W dniu, gdy burmistrz przyjmuje interesantów, zgłosiła się w gabinecie młoda kobieta. - Miała około 30 lat, była ze Sławna. Mówiła, że tak naprawdę przyszła w sprawie pracy. Dodała, że jest po politologii i chciałaby pracować w urzędzie - relacjonuje Krzysztof Frankenstein. Poradził, aby zorientowała się, czy są wolne etaty i w razie czego, by stanęła do konkursu.
- Kątem oka widziałem, że coś zostawiła na stole opowiada. - Potem przyszli kolejni interesanci, a pakunek wielkości tabliczki czekolady leżał na biurku. Był w kolorowym papierze, przewiązany wstążką. Po chwili przyszła moja żona i zainteresowała się, co to takiego. Po otwarciu zobaczyłem coś, co wyglądało, jak pudełko z czekoladkami albo jak mała książeczka, z napisem "Praliny dla duszy". W środku była wycięta dziura i tam upchnięte prawdziwe pieniądze, po sto złotych.
Zacząłem liczyć, ale przerwałem i wezwałem swojego zastępcę. Zawiadomiłem też policję i od razu zadzwoniłem do tej kobiety, od której wziąłem wcześniej dane.
Kobieta szybko wróciła. Tłumaczyła, że zostawiła pakunek z 4 tys. zł przez pomyłkę. Przeliczyła gotówkę i napisała oświadczenie, że to nie była łapówka, tylko pomyłka.
Policja uznała, że nie doszło do przestępstwa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?