Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Break dance na igrzyskach olimpijskich to będzie szok! I wielkie taneczne show!

Mariusz Rodziewicz
Mariusz Rodziewicz
Marcin Grzybowski tańcem break dance  zajmuje się od ponad 20 lat. Od 10 lat jest instruktorem
Marcin Grzybowski tańcem break dance zajmuje się od ponad 20 lat. Od 10 lat jest instruktorem FOT. RADEK KOLEŚNIK
Rozmowa z Marcinem „Cinkiem” Grzybowskim, tancerzem i instruktorem break dance w Szkole Tańca Break Dance NASA w Koszalinie.

- Mówiło się o tym już od wielu miesięcy, ale w końcu, pod koniec czerwca członkowie Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego uznali, że break dance staje się… no właśnie: dyscypliną sportową?
- Tak, MKOl podjął decyzję, że na Igrzyskach Olimpijskich w 2024 roku w Paryżu break dance zadebiutuje jako nowa dyscyplina. Sam bardziej wolałbym nazywać ją dyscypliną olimpijską, niż sportową. Break dance wywodzi się jednak z kultury hip-hopowej, a nie ze sportu. Sam od wielu lat zajmuję się nie tylko tym tańcem, ale także sportem, współpracuję ze sportowcami jako trener motywacyjny i już docierają do mnie różne opinie na temat tej decyzji. A opinie są bardzo podzielone, bo jednak dla świata sportu to jest szok! Nawet tak bym to nazwał.

- Jak środowisko tancerzy brak dance podeszło do tej informacji?
- Tylu ilu ludzi tańczących, ilu b-boyów, tyle opinii. Każdy ma swoje zdanie na ten temat. Jedni uważają, żeby nie mieszać tego z igrzyskami olimpijskimi, bo ten taniec zacznie być uważany za sport. Według innych, szczególnie według młodego pokolenia, to bardzo dobra inicjatywa, która daje nowe możliwości, można dzięki niej break dance i samych tancerzy wypromować. Te możliwości zwiększają się w wielu aspektach.

- Mam rozumieć, że jesteś wśród tych, którzy cieszą się z takiego obrotu spraw?
- Zawsze byłem ukierunkowany na to, żeby doświadczać, sprawdzać nowe rozwiązania, dawać im szansę i z tego względu się cieszę. Zdaję sobie sprawę, że są w kraju b-boye, którzy nie zajmują czołowych miejsc na turniejach, ale mają dopracowane do perfekcji, można powiedzieć nawet na światowym poziomie tzw. power moove’y, czyli trudne figury gimnastyczne, czy akrobatyczne, które wykonuje się podczas swojego wyjścia na zawodach. I one mogą być niewystarczająco docenione przez jurorów, bo taki ktoś na przykład nie tak dobrze porusza się w rytm muzyki. Być może tacy b-boye dostaną szansę na olimpiadzie? Uważam, że trzeba tego spróbować, skoro dostaliśmy taką szansę. Szczególnie dla młodego pokolenia i cieszę się z tego, mimo że sam wywodzę się z tej starej szkoły. Nie chciałbym tylko, by ta sztuka została nazwana sportem. Zajmuję się tym od lat i mam świadomość, że wiele rzeczy w break dance zaczerpniętych jest ze sportu. Bo wiadomo, że tancerz musi mieć kondycję, musi mieć zrobioną tzw. ogólnorozwojówkę i tego nie oszukamy. Trzeba wykorzystywać elementy sportu, bo inaczej tego światowego poziomu w tańcu nie da się osiągnąć.

- To czym jest break dance?
- To sztuka, to pokazanie siebie, swojego charakteru, osobowości i indywidualności, które powinny mieścić się w ramach b-boy’ingu, w ramach jego elementów, którymi są top rocks, foot works, power moves, freezes, oraz kreatywność. Ruchy wykonywane powinny być do muzyki i interpretowane po swojemu, by poczuć wolność.

- Jak wygląda taka taneczna bitwa?
- Genezą bitew tanecznych, podobnie jak walk ulicznych, bo break dance wywodzi się z ulicy, było udowodnienie, która z ekip stojących naprzeciw siebie jest dziś lepsza, kto jest królem parkietu, kto rządzi.

Czytaj także:

- Bez potrzeby bicia się na pięści, podbijania sobie oczu, łamania nosów…
- Dokładnie tak. To pokazuje prawdziwą duszę tańca, jego piękno, Dlatego też cieszę się, że jak break dance pojawi się na olimpiadzie, to będziemy mieli na niej właśnie taki element artyzmu, nie będzie tu pokazywany tylko ten prawdziwy sport, klasyczne dyscypliny, ale wchodzimy w nowe elementy. Na pewno będzie to niesamowite show! Uważam, że to bardzo urozmaici igrzyska olimpijskie. Zresztą taki był cel członków MKOl.

- Ale pewnie pojawiają się już wątpliwości, w jaki sposób to będzie punktowane i oceniane.
- Tak. I właśnie wokół tego toczy się największa dyskusja i to budzi największe wątpliwości środowiska.

- Sam organizujesz imprezy break dance, zasiadasz - podobnie, jak Twój brat, z którym prowadzisz szkołę tańca NASA - w składach sędziowskich takich turniejów i oceniasz. Co jest brane pod uwagę podczas takiego występu?
- Branych jest mnóstwo elementów, są pewne kryteria, ale najpierw wrócę jeszcze do samych igrzysk. Ich problem może się pojawić wówczas, kiedy ocena zostanie sprowadzona tylko do sportowych aspektów występu b-boya. W kulturze hip-hopowej tego w ogóle nie było. Polegało to tylko na tym, że jeśli widziałeś, że ktoś podczas swojej solówki pokazał lepszy charakter, inicjatywę, był bardziej waleczny - to on mógł być zwycięzcą. To było takie nieokrzesane. Typowa ulica. Od wielu lat, od początku lat 90-tych zdaje się, odbywają się zawody, najbardziej znaną imprezą na świecie Battle Of The Year, gdzie stworzono odpowiednie kryteria do oceny tancerzy. Mam nadzieję, że podobne kryteria będą brane pod uwagę także podczas olimpiady. Pierwszym kryterium, i to jest podstawa, to poruszanie się do rytmu, do muzyki, którą puszcza DJ. Drugim elementem, który powinien być brany pod uwagę, jest skala trudności wykonywanych figur. Tu od razu wyjdzie, czy ktoś tańczy od kilku lat, czy kilkunastu, czy jest doświadczonym b-boyem, czy początkującym. Kolejny to płynność wykonywania ruchów, czyli tzw. flow. Następnym mógłby być charakter, charyzma, które są często brane pod uwagę przez sędziów.

- A zasady fair play?
- W ulicznych walkach break dance bywało tak, że jak ktoś nie zachowywał się fair na parkiecie, to nie był z miejsca dyskwalifikowany. Tu właśnie nie było tak, jak w sporcie, że zrobiłeś coś nie tak na parkiecie, że wykonałeś obraźliwy gest, przeszkodziłeś w wykonaniu figury, wszedłeś komuś na parkiet albo nawet kogoś uderzyłeś - to byłeś karany. To też dodawało pikanterii. Taka była ulica.

- Obecnie jest trzech sędziów, którzy typują swojego faworyta?
- Najczęściej jest ich trzech, choć zdarzają się też składy pięcioosobowe. Ważne, żeby liczba członków jury była nieparzysta po to, żeby nie było remisów. Choć i takie się zdarzają, jeśli np. dwóch sędziów wskaże innego bboya, a trzeci uzna, że obaj byli równie dobrzy.

NASA Koszalin. Szkoła tańca, szkoła życia. Zabawa w rodzinne...

- Czy informacja o tym, że break dance dołącza do dyscyplin olimpijskich może spowodować wzrost zainteresowania tą sztuką? Czy będzie więcej chętnych do trenowania tego tańca?
- Myślę, że tak. Ta decyzja daje prestiż i otwiera nowe możliwości szkołom tańca, instruktorom i trenerom. No i - jak już wspominałem - samym tancerzom. Z drugiej strony MKOl dołączając do igrzysk break dance chce zainteresować sportem i samą imprezą młodzież. Bo trzeba powiedzieć, że oprócz naszego tańca, dopisane zostały też skateboarding, surfing i wspinaczka sportowa. Te zobaczymy już w 2020 roku w Tokio, a break dance w 2024 roku w Paryżu. To świeży temat. Czy to się faktycznie uda, to będziemy mogli ocenić dopiero po igrzyskach. Jednak już w zeszłym roku na Letnich Igrzyskach Olimpijskich Młodzieży w Buenos Aires na próbę wprowadzono także break dance i cieszyło się to dużym zainteresowaniem. Publiczność zapełniła całą halę. Myślę więc, że frekwencja na tych zawodach także spowodowała taką decyzję MKOl. Mało tego, Polak zajął wtedy czwarte miejsce.

- I tu dochodzimy do najważniejszego pytania. Czy Polacy mają szanse na pokazanie się w tej nowej dyscyplinie? A może nawet ktoś z Koszalina dołączy do tego grona?
- Na pewno Polacy mają szansę i byłoby świetnie, gdyby wśród nich był koszalinianin. Dla szkoły NASA to nowy cel, który będziemy chcieli osiągnąć. Trudno jednak mówić o szczegółach, bo jeszcze nie wiadomo, jakie będą kategorie, jak to będzie wyglądało. Z tego, co udało mi się wyczytać, to planowane są bitwy solo b-boyów, b-girls, i bitwy ekipa kontra ekipa.

- Przygotowujecie się więc, że na hali judo Gwardii Koszalin we wrześniu pojawią się nowi adepci tańca?
- Byłoby fajnie, ale my nie chcemy od razu przyciągać na zajęcia dzieci wizją olimpiady. Przyciągamy je przede wszystkim zabawą, możliwością rozwoju fizycznego. Chcemy kształtować w dzieciach dobre nawyki, a cele tak naprawę będą one stawiać sobie same później.

- Kiedy warto zacząć zabawę z break dance’m?
- W wieku pięciu, sześciu lat można już to zacząć robić. W tym wieku jest przede wszystkim zabawa i wprowadzenie pierwszych kroków i figur. Do dziesiątego roku życia wprowadzanie podstaw i kolejnych elementów, a już nastolatkowie mogą uczyć się tych trudnych elementów.

- Masz w swojej szkole takich tancerzy, których przez te kilka lat można przygotować na igrzyska?
- Tak i tu na pewno upatrujemy w tym nasze kolejne cele. To jest dobry czas, żeby przez te kilka lat wyszkolić dzieci i młodzież i żeby próbować swoich sił m.in. na igrzyskach.

- A teraz, w wakacje gdzie można Was spotkać?
- Jak tylko będzie pozwalała na to pogoda, to będzie można nas zobaczyć nad morzem, w Mielnie i w Kołobrzegu. Co drugi dzień będziemy się starali być w Mielnie, na głównym deptaku, przy wejściu na plażę, w okolicach godz. 18. W tym miejscu tańczymy od 1998 roku.

POLECAMY TAKŻE

Gk24.pl

Zachęcamy również do korzystania z prenumeraty cyfrowej Głosu Koszalińskiego

Zobacz także: Breakdance zadebiutuje na igrzyskach w Paryżu. Zastąpi baseball oraz karate

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo