Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Była zbrodnia , chcą kary

Michał Kowalski [email protected]
Świadków, równie schorowanych i wiekowych jak oskarżony, nie uprzedzono, że rozprawa w Słupsku nie odbędzie się z powodu jego nieobecności. Na liście wezwanych znalazły się nazwiska nieżyjących. Od lewej Mieczysław Róg i Zdzisław Ogrodnik.
Świadków, równie schorowanych i wiekowych jak oskarżony, nie uprzedzono, że rozprawa w Słupsku nie odbędzie się z powodu jego nieobecności. Na liście wezwanych znalazły się nazwiska nieżyjących. Od lewej Mieczysław Róg i Zdzisław Ogrodnik. fot. Krzysztof Tomasik
- Kazali mi usiąść na nodze odwróconego taboretu. Kopali tak, aż wbiła mi się w kiszkę stolcową.

Strzelcy z Białogardu

Strzelcy z Białogardu

W Białogardzie w 1949 roku za udział w organizacji niepodległościowej Wolni Strzelcy aresztowano 12 osób, w tym dziewięciu uczniów gimnazjum. Jak pisze doktor Zenon Kachnicz, "Jedną z metod śledczych było przywiązywanie rąk i nóg przesłuchiwanej osoby do drążka ustawionego między dwoma krzesłami, robiąc tzw. kołyskę, a następnie bito tę osobę różnymi przedmiotami w pięty i pośladki. Zawsze w pokoju przesłuchań stała w rogu trzcina długości około jednego metra. Więźniowie przebywali stłoczeni w małych celach z zasłoniętymi okienkami. Pomieszczenia te nie były ogrzewane i oświetlone. Wyżywienie było więcej niż skromne i złej jakości."
W Słupsku w tym czasie działały nielegalne Bataliony Harcerstwa Polskiego. Ich założyciel, Cezary Jezierski (dziś 77 lat), mówi: - My po prostu szykowaliśmy się do wojny. Grupa kilkunastu chłopców wpadła w grudniu 1946. Byli torturowani. Jedną z metod śledczych była wsadzenie przesłuchiwanego nago do miski z wodą i włożenie do tej miski grzałki elektrycznej. Zostali skazani w pokazowym procesie w 1947 roku. Niektórzy byli tak młodzi i mali, że siedząc w ławie oskarżonych nie dosięgali nogami podłogi. Ich oprawcy nigdy nie zostali wykryci ani skazani.

To fragment zeznań mieszkańca Wałcza, którego po wojnie skazano za udział w organizacji niepodległościowej. Teraz sądzony jest jego oprawca. I końca procesu nie widać.

Był 1949 rok, gdy trafili na pierwszą stronę gazety. "Otoczyć młodzież opieką, odciąć ją od wrogów Polski Ludowej. Proces siedmiu uczniów w Wałczu" - pisał "Głos Szczeciński". Mieli po 16-17 lat. Marzyła im się wolna Polska. Założyli organizację niepodległościową. Zbierali broń. Uczyli się strzelać. Na murach pisali wywrotowe wtedy hasła.

Prawdopodobnie zostali rozpracowani przez wtykę Urzędu Bezpieczeństwa. Nie wykryto, kto donosił. Trafili do ubeckiej kaźni. W ręce Władysława Żurka.

Był najgorszy
Żurek w czasie drugiej wojny światowej był hydraulikiem. W UB zrobił karierę. Po błyskawicznym przeszkoleniu został śledczym w Wałczu. Później awansował do Słupska. Był szefem tutejszej UB w latach 1954-1955 i zastępcą szefa SB w latach 1956-1968.

Jak wyglądała "praca" Żurka w Wałczu, wiadomo z zeznań jego ofiar. Zebrał je Krzysztof Bukowski, prokurator Instytutu Pamięci Narodowej w 1998 roku, kiedy żyła jeszcze większość z nich. Wszyscy przesłuchani wskazywali właśnie Żurka jako największego oprawcę.

Brutalny arsenał śledczego

Józef Hołowski opowiadał: - Żurek krzyczał na mnie, że zgniję w więzieniu. Bił mnie pejczem po plecach i nogach. Kazał siadać na odwróconej nodze taboretu. Przeładowywał broń i groził, że mnie zabije.

Mieczysław Róg: - Byłem bity i kopany. Miałem załamane żebra, pęknięty nos, wybite dwa zęby. Kazał mi siadać na nodze od odwróconego do góry nogami taboretu.
Zdzisław Ogrodnik: - Byłem bity kablem elektrycznym po całym ciele.
Tadeusz Zubowicz: - On kazał mi wziąć stołek i ja wziąłem go i usiadłem, kazał położyć dłoń na blat biurka i wówczas Żurek ciężkim bibularzem uderzył mnie w palce. Złamał dwa. Powiedział: siadaj na taborecie na jednej nodze. Było mi wszystko jedno, powiedziałem sam sobie, usiądź. Uderzył mnie w twarz otwartą dłonią. Na jego sygnał wpadło dwóch do sali. Oparli mnie siłą na odwróconą nogę i kopali w nogi aż noga taboretu wbiła mi się w kiszkę stolcową.

W arsenale śledczego było jeszcze: grożenie śmiercią, uderzanie gumową pałką z metalowym prętem w środku w stopy (tzw. podkucie), uderzanie głową o ścianę, gdy aresztant stał na jednej nodze.

Nieżyjąca już Krystyna Lis, siostra kolejnej ofiary - Bogdana Szczuckiego - zeznała prokuratorowi IPN, że gdy widywała brata w więzieniu, zwróciła uwagę na jego oberwane paznokcie.

- Do dziś odczuwam na zdrowiu to, co ze mną wtedy robili - mówi Zubowicz.
Sprawiedliwość nierychliwa

Żurek ciągle mieszka w Słupsku. Nie chce nic mówić na temat starych spraw. - Jestem ciężko chory - powiedział "Głosowi". Ma 81 lat i 2,5 tysiąca złotych emerytury.

Przed prokuratorem zeznał, że nie był oficerem śledczym, lecz jedynie referentem. - Kilkakrotnie przesłuchiwałem wskazanych mężczyzn i doprowadzałem ich na przesłuchania. Nie znęcałem się nad nimi. Nie wiem, dlaczego tak twierdzą. Chyba pomylili mnie z innymi - stwierdził.

Został oskarżony dziesięć lat temu. Proces trwa do dziś. Właśnie przeniesiono go do Słupska, bo Żurek nie stawiał się na rozprawy w Wałczu. Na pierwszą w Słupsku też nie przyszedł, dostarczył zwolnienie lekarskie.

- Gdzie ta sprawiedliwość?! Tyle starych osób ma jeździć tyle kilometrów, bo taki gad nie może ruszyć się z łóżka?! - mówi rozgoryczony Zubowicz.
- To wina sądu, że to tak długo się toczy wszystko - dodaje Róg. - Jak było śledztwo, to prokurator potrafił do mnie do domu przyjechać. Szkoda gadać.
W 1949 roku sądowi Polski Ludowej wystarczył jeden dzień na skazanie siedmiu chłopaków. Dwójka otrzymała po pięć i 2,5 roku więzienia. Pozostali po dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!