Lekowie i Brzeżnie. - Dla mnie to wspaniałe doświadczenie móc być w Polsce i to jeszcze w zimie, kiedy wszędzie pełno śniegu, którego w moim kraju nie ma - mówi Harsh Agarwal z Indii. - Czuję się jak w lodówce. Mam ogromną satysfakcję, że młodym ludziom, którzy nigdy nie byli w moim kraju, mogę o nim mówić. Opowiadam o obyczajach panujących w Indiach, przeszłości tego kraju i namawiam do nauki języka angielskiego. U nas nie każdy ma możliwość jego poznania, a w Polsce tak. Dlatego warto z tego daru korzystać. My od dawna wiemy, że bez tej znajomości nie ma pracy za granicą, nie ma dobrej płacy. Twierdzę, że nie wolno przejmować się popeł-nianymi błędami gramatycznymi. To nie ma takiego znaczenia. Trzeba się przełamać i mówić tym językiem.
To nie czytanka
A właśnie z pokonaniem tej bariery polscy, a przynajmniej świdwińcy uczniowie, mają duży kłopot. O ile rozumieją, co się do nich mówi w języku angielskim, o tyle dyskutować, odpowiadać na pytania w tym języku nie potrafią. I choćby z tego względu takie lekcje, które oprócz nauki samego języka, dają również możliwość poznania ciekawych ludzi z bardzo odległych krajów, są potrzebne. - Pewnie, że lepiej słuchać opowieści z Indii, Meksyku czy Dominikany, niż przerabiać kolejną czytankę - usłyszeliśmy od Fabiana Strychowskiego z kl. II technikum ekonomicznego ZSR w Świdwinie.
- Pierwszy raz mamy na lekcjach takich gości - dodaje Artur Znamianowski, uczeń tej samej klasy. - Mając do czynienia z kimś, kto w ogóle nie zna polskiego, przekonujemy się dopiero, jaka jest nasza znajomość angielskiego. To daje dużo do myślenia. I sądzę, że pobudza do nauki.
Siedmioosobowa grupa studentów wyjeżdża ze Świdwina jutro. Przez dwa tygodnie nie tylko prowadzili lekcje językowe, ale i zwiedzali zabytki regionu i szkoły, a także pokazywali i przyrządzali potrawy charakterystyczne dla ich kultur. Od poniedziałku do piątku ich miejsce pobytu jest szkolny internat, jednak w weekend gościli w domach uczniów świdwińskiego ZSR. W przyszłym tygodniu do Świdwina zjedzie kolejna grupa studentów.