Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Burza w sejmie

(cza)
Gorąca debata na temat trybu prac nad budżetem na 2006 rok. Od lewej szef KP PiS Przemysław Gosiewski, Marek Kotlinowski (LPR), Roman Giertych (LPR), Marek Suski (PiS) przeglądają regulamin sejmu.
Gorąca debata na temat trybu prac nad budżetem na 2006 rok. Od lewej szef KP PiS Przemysław Gosiewski, Marek Kotlinowski (LPR), Roman Giertych (LPR), Marek Suski (PiS) przeglądają regulamin sejmu. Fotorzepa
Pod nieobecność posłów PiS i marszałka sejmu Marka Jurka, opozycja przegłosowała wczoraj wniosek Romana Giertycha umożliwiający głosowanie nad budżetem na 2006 rok w sobotę. Wniosek dotyczy też skrócenia procedury rozpatrywania rządowej autopoprawki do budżetu.

Sejm, któremu przewodził Marek Kotlinowski (LPR), niespodziewanie zdecydował, że terminu na doręczenia posłom sprawozdania komisji finansów publicznych z prac nad budżetem na 2006 rok między II a III czytaniem zostanie skrócony. Umożliwia to przeprowadzenie głosowania nad budżetem jeszcze w sobotę. Wniosek przeszedł wbrew woli PiS, które chciało opóźnić głosowanie, co według opozycji było taktyką mającą doprowadzić do przyspieszonych wyborów.
W trakcie głosowania nad wnioskiem Romana Giertycha na salę obrad wszedł Jurek. Zarzucił Kotlinowskiemu naruszanie regulaminu sejmu. Kotlinowski jednak nie ustąpił, przekonując, że marszałek powierzył mu prowadzenie obrad w tym czasie i ma do tego prawo. Wcześniej Kotlinowski nie udzielił głosu szefowi klubu PiS Przemysławowi Gosiewskiemu, a potem wyłączył mu mikrofon.
Marszałek sejmu, na wniosek klubu PiS, zarządził przerwę w obradach Izby do dzisiaj. Gosiewski uważa, że doszło do drastycznego złamania regulaminu, naruszenia uprawnień marszałka i zasad funkcjonowania sejmu. Dodał, że potrzebny jest czas na ocenę tych złych zjawisk.
Wcześniej SLD złożyło formalny wniosek o odwołanie marszałka. W uzasadnieniu napisano m.in., że poseł Marek Jurek naruszył dobre imię Wysokiej Izby. Inne kluby opozycyjne także rozważają złożenie takich wniosków lub ich poparcie.
Posłowie Sojuszu zarzucają Jurkowi, że w trakcie siódmego posiedzenia sejmu, w pierwszym dniu obrad, pan marszałek dał jaskrawy dowód lekceważenia i łamania procedur sejmowych, a niedopuszczając do głosowania wniosków formalnych działał stronniczo preferując interes jednego ugrupowania - Prawa i Sprawiedliwości. Marszałek Sejmu V kadencji, poseł Marek Jurek dopuścił się naruszenia przepisów regulaminu sejmu, a także nieposzanowania obyczaju parlamentarnego - czytamy w uzasadnieniu.
To skutek awantury w sejmie. Tuż po rozpoczęciu posiedzenia, posłowie LPR zgłosili wnioski formalne, których przyjęcie doprowadziłoby do głosowania nad ustawą budżetową zgodnie z planem, czyli w sobotę. Jurek nie poddał tych wniosków pod głosowanie. Wtedy pojawiły się głosy o odwołanie marszałka.
Wcześniej o spokój na sali sejmowej zaapelował premier. Kazimierz Marcinkiewicz ocenił jako niepojęte i niezrozumiałe dążenie do szybkiego głosowania nad ustawą budżetową. - To szaleństwo zupełne - powiedział. - Budżet nie jest najlepszy, ale naprawdę jest dobry - dodał premier. Jak podkreślił, złożony w sejmie rządowy projekt autopoprawki pozwala zwiększyć wydatki o 1,3 mld zł. Pieniądze te są potrzebne do sfinansowania m.in. ustawy o becikowym. Marcinkiewicz podkreślił, że do 31 stycznia parlament ma czas na pracę nad budżetem, kolejne 20 dni to czas na senackie prace nad ustawą. Premier przypomniał, że termin uchwalenia budżetu upływa 19 lutego.
Według przewodniczącego Samoobrony Andrzeja Leppera, upieranie się przez PiS przy opóźnianiu prac nad budżetem wskazuje na to, że być może PiS chce nowych wyborów. Także zdaniem Olejniczaka, PiS chce przedłużać prace parlamentarne nad budżetem, bo rozpoczęło grę mającą doprowadzić do przyspieszonych wyborów parlamentarnych. - Chyba że pan Jarosław Kaczyński nie ma odwagi powiedzieć Polakom, że 4 czerwca będą wybory - dodał.
Zdaniem komentatorów, PiS mogłoby sporo na takich wyborach zyskać. Jak wynika z opublikowanego wczoraj sondażu GfK Polonia dla "Rzeczpospolitej", gdyby wybory odbyły się na początku stycznia, PiS uzyskałoby 36 proc. głosów, co przy słabym poparciu innych partii dałoby mu aż 243 z 460 mandatów. Do parlamentu dostałyby się jeszcze dwie partie: PO i Samoobrona.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!