Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bartłomiej Szkołut wygrał turniej w rzeszowskiej Ósemce

Tomasz Ryzner
Bartłomiej Szkołut (z lewej) w finale stoczył zacięty pojedynek z Mirosławem Dąbrowskim
Bartłomiej Szkołut (z lewej) w finale stoczył zacięty pojedynek z Mirosławem Dąbrowskim archiwum
Bartłomiej Szkołut już po raz drugi w tej edycji odbierał gratulacje za wygranie turnieju „Nie lubię poniedziałków – graj z kim chcesz”. W finale zawodów, który odbył się w rzeszowskim klubie Ósemka, znalazł sposób na Mirosława Dąbrowskego.

- Na początku szedłem jak burza. Dwa pierwsze mecze wygrałem po trzy do zera. Potem oddałem tylko jedna partie Piotrkowi Pasierbowi - mówi Bartek, który następnie długo musiał czekać na mecz ćwierćfinałowy, w którym ponownie trafił na Piotra (dokładnie mówiąc został przez niego wybrany) i po raz kolejny wygrał z nim 3:1. W półfinale już tak łatwo nie było.

– Wybrał do gry mnie Witek Hajduk. Wyjaśniał to tym, że nie chce abym się do niego za bardzo zbliżyły w rankingu. Odpowiedziałem, że podjął złą decyzję, ale mecz był zacięty. Sporo obaj w nim ryzykowaliśmy. Raz ja skończyłem partię zagraniem kombi, raz on – komentuje Bartek, który w partii numer pięć postawił jednak kropkę nad i.

Mirek w tej edycji grał dopiero po raz drugi. Tydzień temu poszło mu nieźle - zakończył występ dopiero w półfinale. Tym razem od razu musiał się mierzyć z Witkiem Hajdukiem, który w tej edycji aż pięć razy meldował się w finale.

– Mirek mnie wybrał, ale okazało się, że nie wygrał ani jednej partii – mówi Mirek, którego ten mecz bardzo dobrze nastroił. W ćwierćfinale „Miro” stoczył zacięty, ale zwycięski mecz z Jerzym Gonetem (3:2), a w półfinale trafił na dawno nie widzianego w Ósemce Mariusza Kołakowskiego. Ten ostatni mógł wygrać 3:1, ale w kluczowym momencie źle wyszedł na czarną i Mirek zdołał uratować mecz.

W finale Mirek wygrał pierwsza partię, ale za chwile był remis 1:1, a potem 2:2.

– W piątej przez chwilę ganialiśmy się po stole, ale w końcu zrobił się fajny układ i zacząłem wbijać bile – mówi Mirek. – Żeby dobrze wyjść na siódemkę musiałem uderzyć lekko. No i uderzyłem, tylko że za lekko. Bila została w łuzie i Bartek miał już łatwe zadanie.

- Bila skręciła Mirkowi, dostałem szanse i skończyłem partię. Wygraną dedykuję Gabrieli, mojej sympatycznej koleżance – podsumował Bartek, który kończącą bile wbił już dobrze po północy.

W losowaniu Jack Pota los wskazał na Dariusza Bigdonia, który przy stole nie kalkuje, tylko bije z pełną mocą. Rozbił, nie najgorzej. Jedna bila wpadła do łuzy. Niestety, biała ustawiła się w taki sposób, że trafienie jej graniczyło z cudem. Cud się nie zdarzył i w puli pozostało nietknięte 750 złotych. Za tydzień do wygrania może być już 800 zł. albo więcej.

Wyniki: ćwierćfinały, Mariusz Kołakowski - Bartosz Drążek 3–0, Witold Hajduk - Sebastian Hołówko 3-2, Piotr Pasierb - Bartosz Szkołut 1–3, Mirosław Dąbrowski - Jerzy Gonet 3–2; półfinały, Witold Hajduk - Bartosz Szkołut 2–3, Mariusz Kołakowski - Mirosław Dąbrowski 2–3; finał, Bartosz Szkołut - Mirosław Dąbrowski 3–2

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24