Dyskusja na temat kosztów funkcjonowania połączenia kolejowego przerodziła się dzisiaj w licytację, a wręcz pyskówkę: które ugrupowanie - PO, czy PiS składa społeczeństwu czcze obietnice, które ma większe poparcie i odniesie sukces w eurowyborach.
Padały zarzuty, że "Platforma wymyśliła sobie drogą kolejkę, do której trzeba teraz dopłacać", no i że miasto i prezydent są mało operatywni, skoro nie załatwili dofinansowania z funduszy unijnych od marszałka, który też jest z PO i - jak stwierdził radny Tomasz Kruk - "chomikuje" pieniądze.
Nie podobało się też to, że Mielno dokłada do kolejowej atrakcji tylko 25 tys. złotych.
- W zeszłym roku deficyt wyniósł 150 - 170 tys. zł przy założeniu, że 30 procent ludzi pojechało na gapę - mówił Tadeusz Kochaniewicz (PiS). - A teraz zakłada się aż 330 tys. złotych.
- To nie znaczy, że te pieniądze zapłacimy, my je zabezpieczamy na wypadek deficytu - twierdził wiceprezydent Andrzej Jakubowski. - Ponadto nie mam wpływu na decyzje marszałka, a na finansowanie szynobusu nie dało się nic wyciągnąć z Regionalnego Programu Operacyjnego. A Mielno - chcieliśmy od nich 50 tysięcy, radni dali tylko 25 tysięcy.
- Każdy wiedział, że ta atrakcja nie będzie przynosiła zysków - mówił Tomasz Bernacki (PO). - A jednocześnie to bardzo potrzebne połączenie z Koszalina do Mielna.
W końcu 15 radnych poparło zabezpieczenie w budżecie i w razie potrzeby przekazanie do Urzędu Marszałkowskiego, który użycza pojazdu, 330 tys. złotych na straty.
A co będzie, gdy w kolejnym sezonie Koszalin np. nie dostanie już od marszałka szynobusu w użyczenie? Miasto nie wyklucza, że kupi z tzw. funduszu szwajcarskiego szynobusa za 4 - 5 mln złotych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?