Od poniedziałku w Borem Sulinowie ruszył niepubliczny zakład opieki zdrowotnej lekarza rodzinnego, który otworzyła dr Iwona Jewusiak-Naglik. Nie byłoby w tym może nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że do niedawna monopolistą w tej branży był w całej gminie publiczny ZOZ prowadzony przez samorząd.
O problemach z częstymi zmianami lekarzy w tej przychodni pisaliśmy w "Głosie" (13 marca). Jest to szczególnie dokuczliwe dla pacjentów, którzy długo czekają na wizytę, a na dodatek nowi lekarze, zanim dobrze poznają ich choroby, to już odchodzą.
W styczniu przez zaledwie miesiąc w przychodni pracowała dr Iwona Jewusiak-Naglik, która prowadzi także swój gabinet lekarza rodzinnego w pobliskim Sypniewie w Wielkopolsce.
- Żonie początkowo obiecywano umowę na rok, a po miesiącu podziękowano za współpracę - mówi Rafał Naglik. - Już wtedy pacjenci podpowiadali żonie, że w Bornem przy ulicy Chopina są pomieszczenia po ośrodku zdrowia i może otworzyłaby w mieście własną praktykę.
Od pomysłu do realizacji nie minęło dużo czasu. Pani doktor, prowadząca już własny NZOZ, musiała wystąpić do wojewody wielkopolskiego o wpis do rejestru nowej placówki, a następnie z całą dokumentacją zgłosić się do Narodowego Fundusz Zdrowia w Szczecinie. Dostała kontrakt na trzy lata, ale wiadomo, że przyszłość przychodni zależeć będzie od ilości zebranych deklaracji pacjentów.
- Te możemy zbierać dopiero z chwilą uruchomienia działalności - mówi Rafał Naglik. - Już wcześniej 600-700 osób deklarowało złożenie deklaracji, próg opłacalności to populacja rzędu 2,5 tysiąca osób.
Nowa przychodnia nie zamierza się ograniczać tylko do Bornego, ale też uruchomi gabinet w Łubowie.
Właściciele szacują, że w gminie mieszka około 9 tysięcy potencjalnych pacjentów, więc powinni sobie poradzić, zwłaszcza że zamierzają ich skusić wizytami lekarzy specjalistów, czy nowoczesnym gabinetem stomatologicznym.
- Konkurencja jest dobra dla wszystkich, a na pewno dla pacjentów, którzy nie będą odsyłani z kwitkiem, a czas pokaże, czy sobie damy radę - mówi Rafał Naglik. Uważa, że poradzi sobie także publiczny ZOZ, bo co prawda będzie miał mniej podopiecznych, ale za to będą krócej czekać na wizytę.
A populacja Bornego jest specyficzna i trudna.
Leśne miasteczko było magnesem dla wielu emerytów, ludzi w podeszłym wieku, którzy z natury częściej potrzebują pomocy lekarskiej. Choć NFZ różnicuje stawki z uwagi na wiek (od 8 do 10 zł za pacjenta na miesiąc) to jednak borneńscy lekarze rodzinni mają więcej pracy niż ich koledzy z innych miast.
Wie coś o tym pani Danuta z Liszkowa, która w poniedziałek z samego rana zameldowała się w nowej przychodni, aby się przepisać.
- W tamtej przychodni trzeba było przyjść o 6 rano, aby się zarejestrować, potem swoje odstać do lekarza i cały dzień schodził - pani Danuta musiała także zorganizować samochód, aby do Bornego dojechać.
Także publiczny ZOZ się nie podaje. Z początkiem kwietnia obok doktor Magdaleny Bardua, zaczął tam przyjmować nowy, doświadczony lekarz rodzinny. Doktor Marek Dobrowolski, szef ośrodka, powiedział nam, że nie będzie już problemów z częstymi zmianami lekarzy, bo nowy medyk został zatrudniony na minimum dwa lata.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?