„Butik u Anny” działa od 2014 roku. Jego właścicielka zaczynała od sprzedaży markowych ubrań poprzez internet oraz na koszalińskim rynku. 4 lata temu powstał sklep, w którym codziennie pojawiają się rzesze zadowolonych klientek.
– Wiele z nich nie chodzi już do żadnych innych sklepów z odzieżą – podkreśla właścicielka. Jednak droga do sukcesu była długa i wyboista. - W 2014 roku znalazłam się w tak trudnej sytuacji życiowej, że musiałam postawić wszystko na jedną kartę. Wybrałam modę, z którą jestem związana do dziś Zaczynałam właściwie z niczym, będąc w ciąży – opowiada Anna Kupś.
W drodze po marzenia
Małymi krokami, z dużymi wyrzeczeniami, dążyła do celu.
– To była niesamowita walka z wieloma przeciwnościami. Wierzyłam jednak, że mi się uda. Ten mój upór widzieli inni ludzie, którzy nie raz podali mi pomocną dłoń. Do dziś jestem im za to wdzięczna – mówi właścicielka butiku.
Wielu ludzi w trudnych momentach się poddaje. Jednak nie Pani Ania. – Miałam chwile załamania, ale szłam do przodu – podkreśla. Po powrocie z rynku – prowadziła stronę na Facebooku. Tam umieszczała zdjęcia ubrań i prowadziła sprzedaż wysyłkową. – Wracałam do domu z dzieckiem na jednej ręce i torbą ciuchów w drugiej. Dźwigałam wszystko na czwarte piętro, ogarniałam przestrzeń wokół siebie i robiłam zdjęcia. Na początku bardzo nieśmiało i nieprofesjonalnie, ale z czasem doszłam do wprawy. Okazało się, że zdjęcia podobały się klientkom, chwytały swą naturalnością – wspomina Anna Kupś.
Tak było do 2017 roku, kiedy to z pomocą mamy wynajęła na sezon sklep przy promenadzie w Mielnie.
– Wtedy zrozumiałam, że chcę mieć własny butik. To był mój cel i wiedziałam, że prędzej czy później go osiągnę – mówi.
Udało się – w tym samym roku, we wrześniu powstał sklep w Koszalinie. Na początku na używanych wieszakach, z małą ilością ubrań. – Każdą zarobioną złotówkę inwestowałam w towar. Cały czas też sprzedawałam przez internet. Miałam wprawę w zdjęciach, wiedziałam jak się ustawić. Wtedy jednak nosiłam rozmiar 36 i te ubrania kierowane były do innych klientek – opowiada Anna Kupś.
Nowa rzeczywistość
Gdy w 2020 roku przyszła pandemia właścicielka butiku musiała zdecydować – zamknąć sklep, czy dostosować się do nowej rzeczywistości. – Oczywiście wybrałam drugą opcję. Zaczęłam robić transmisje na żywo na Facebooku – mówi Pani Ania.
Na początku była jedna lub dwie w tygodniu. Dziś nie ma dnia bez relacji. Ogląda je tysiące kobiet. Niektóre z nich, specjalnie założyły konto na portalu społecznościowym.
– Na początku nie byłam do tych transmisji przekonana, ale dziś je kocham. Czasami jestem bardzo zmęczona i zwyczajnie mi się nie chce, ale wiem, że moje klientki czekają. W momencie, gdy odpalam telefon dostaję niesamowitej energii. Mogę bez końca opowiadać o ubraniach, ich składzie, o tym z czym je łączyć, a z czym absolutnie nie. Czasami, gdy znam klientkę, potrafię odmówić sprzedaży czegoś, bo wiem, że dana rzecz nie pasuje do jej typu urody – śmieje się właścicielka butiku.
Dużo więcej niż stroje
Choć takie podejście może dziwić, to jednak procentuje. Zadowolone klientki wracają i przyprowadzają kolejne. – Nie sztuką jest coś sprzedać. Sztuką jest sprawić klientce radość. Zależy mi na tym, by panie w nowych ubraniach czuły się świetnie. Potrafię powiedzieć kobiecie, że w czymś wygląda źle. Ja jestem od tego, żeby im pomóc. Cieszę się, gdy widzę zmianę jaką moje klientki przeszły od pierwszej wizyty w butiku. Gdy są komplementowane przez męża, znajomych, a nawet obcych ludzi na ulicy – mówi Pani Ania.
Dziś „Butik u Anny” odwiedzają Panie nie tylko z Koszalina, ale z całej Polski.
– Mam klientki ze Szczecina, Gryfic, Złocieńca czy Drawska. Są także z dalszych miast takich jak Słupsk, Gdańsk czy Berlin. Jeśli chodzi o wysyłkę, to ubrania z mojego butiku trafiają do klientek w Hiszpanii, Skandynawii, a nawet w Nowym Jorku i Kanadzie – wymienia Pani Ania.
W trosce o klientki Plus Size
Skąd taka popularność? Klientki przyciąga nie tylko osobowość Pani Anny, ale także jakość i różnorodność ubrań. Szczególnie tych w rozmiarze Plus Size. – Zawsze dążyłam do tego, by mieć towar z wyższej półki. Nawet, gdy sprzedawałam na rynku, to on był bardzo doby gatunkowo. Cały czas wprowadzam coraz lepsze i droższe marki. Mamy takie firmy jak Tuffoni, Gil Sanducci, Babylon, Roberta Biagi czy Mefese. Z tą ostatnią szyjemy nawet specjalne projekty pod mój sklep. Gdy w czasie pandemii przytyłam ukierunkowałam się bowiem na większe rozmiary i to był strzał w dziesiątkę – podkreśla właścicielka sklepu.
W asortymencie butiku są ubrania w rozmiarze od 40 do 54. Panie mogą kupić modne skórzane spodnie, sukienki, bluzki czy koszule. – Jeśli nie ma czegoś w ich rozmiarze, to razem z Panią Kasią z firmy Mefese jesteśmy w stanie to uszyć. Zimowe futra także były projektowane specjalnie dla mnie w większych wymiarach. Gdy wprowadziłam do oferty szmizjerki, to okazało się, że spełniłam wiele kobiecych marzeń. A ja po prostu sprowadziłam coś, w czym sama chciałabym chodzić. Coś, co podkreśli atuty Pań o większym rozmiarze. Takim myśleniem mocno wyprzedzam trendy. Swoją intuicją trafiam w gusta klientek. Rozwiązuję problem braku pięknych i stylowych ubrań dla większych Pań – mówi Pani Ania.
Profesjonalna pomoc
Kolejną z zalet butiku jest doskonale dobrana ekipa.
– Każda z nich doskonale pełni swoją rolę. Są niezwykle miłe, ciepłe osoby, które idealnie doradzą każdej klientce. Nigdy żadna nie jest pozostawiona sama sobie.
Plany na przyszłość? – Zdecydowanie dalszy rozwój. Na pewno chciałabym rozwinąć sprzedaż internetową. Być może założyć stronę. Wprowadzić ubrania z jeszcze wyższej półki. Marzy mi się także własna linia ubrań – dodaje Anna Kupś.
„Butik u Anny” znajduje się przy ulicy 1maja 44. Zakupy można zrobić także za pośrednictwem Facebooka.
Kto musi dopłacić do podatków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?