Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bismarck w zalewie

PIOTR GULBICKI
Kontrowersyjne Bismarcki nasz fotoreporter wypatrzył w sklepie posła Bednarka.
Kontrowersyjne Bismarcki nasz fotoreporter wypatrzył w sklepie posła Bednarka.
Płaty śledziowe marynowane w zalewie estragonowej. Ta kusząca skądinąd potrawa wzbudziła wiele kontrowersji naszego Czytelnika. I to bynajmniej nie ze względu na smak, ale z powodu... nazwy.

- Nie mogę zrozumieć, jak można było tak nazwać śledzie. Przecież wiadomo, że Bismarck wsławił się dążeniem do germanizacji ziem polskich i ciemiężeniem walczących o niepodległość Polaków - napisał do nas zdenerwowany pan Henryk z Koszalina (nazwisko do wiadomości redakcji), który zainteresował sprawą posła Samoobrony Jana Bednarka (w "cywilu" współwłaściciela sklepu rybnego).
A ten zwrócił się do producenta płatów firmy Nordfish-Foodmark z Charzyna. - Podzielając zasygnalizowane uczucie sprzeciwu i zdziwienia proszę o wyjaśnienia, co leżało u podstaw oznaczenia oferowanego przez Państwa do sprzedaży wyrobu właśnie nazwą Bismarck. Proszę jednocześnie o wyjaśnienia, dlaczego nie zastosowano innej nazwy, która nie budziłaby tak dużych kontrowersji - czytamy w liście posła Bednarka.

Zapraszamy do dyskusji

Zapraszamy do dyskusji

A co Państwo sądzą na ten temat? Czekamy na Wasze sygnały i opinie, także na naszym forum internetowym: www.gloskoszalinski.com.pl oraz www.glosslupski.com.pl

W odpowiedzi dyrektor handlowy Nordfish-Foodmark Andrzej Chlebowski dowodzi, że nazwa istnieje w Polsce od dawna, wynika z oryginalnej technologii produkcji, a używana jest przez wszystkie znaczące firmy w kraju i za granicą. Ma zaś na celu uzyskanie zadaowalających wyników sprzedaży oraz osiągnięcia pozytywnego wizerunku firmy na rynku. - Z naszych badań marketingowych wynika, że zdecydowana większość klientów odbiera nazwę Bismarck bardzo pozytywnie - przekonuje Chlebowski, dodając, że ma nadzieję, iż powyższe argumenty wyjaśnią w sposób wyczerpujący wątpliwości związane z tym produktem.
Jednak nie wyjaśniły - zarówno jeśli chodzi o pana Henryka, jak i posła Bednarka. A wręcz odwrotnie - pobudziły do dalszych działań. Parlamentarzysta skierował na ręce marszałka sejmu Marka Jurka zapytanie poselskie do ministra kultury i dziedzictwa narodowego Kazimierza Michała Ujazdowskiego, w sprawie możliwości używania i wykorzystywania przez przedsiębiorców obcojęzycznego nazewnictwa towarów wprowadzanych do obrotu i usług świadczonych na terenie RP. W imieniu ministra odpowiedział mu sekretarz stanu w tymże ministerstwie Jarosław Sellin, który w swoim piśmie stwierdza m.in., że sporna nazwa stanowi znak towarowy i jako taki podlega wyłączeniu z obowiązku używania języka polskiego. Natomiast przepisy dotyczące rejestracji znaków towarowych nie wchodzą w zakres kompetencji ustawy o języku polskim.
Koniec, kropka. Wynika z tego, że nie ma możliwości wyrugowania Bismarcka z półek polskich sklepów. - To oburzające. Nazwijmy jeszcze konserwy imieniem Hitlera, a mleko na przykład nazwą Hakata. Bo przecież żyjemy w wolnej Polsce - nie kryje irytacji nasz Czytelnik.
A my, niestety, lubimy śledzie w zalewie...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!