Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bitwa o Monte Cassino 71 lat później

Piotr Polechoński
Janina Hofman urodziła się w 1922 roku w woj. nowogródzkim. W 2011 roku została awansowana na stopień  kapitana
Janina Hofman urodziła się w 1922 roku w woj. nowogródzkim. W 2011 roku została awansowana na stopień kapitana Radosław Brzostek
Rozmawiamy z Janiną Hofman, uczestniczką walk o Monte Cassino, od dwóch lat mieszkającą u rodziny w Koszalinie.

Bitwa o Monte Cassino. Gdy Pani słyszy tą nazwę teraz, po 71 latach, to jakie obrazy ma przed oczami?
Szpital polowy, w którym służyłam jako sanitariuska i tych młodych chłopców, którzy tak strasznie cierpieli, często umierali obok nas lub na naszych rękach. Od pierwszego dnia bitwy trafiała do nas masa rannych, w różnym stanie. A my z lekarzami robiliśmy wszystko, aby ich uratować lub chociaż ulżyć w ostatnich chwilach życia. Praca była ciężka, niemal 24 godziny na dobę, z przerwą na krótki sen. Jednak najgorsze było wyczerpanie psychiczne. Z reguły trzeba było trzymać uczucia na wodzy, opanować emocje, bo inaczej byśmy nie dali rady funkcjonować.

Ale przychodziły takie chwile, że trzeba było odreagować. I wtedy szłam w jakiś kąt, gdzie nikt mnie nie widział i płakałam jak dziecko. Bo tyle cierpienia tam było, strasznych ran i tęsknoty za Polską, za rodzinami. Nigdy nie zapomnę, gdy jeden z żołnierzy, który stracił nogę, poprosił mnie, abym mu coś zaśpiewała, bo tak strasznie cierpi. Ja na to, że teraz nie mogę, że mamy tylu nowych rannych, którymi musimy się zająć, że przyjdę później. A jak przyszłam to już go nie było. Umarł.

Były też takie momenty, że rannych było tak dużo, że zabiegi trwały cały czas, bez przerwy. Nie było nawet chwili, aby wyjść gdzieś na bok, by się wypłakać. Wtedy zagryzałam wargi, robiłam opatrunki, słyszałam krzyki, widziałem potworne rany, a moje łzy spływały mi po policzkach i mieszały się z krwią tych wspaniałych chłopców.

Czasem moje łzy spływały na rany i mieszały się z krwią tych wspaniałych chłopców. Jak ktoś mówi, że z krwi moich kolegów wyrosła wolna Polska to ma absolutną rację.

Jakie były wtedy nastroje wśród żołnierzy? Przecież to już było po konferencji teherańskiej, gdzie alianci zgodzili się na to, aby po wojnie wschodnie ziemie II Rzeczpospolitej znalazły się w granicach ZSRR. Co prawda, wiedza ta jeszcze nie była powszechna, ale w II Korpusie już o tym wiedziano. Nie pojawiały się wątpliwości, po co to wszystko? Po co mamy przelewać krew skoro alianci sprzedali nas Stalinowi?
To prawda, wówczas coś już do nas docierało, że powojenna Polska ma być inna. Ale było to na zasadzie plotek, pogłosek, nikt nie wiedział nic pewnego. Martwiliśmy się tym, ale nikomu nie przychodziło do głowy, że nasza walka nie ma sensu.

Po pierwsze byliśmy żołnierzami. Rozkaz to była święta rzecz, a po drugie chłopcy się rwali do walki. Wierzyliśmy w to, że jak pokażemy światu jak walczymy, a jak jeszcze Pan Bóg da zwycięstwo, to alianci nie zgodzą się na to, aby Stalin zabrał pół Polski i naszą niepodległość. Tak więc nastroje były świetne, bo choć walczyliśmy daleko od domów, to było dla nas jasne, że tak naprawdę walczymy o Polskę. O to, jak będzie wyglądać po wojnie.

Warto więc było walczyć i ponieść tak straszne ofiary? Przecież Polska straciła niezawisłość i wschodnie ziemie. Mogłoby się wydawać, że wysiłek żołnierzy poszedł na marne.
Nie myśleliśmy tak wtedy, nie myślę tak teraz. Nasze zwycięstwo choć nie uchroniło Polski przed utratą wolności, to jednak stworzyło legendę, tak bardzo potrzebną w czasach PRL-u. Ludzie się do niej odwoływali, byliśmy przykładem walki do końca i jak ktoś mówi, że z krwi moich kolegów wyrosła "Solidarność" i wolna Polska to ma absolutną rację. Tak, naprawdę było warto.

Święto w Koszalinie

Dziś przypada 71. rocznica zwycięstwa pod Monte Cassino. Główne, koszalińskie uroczystości upamiętniające zwycięstwo z 1944 roku, rozpoczną się o godzinie 12. O tej porze przed pomnikiem gen. Władysława Andersa, zabrzmi hejnał mariacki i zagra wojskowa orkiestra. Nie zabraknie też kompanii honorowej Wojska Polskiego i składania kwiatów. Będzie można też wysłuchać ballady "Czerwone maki".

Półtorej godziny później, o godzinie 13.30, na cmentarzu komunalnym zostaną złożone wiązanki kwiatów na 40 zlokalizowanych grobach bohaterów spod Monte Cassino, którzy spoczywają na miejskiej nekropolii. Hołd polskim żołnierzom oddadzą też miłośnicy czterech kółek. O godz. 10 członkowie koszalińskiej "Rowerii" zbiorą się przy amfiteatrze i stąd pojadą przed pomnik gen. Andersa, a potem na cmentarz, gdzie złożą kwiaty przed obeliskiem poświęconym żołnierzom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!