Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Beztroska i brak wyobraźni. Turyści, którzy przyjeżdżają nad Bałtyk chcą odpocząć i tracą instynkt samoobrony

Tomasz Turczyn
Tomasz Turczyn
R.PIETRASZ/ WOPR
Rozmowa z Krzysztofem Lewandowski, szefem ratowników WOPR w nadmorskim Jarosławcu o tegorocznym sezonie turystycznym i o tym, jak ratownicy pracują oraz z czym się muszą borykać każdego dnia na plaży.

Jaki jest ten sezon turystyczny dla ratowników pracujących nad morzem w Jarosławcu - polskim Dubaju?
Trudny. Nad morzem wypoczywa bardzo dużo turystów i to przekłada się na to, że mamy bardzo dużo pracy. Ale chodzi mi o pracę, która wynika z ludzkiego braku wyobraźni. Na przykład ludzie skaczą do morza z falochronów i tutaj ryzykują swoim życiem nie zdając sobie sprawy z tego, że na przykład prąd morski może ich wtłoczyć pod taki falochron. Na porządku dziennym jest nieprzestrzeganie czerwonej flagi, którą sygnalizujemy, że kąpać w morzu się nie można, gdyż jego stan jest wysoki. Wówczas ludzie przechodzą na odcinki niestrzeżone i tam wchodzą do Bałtyku. Nasi ratownicy udają się tam i przez megafon nawołują do wyjścia z wody, ostrzegają przed zdradliwymi prądami morskimi i często słyszą od turystów: „Wchodzimy do morza na własną odpowiedzialność”. Niestety, ale w ten sposób ryzykują swoim życiem.

Z czym jeszcze musicie się borykać w tym roku?
Z beztroską rodziców. Rodzice zakładają dzieciom na ręce dmuchane pływaki, a sami leżą na plaży oparawanowani. I zdarza się, że tracą dzieci z oczu, a gdy się zreflektują to podnoszą alarm. Mieliśmy taki dzień, że szukaliśmy czwórki dzieci i dosłownie jedne poszukiwania się zakończyły, a następne się rozpoczynały. Było tak, że wspólnie z plażowiczami tworzyliśmy tzw. "łańcuch życia" i przeczesywaliśmy określony odcinek morski w poszukiwaniu dziecka. A za jakiś czas okazywało się, że dziecko poszło do pokoju w pensjonacie, a rodzic tego nie zauważył. Na szczęście tak się skończyło, ale to pokazuje panującą beztroskę na plażach i brak wyobraźni. Turyści, którzy przyjeżdżają nad Bałtyk chcą odpocząć i tracą instynkt samoobrony. Zdarza się też, że ktoś przeceni swoje siły. Mieliśmy przypadek, gdy 60-latek wyszedł z morza po dłuższym w nim pływaniu i okazało się, że stracił tak dużo sił, że doznał zapaści i zawału serca. Wezwaliśmy śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który zabrał go z plaży nazywanej w Jarosławcu Dubajem do szpitala. Różnych zdarzeń w tym sezonie mamy bardzo dużo. Na szczęście, dotychczas, nie zanotowaliśmy utonięcia. Dodam, że ratownicy patrolują na quadach też niestrzeżone plaże od Jarosławca aż po Wicie w gminie Darłowo i tam też interweniują.

Jakich interwencji jest najwięcej?
Zdecydowanie tych z dziećmi, które gubią się na plaży lub wracają do pensjonatów bez uprzedzenia rodziców. Bywa tak, że dzieci pójdą z kolonistami, a po jakimś czasie ich matka podnosi alarm. Tu rozpoczynamy akcję poszukiwawczą w morzu, ale takich sytuacji można uniknąć. Po prostu trzeba się kierować zasadą, że nad morzem nawet na sekundę nie spuszczamy dziecka z oka. Apeluję o to. Zmorą na plażach jest też alkohol. On tutaj „rozgościł się” na dobre i z sytuacjami będącymi pochodnymi picia alkoholu też jest nam trudno sobie dać radę. A wejście do morza z promilami może się zakończyć tragedią.

Kąpiące się dzieci w morzu...
Nie chcę mówić, że są utrapieniem dla nas. Ale problemem jest to, że rodzice podchodzą bardzo beztrosko do tego, że ich pociechy wchodzą do morza. Przykładowo dziecko 7-letnie same wypływa w tzw. rękawkach, czy na materacu, gdy stan morza jest na poziomie dwóch w skali Beauforta. Tu już jest mała fala i trzeba uważać. Podchodzę do parawanu metr od morza i pytam, czy to Państwa dziecko się kąpie? Oczywiście wcześnie kazałem mu wyjść z morza. Słyszę odpowiedź: „Nie”. Szukam dalej. Po chwili znajduję rodziców, którzy leżą na kocach kilka metrów dalej i nie przejmują się swoją pociechą. Są zdziwieni, że ktoś zwraca im uwagę. Turyści nie są wyedukowani. Uważają, że puszczają dziecko do morza tak, jakby wchodziło do basenu. Nie przejmują się falami, wstecznymi prądami, czy też dołkami mogącymi mieć kilka metrów głębokości przy ostrogach palowych, a te mogą być śmiertelnie niebezpieczne. Przykładowo metr od brzegu może być 80 centymetrów głębokości i raptownie spadek na cztery metry. Zachęcam rodziców do korzystania z odcinków strzeżonych na plażach.

Co się jeszcze zmieniło na polskich plażach?
Gdy kiedyś interweniowaliśmy to nam plażowicze klaskali, czy też poczęstowali na przykład lodem lub jakimś napojem. Teraz często słyszymy: „ Spadaj. Co mi zrobisz? Nie po to jechałem 1000 kilometrów by nie wejść do morza”. Przykre, ale prawdziwe. Ludzka mentalność się zmienia i to widać nad morzem. Morzem, które jest żywiołem i o tym turyści zapominają. Z naszej strony staramy się im o tym przypominać i edukujemy przy każdej okazji.

Ratuje pan ludzie życie nad morzem od...
W tym roku to już jest od 33 lat. Doświadczenia mi nie brak i to pomaga w sytuacjach, gdy musimy się wykazać swoimi umiejętnościami. Tu też pragnę zaapelować do wypoczywających nad morzem, aby nie przeszkadzali podczas akcji ratunkowej. Tu też trzeba powiedzieć, że wielu plażowiczów nam pomaga i za tę pomoc dziękuję. Warto też pamiętać, że numer alarmowy nad wodą to: 601 100 100.

Dziękuję za rozmowę

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera