Wiosną pisaliśmy o bobrowej rodzinie, która ulokowała się na mokradłach wzdłuż dolnego odcinka szczecineckiej Niezdobnej - od torów do jeziora Wielimie.
- Kilka dni temu widziałem te gryzonie znacznie dalej, pływały sobie w rzeczce na wysokości dworca PKS - mówi mieszkaniec pobliskiego osiedla. Za pewnik można więc przyjąć, że zwierzaki swobodnie przemieściły się znad jeziora Trzesiecko i Wilczkowi, gdzie już od lat mają swoje siedziby i pustoszą Las Klasztorny powalając do dorodniejsze drzewa. Cywilizacja ich nie przeraża, w tym roku bóbr buszował nawet na terenie… fabryki płyt drewnopochodnych Kronospanu. Pełno ich także w całym powiecie szczecineckim, regularnie podtapiają np. łąkę w Krągach koło Bornego Sulinowa, gdzie powstaje skansen agroturystyczny, czy buszują na rzece Gwdzie i na jej dopływach.
Bobry nad Niezdobną to poważny problem. Zwierzęta usiłują bowiem spiętrzyć rzeczkę i ścinają po kolei wszystkie drzewa i krzaki nad brzegami, aby zatamować przepływ wody. Prawdę mówiąc, to nie mają już za bardzo co ścinać, bo służby komunalne i melioranci szybko usuwają drzewa zaatakowane przez bobry.
- Kłopot z bobrami mamy nie tylko w naszym województwie - mówi Tomasz Płowens, dyrektor Zachodniopomorskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie. - Cieszę się, że przeprowadzono udaną reintrodukcję tego gatunku, ale okazało się, że zrobiono to bez żadnej oceny wpływu na środowisko. I teraz mamy efekty.
Melioranci mówią, że chronionym prawem bobrom ze strony człowieka praktycznie nic nie zagraża, a ich jedynym wrogiem naturalnym są wilki. Mnożą się więc na potęgę i szukają nowych terenów do opanowania. - Zachwiano równowagę - uważa Tomasz Płowens i mówi, że bobry spiętrzając rzeki, rowy melioracyjne i cieki wodne powodują podtapianie użytków rolnych i niszczenie urządzeń wodnych.
Raz zadomowionej rodziny bobrowej ciężko się pozbyć, bo też rolnicy i melioranci nie mają prawnego oręża.
- Aby zmusić bobry do odejścia kilka razy trzeba im rozebrać tamy - mówi szef ZZMiUW. - To zaś wymaga złożenia wniosku do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, w którym trzeba udokumentować zagrożenie, jakie bobry stwarzają. I jest bardzo kosztowne, tylko w tym roku na likwidację tam wydaliśmy około 600 tysięcy złotych. Ostatecznością jest odstrzał zwierząt - także tylko za zgodą RDOŚ. Melioranci w naszym województwie dostali np. pozwolenie na odstrzał 20 sztuk, ale pojawiły się problemy, bo z kolei myśliwi nie garną się do polowania na objęte ochroną bobry. - Bobry są i nad Odrą niszcząc tamy przeciwpowodziowe - narzeka Tomasz Płowens. - Kiedy w czasie powodzi z roku 2010 zaproponowałem, aby odstrzelić tamtejsze bobry ratując ludzi i ich mienie, to przez ekologów zostałem uznany za wariata.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?