- Nasze dzieci nauczyły się, że my, dorośli nie możemy im zapewnić bezpieczeństwa - mówi Robert Skrzypiec, którego córka uczy się w Szkole Podstawowej nr 4 w Kołobrzegu. - Przez jedno agresywne dziecko, które najwyraźniej też potrzebuje pomocy, nasze zastraszone dzieci utworzyły coś, co nazwały bodaj ... grupą wsparcia ochrony wzajemnej! - łapie się za głowę Aneta Zarzycka. Rodzice bronią dwóch kolejnych wychowawczyń: - Robią co mogą, same bywały atakowane. Nie wiemy co jest temu chłopcu, bo gdy pytamy jego rodziców, milczą.
- Robimy wszystko co w naszej mocy, żeby tej sytuacji zaradzić. Współpracujemy z wszystkimi jednostkami wspomagającymi szkołę, z policją i sądem włącznie - mówi zastępca dyrektora szkoły Ilona Stępowska i zastrzega, że na temat samego dziecka nic powiedzieć nie może. To dane wrażliwe.
Stanowisko miasta
O sprawę 10 - latka nie opanowującego napady agresji pytamy magistrat, czyli tzw. organ prowadzący szkołę. Rzecznik prezydent Anny Mieczkowskiej Michał Kujaczyński mówi: - Samorząd ma zapewnić odpowiednie warunki nauczania, a nadzór pedagogiczny nad szkołami sprawuje kuratorium. Takie warunki, z naszej strony zostały zapewnione. W przypadku tego rocznika, mając sygnały od dyrekcji, miasto wyraziło zgodę na to, aby klasy nie były łączone i pozostały mniej liczne (po kilkunastu uczniów). Szkoła zatrudnia dodatkowego psychologa, który pracuje z uczniami. Zwiększona została liczba nauczycieli w świetlicy – w celu zapewnienia lepszej opieki.Wszelkie inne działania zobowiązana jest podejmować dyrekcja szkoły.
Kuratorium wie o chłopcu
Ten przypadek zna też koszalińska delegatura Zachodniopomorskiego Kuratorium Oświaty. W piątek, po informacji strajku rodziców, wszczęli dodatkową kontrolę: - Prawo oświatowe nie pozwala dyrekcji skierować ucznia na badania w celu zdiagnozowania i być może wydania orzeczenia o specjalnych potrzebach edukacyjnych dziecka - tłumaczy problem również teoretycznie, wicekurator Bogusław Ogorzałek. - Jeśli nie zrobią tego sami rodzice i co więcej, nie zechcą udostępnić orzeczenia szkole, dyrekcja nie może uruchomić działań dodatkowych, np. przydzielić nauczyciela wspomagającego. A usunąć dziecka objętego obowiązkiem szkolnym nie można.
Sprawę agresywnego chłopca już dwa lata temu, badał Sąd Rodzinny. - Stwierdził, że rodzice prawidłowo wywiązują się ze swoich obowiązków - mówi Sławomir Przykucki, rzecznik Sądu Okręgowego w Koszalinie. Po kolejnych interwencjach sprawa znów jest w sądzie, który kieruje dziecko na badania pedagogiczne, psychologiczne i psychiatryczne. pod kątem demoralizacji nieletniego.
Co może się wydarzyć? Gdyby badania potwierdziły podejrzenia, chłopiec może np. dostać kuratora. Co najważniejsze specjaliści mogą określić co dzieje się z coraz bardziej agresywnym dzieckiem. Tylko, że o treści sądowego orzeczenia, szkoła się nie dowie jeśli nie zechcą poinformować o nim rodzice. Podobnie jak o tym, że ich dziecko np. uzyskało w końcu orzeczenie. Bo decyzja należy do rodziców. Tak stanowi prawo, które być może wymaga zmiany.
- Możemy więc tylko apelować do rodziców, że właściwa diagnoza i wdrożone właściwe postępowanie, może dziecku i rodzicom pomóc uporać się z poważnym problemem - mówi Bogusław Ogorzałek.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?