MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Biogazownia w Białogardzie: Nie chcemy, by śmierdziało

Jakub Roszkowski [email protected]
Sala w klubie osiedlowym na Osiedlu Olimpijczyków podczas wczorajszego spotkania pękała w szwach. Niektórzy z mieszkańców nagrywali jego przebieg.
Sala w klubie osiedlowym na Osiedlu Olimpijczyków podczas wczorajszego spotkania pękała w szwach. Niektórzy z mieszkańców nagrywali jego przebieg. Radosław Brzostek
Ponad 100 mieszkańców Białogardu przyszło w środę na spotkanie z prezesem spółki Biometan Polska, która chce w mieście wybudować biogazownię. Pytań mieli mnóstwo. Siedzieli do nocy.

Już na początku spotkania zrobiło się nerwowo, gdy prezes Biometan Polska Norbert Leśniewicz zapytał, czy może najpierw pokazać wszystkim prezentację biogazowni.

- Pan nas tu chce zagadać przez dwie godziny aż uśniemy. Lepiej od razu zadawajmy pytania - padło z sali. Prezes obiecał więc, że prezentacja potrwa kwadrans.

- Zwołałam zebranie, by zaniepokojeni mieszkańcy mogli zadać pytania szefom spółki. Takiego zebrania wcześniej zabrakło i przez to jest wiele wątpliwości. Mam nadzieję, że kilka z nich rozwiejemy - mówiła Emilia Bury, radna miejska. Prezentacja trwała jednak dłużej niż 15 minut. To jednak dlatego, że już w jej trakcie zaczęły padać z sali pytania. Słychać też było pomruki niezadowolenia.

- My po prostu nie chcemy, żeby u nas śmierdziało. Wylicza pan same zalety tej biogazowni, ale przecież są też wady - mówili zebrani. Prezes Leśniewicz tłumaczył, że to będzie ekologiczna instalacja, wykorzystująca biomasę, czyli przede wszystkim kiszonkę kukurydzy, trawy. Jedynym produktem ubocznym ma być reszta pofermentacyjna, nieśmierdząca, ale jednak przechowywana i składowana w szczelnych pojemnikach.

- W Białogardzie powstanie instalacja, która rurociągiem bezpośrednio do Zakładu Energetyki Cieplnej będzie dostarczać biogaz - mówił prezes.

- Tylko że tę biomasę, tę kiszonkę trzeba będzie do biogazowni dowozić. Już widzimy zakorkowane drogi w mieście, traktory wożące nieszczelnymi cysternami śmierdzącą masę. To nas przeraża i dlatego nie chcemy tej inwestycji obok naszych domów - skomentował kolejny z mieszkańców.

- Moja działka leży 240 metrów od tej planowanej biogazowni. Zainwestowałam tam już bardzo dużo pieniędzy, jestem w trakcie załatwiania dokumentacji, chciałam tam z mężem wybudować hotel, w którym znalazło by pracę kilkanaście osób. Ale kto będzie chciał zamieszkać w hotelu przy biogazowni? Wszystko zmarnowane - mówiła Magdalena Piekarska, kolejna uczestniczka wczorajszego spotkania.

- Wrzesień będzie miesiącem, kiedy ruch na drogach rzeczywiście wzrośnie - odpowiadał prezes Leśniewicz. Wtedy do biogazowni ma dojeżdżać nawet 6 pojazdów na godzinę. Zapewniał - w co mu jednak nie uwierzono - że dostawa biomasy ma się odbywać tylko w specjalnych pojazdach, na pewno nie traktorami. Przyznał, że w biogazowni ma pracować 5 - 7 osób.

Z sali padła propozycja, by w mieście przeprowadzić referendum w sprawie budowy biogazowni, co spotkało się z aplauzem. Dyskusja trwała jednak jeszcze bardzo długo. Zakończyła się już po zamknięciu tego wydania ,,Głosu Koszalińskiego. Do te" matu wrócimy.

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!