MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bohaterski wyczyn strażaka. Uratował poszukiwaną kobietę

Inga Domurat [email protected]
Adam Górski z tego miejsca ruszał na pomoc mieszkance Kluczkowa. Uratował jej życie, tym samym nie pozwolił, by osierociła ośmioro dzieci. Sam ma 13-letniego syna i niespełna roczną córeczkę. Jako nastolatek był strażakiem ochotnikiem, potem przez 17 lat służył w wojsku i gdy przeszedł do cywila, znów wrócił do OSP Lekowo. Fot. Inga Domurat
Adam Górski z tego miejsca ruszał na pomoc mieszkance Kluczkowa. Uratował jej życie, tym samym nie pozwolił, by osierociła ośmioro dzieci. Sam ma 13-letniego syna i niespełna roczną córeczkę. Jako nastolatek był strażakiem ochotnikiem, potem przez 17 lat służył w wojsku i gdy przeszedł do cywila, znów wrócił do OSP Lekowo. Fot. Inga Domurat Inga Domurat
Gdyby Adam Górski nie odłączył się od poszukiwaczy, nie dostrzegłby w bajorze ledwo wystającej z wody głowy zaginionej mieszkanki Kluczkowa. Dzięki niemu kobieta żyje.

Kiedy około godz. 11 zawyła strażacka syrena w Lekowie, Adam Górski z kolegami, strażakami ochotnikami, szybko zjawili się w remizie. Tu dowiedzieli się, że jadą do Kluczkowa, na poszukiwania zaginionej mieszkanki tej wsi. Kobieta, matka ośmiorga dzieci, miała niepostrzeżenie wyjść z domu jeszcze nocą. Rano jej nieobecność od razu zauważyli domownicy i zaalarmowali policję. W poszukiwania włączyli się mieszkańcy Kluczkowa, strażacy zawodowi, również ochotnicy z Lekowa.

Akcja zaczęła się od przeczesywania terenu najbliżej położonego od domu zaginionej. Poszukiwacze w równym rzędzie przemieszczali się w kierunku leśnych zagajników. Weszli w nie około godz. 13.30. Wtedy Adam Górski odłączył się od grupy. - Nie wiem, coś mnie tknęło i zacząłem się baczniej wpatrywać w pobliskie bajoro - mówi Adam Górski. - Na brzegu było pełno chaszczy, ale mój wzrok utkwił jakieś 15 metrów od brzegu. W wodzie był wbity kołek, a za nim zobaczyłem wystającą ledwo głowę kobiety. Zobaczyłem, że się przede mną chowa za tym kołkiem.

Dlatego nie chcąc jej wystraszyć, spokojnie się do niej odezwałem. Powiedziałem, żeby się mocno trzymała i jeszcze trochę wytrzymała, bo zaraz po nią przyjdę. Ona zapytała kim jestem, ale nawet jak uspokajająco odpowiedziałem, że strażakiem, zauważyłem, że puszcza się kołka i idzie na dno. Nie było więc czasu nawet na małą rozgrzewkę przed wejściem do zimnej wody. Rozebrałem się szybko i ruszyłem na pomoc. Dno było bardzo muliste, dosłownie po pas. Woda zimna, że sam ledwo mogłem złapać oddech. Najszybciej jak się dało chwyciłem tonącą z dna, była przytomna. Trzymałem ją mocno, a sam chwyciłem się kołka. Na brzeg pomogli się nam wydostać koledzy.

Więcej szczegółów w wtorkowym papierowym wydaniu Głosu Koszalińskiego.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!