- Pomóżcie nam, bo nie wiemy już gdzie się zgłosić - prosił nas Ryszard Jakowicz, gospodarz z Podwilcza. Pokazał nam swoje ziemie. - Tu wszystko jest zalewane od dawna. Nie wiedzieliśmy jednak dlaczego. A teraz, kiedy przeczytaliśmy w waszej gazecie, że tu bobry przyszły, no to sprawa się wyjaśniła - opowiada. Zaprowadził nas nad rzeczkę i pokazał niewielką tamę, jaką bobry już zdążyły tutaj postawić. - Przez tę tamę pola mam zalane. Nie zdążę więc skosić trawy i nie dostanę dopłat z Unii - denerwuje się nasz rozmówca. Próbował - opowiada - sprawę jakoś wyjaśnić sam - m.in. w wydziałach ochrony środowiska. Na nic. Chciał też własnoręcznie tamę zlikwidować. - Ale to zwierzę pod ochroną i zaraz by pewnie ekolodzy przyjechali, mandaty wlepili. Dlatego chcemy wszystko załatwić zgodnie z prawem. Ale szybko - wyjaśnia.
W imieniu R. Jakowicza skontaktowaliśmy się więc z Maciejem Trzeciakiem, wojewódzkim konserwatorem przyrody w Szczecinie. Był wielce ucieszony, że w Podwilczu są bobry. I miał właściwie dobre wieści. - Rzeczywiście, tamy samodzielnie rozebrać nie wolno. Ale wystarczy, że mieszkańcy napiszą do mnie prośbę o jej rozebranie, a bardzo szybko wyślę tam ludzi do tego zadania - oznajmił nam. Co jednak, jeśli zwierzęta znowu ją odbudują? - Jest to bardzo możliwe, bo to niezwykle pracowity ssak - odpowiada M. Trzeciak. - Jeśli powstanie nowa, spróbujemy zwierzęta oszukać. Tamy już nie rozbierzemy, ale wykonamy specjalne przepusty. Tak robimy bardzo często. Dzięki tym przepustom tama stoi, ale rzeka płynie sobie dalej - zakończył.
R. Jakowicz zapowiedział, że prośbę do konserwatora wyśle jeszcze dziś.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?