Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bunkry w Podborsku. Tu kiedyś mieszkała śmierć [film]

Joanna Krężelewska [email protected]
Główna hala bunkra w Podborsku – tu z pomocą suwnicy trafiały półtonowe głowice, które żołnierze przepychali do hal magazynowych.
Główna hala bunkra w Podborsku – tu z pomocą suwnicy trafiały półtonowe głowice, które żołnierze przepychali do hal magazynowych. Radosław Koleśnik
Podborsko koło Białogardu. Leśna droga prowadzi do miejsca, którego historia dopiero teraz wychodzi drzwiami czeka nas podróż w przeszłość. W mroczną przeszłość tego miejsca.

- To postsowiecki podziemny magazyn broni atomowej - mówią Strażnicy Historii.

Krzysztof Ferster z Fundacji Strażnicy Historii, która od kilku tygodni opiekuje się i administruje postsowieckimi bunkrami, otwiera przed nami dwoje potężnych drzwi. Każde z nich to 5 ton.

Ta masa oddzielała w drugiej połowie ubiegłego wieku zawartość czterech hal od świata. Sam bunkier maokoło 2 tys. metrów podziemnej powierzchni i zlokalizowany był w miejscu, którego nie było na mapach. Na miejscu ściśle tajnym. Na terenie sowieckiej bazy wojskowej. Dziś wszystko jest jawne, a odwiedzenie bunkra - co od jutra będzie można robić - to żywa lekcja historii. Tym bardziej, że jest to jedyny w Europie obiekt tego typu w tak doskonałym stanie. Na Węgrzech jest podobny, ale w zdecydowanie gorszym stanie.

- Takich magazynów było około setki - mówi Krzysztof Ferster. Ten jedyny bunkier nie jest rozszabrowany. 200 żołnierzy obsługiwało 2 bunkry. Ale na tym terenie było ich kilka tysięcy. Obiekt pracował na warunkach wojennych. Budowa bunkra rozpoczęła się w 1965 roku.

- Budowali go polscy żołnierze. Najpewniej w 1967 roku obiekt przejęli Rosjanie i obsadzili swoimi. Kosztował wówczas 180 mln złotych. Żeby wyobrazić sobie wartość tych pieniędzy, powiem, że w 1967 roku moi rodzice wybudowali dom za 80 tys. złotych - opowiada Strażnik Historii. Nasz przewodnik podejrzewa, że sowieci bunkier opuścili z początkiem lat 90.

- Kiedy padła komuna, musieli wywieźć głowice - mówi Krzysztof Ferster. Przez kolejnych 20 lat obiekty stały puste. Zniknęło sporo rzeczy - kable, metale, które można było odsprzedać. Zniszczona została automatyka, którą Strażnicy teraz odtwarzają, by w przyszłości ich "muzeum atomu" działało, jak kilkadziesiąt lat temu. A co tu się działo?

Za drzwiami widzimy ogromną halę, która jest już ukryta pod ziemią. Czujemy przenikliwy chłód - to ważna informacja dla odwiedzających - warto zaopatrzyć się w bluzę lub kurtkę, bo w bunkrze jest zaledwie 6 stopni Celsjusza. Na suficie suwnica, hak, łańcuch. - Głowice wwożono na wózku, przyczepiano i spuszczano na dolny poziom. Następnie kierowane były do jednej z czterech hal. Każda mogła pomieścić dwadzieścia ładunków, więc mogło tu być ich osiemdziesiąt - mówi Krzysztof Ferser.

- To był magazyn śmierci, to nie był skład kasztanów. Ta broń mogła spowodować śmierć tysięcy ludzi. Jak to się mogło skończyć pokazują zdjęcia z Hiroszimy, które prezentujemy w jednej z hal. Każda hala miała oddzielny system alarmowy. W rozdzielni siedział żołnierz, który nadzorował pracę całego obiektu. Miał nadzór nad ogrzewaniem, chłodzeniem, poziomem paliwa, stanem zbiornika z fekaliami. Widział, które drzwi zostały otwarte, mógł też każde zablokować i uniemożliwić ludziom wyjście z obiektu.

Zwiedzać można magazyny, pomieszczenia techniczne, chemiczne, rozdzielnię z systemem alarmowym i telekomunikacyjnym - mnóstwo detali, skrzynek, sejfów i kabli pozostało nietkniętych. Dlaczego nie ma stanowiska obronnego?

- Bo obiekt nie był przeznaczony do obrony - odpowiada Krzysztof Ferser. - W czas pokoju przechowywano tu głowice. Gdyby wybuchła wojna, byłyby one wywiezione i tak skończyłaby się rola obiektu. Nie byłby broniony, bo byłby już pusty. Żeby zrozumieć historię tego miejsca, trzeba cofnąć się w czasie dalej, niż do drugiej połowy ubiegłego wieku.

- Właściwie chcąc opowiadać o "obiekcie 3001", czyli podborskim składzie głowic i bomb atomowych, oraz o naszej z nim przygodzie, powinniśmy cofnąć się o ponad siedemdziesiąt lat - opowiada Krzysztof Ferster, który sam oprowadza po bunkrze.

- Kiedy Amerykanie i Niemcy prowadzili badania nad wykorzystaniem energii atomu do wyprodukowania broni, nikt nie był w stanie oszacować jak bardzo zmieni ona oblicze świata i jak będzie jej końcowa moc - mówi nasz przewodnik.

W roku 1945 po długich przygotowaniach Stany Zjednoczone dokonały pierwszej próbnej eksplozji bomby atomowej na pustyni Alamogordo. Siła wybuchu zaskoczyła generałów. To była karta przetargowa w rozmowach z Sowietami, dotyczącymi nowego podziału świata po właśnie kończącej się wojnie. 6 sierpnia 1945 piątego roku, bomba atomowa zostaje zrzucona na Hiroszimę, druga na Nagasaki.

- Wraz z trwającymi pracami nad amerykańską bronią atomową rozpoczęła działanie uruchomiona przez władze naczelne szpiegowska maszyna ZSRR. W cztery lata po pierwszej amerykańskiej eksplozji świat został sparaliżowany informacjami o udanej eksplozji gdzieś w Kazachstanie. Nastąpiło chwilowe wyrównanie poziomu technologicznego. Władze obu państw, a tym samym dwóch bloków (żelazna kurtyna podzieliła świat na Wschód i Zachód), dążyły do uzyskania przewagi militarnej. Liczba bomb wszelkiego autoramentu liczyła się w tysiącach sztuk po obydwu stronach. Rosły stany magazynowe - kontynuuje Krzysztof Ferster.

Po kryzysie kubańskim władze sowieckie doszły do wniosku, iż należy zwiększyć potencjał bojowy wojsk zlokalizowanych na terenie bloku wschodniego.

- Ludowe Wojsko Polskie miało być pierwszym rzutem podczas marszu na Zachód, dlatego chciano wyposażyć je w broń atomową. Nie jest już tajemnicą, że na terenie naszego kraju sowieci posiadali spore zapasy broni atomowej, przeznaczonej do użycia przez stacjonujące na naszych ziemiach wojska sowieckie.

W 1962 roku w lutym władze sowieckie postanowiły dokonać symulacji transportu bron atomowej z Rosji do baz w Polsce. Czas transportu był za długi, ryzyko sabotowania lub udaremnienia misji ogromne. Podjęto zatem decyzję o budowie obiektów magazynowych w Polsce - tłumaczy Strażnik Historii. Teren zachodniej Polski miał pozwolić Sowietom na stosunkowo łatwe zamaskowanie działań oraz pełną kontrolę nad wykonywanymi pracami.

- Wybrano trzy lokalizacje: Brzeźnica - Kolonia, Templewo oraz Podborsko nieopodal Białogardu - wylicza przewodnik. Ten ostatni obiekt od jutra można bezpłatnie zwiedzać. Bezpłatnie, bo Fundacja nie może prowadzić sprzedaży biletów. Chętni, na przykład przedsiębiorcy, mogą ja wesprzeć dowolną dotacją.

- Podjęliśmy aktywną współpracę z międzynarodowym zespołem zajmującym się pracami nad okresem zimnej wojny, przygotowujemy szereg wystąpień i prelekcji związanych z obecnością na naszych terenach wojsk sowieckich jak i pozostawionymi obiektami o charakterze militarnym - zapowiada Krzysztof Ferster z Fundacji Strażnicy Historii.

- Rozpoczęliśmy starania o wyposażenie podziemnych magazynów w ćwiczebne wersje magazynowanych tam radzieckich bomb i głowic, jak i innych produkowanych w różnych częściach świata. Planujemy zgromadzić i wyeksponować wyposażenie jak i dokumentację związaną z atomową przeszłością Polski. Pragniemy również przywrócić funkcje techniczne obiektu odbudowując jego wewnętrzne struktury.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!