Sprawa toczy się przed sądem karnym z oskarżenia prokuratury, według której ofiarą mobbingu padła Beata Zbylicka, była pracownica administracyjna szpitala. W piątek sąd przesłuchał troje świadków oskarżenia.
Cała trójka już nie pracuje w szpitalu. Dwie kobiety, pielęgniarki przyznały, że fatalna atmosfera w pracy zakończyła się dla nich leczeniem psychiatrycznym.
Nikt z przesłuchiwanej trójki nie był bezpośrednim świadkiem zachowania dyrektora wobec Beaty Zbylickiej. Potwierdzali za to, że w czasie gdy kobieta miała być poddawana mobbingowi (chodzi o ośmieszanie, upokarzanie i zlecanie zadań wykraczających poza obowiązki, w tym segregację szczątków ludzkich), o sprawie Beaty Zbylickiej "mówiło się" w szpitalu.
- Mówiłyśmy między sobą o zachowaniu dyrektora i zmuszaniu nawet pań z administracji do takich rzeczy - powiedziała pielęgniarka anestezjologiczna. Uważa, że straciła pracę ku przestrodze dla jej koleżanek z oddziału, bo te zaprotestowały przeciw przenoszeniu jej na inny, wymagający niższych kwalifikacji szpitalny oddział. W sądzie pracy jednak przegrała. Pielęgniarka wspomniała też o spotkaniu dyrektora ze związkowcami, w trakcie którego dyrektor chwycił pracownika pogotowie za ubranie i groził mu pięścią.
Były inspektor BHP Stanisław Mróz stwierdził, że po 15 latach pracy w szpitalu zrezygnował sam, bo: - Współpraca z oskarżonym była niemożliwa. Informacje o wchodzeniu w życie nowych przepisów dyrektor kwitował stwierdzeniami, że te przepisy tworzyli głupcy. Do tej pory w szpitalu nie działa ani jeden z systemów przeciwpożarowych - dodał.
On sam uważa się za ofiarę tzw. pokazówek, mających upokorzyć pracowników. - Odbywało się to w stałym gronie kadry wyższej - mówił. - W czasie takich spotkań wrzaskiem albo krzykiem próbowano mi udowodnić, że nie jestem kompetentny. Nigdy nie dano mi możliwości wypowiedzi.
Od dyrektora miał wtedy usłyszeć m.in.: "krzywo siedzisz pan. Zastanów się pan, u kogo jesteś."
Najcięższe słowa padły z ust Elżbiety Kotus, pielęgniarki, która również zarzuca dyrektorowi i kilkorgu pracownikom szpitala stosowanie mobbingu (jej sprawa toczy się przed sądem pracy w Koszalinie). Była wiceprzewodnicząca szpitalnej Solidarności mówiła o "tragicznym, niehumanitarnym" zachowaniu dyrektora wobec pracowników i "rzekomym" sukcesie ekonomicznym szpitala, dzięki któremu dyrektor utrzymuje się na stanowisku.
- Jestem zdenerwowana samym widokiem dyrektora, kata i oprawcy, który doprowadził do rozstroju mojego zdrowia - powiedziała w pewnej chwili.
Kolejna rozprawa 24 września. Wtedy przesłuchany ma być Marek Hok, członek zarządu województwa, były wicedyrektor szpitala.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?