Jak już informowaliśmy Witold Gładkowski pojechał po raz kolejny do swojego ukochanego Wilna na zaproszenie Polonii. W piątek podczas obiadu w jednej z restauracji, zakrztusił się kawałkiem mięsa. Zaczął się dusić, stracił przytomność, ustało krążenie. W szpitalu z czasem udało się przywrócić krążenie. W. Gładkowski jednak nie był w stanie samodzielnie oddychać. Zapadł w śpiączkę. We wtorek dotarła z wileńskiej kliniki najgorsza wiadomość. - Odszedł człowiek oddany Szczecinkowi i powiatowi - mówi starosta Krzysztof Lis, bliski współpracownik W. Gładkowskiego. - Dla Szczecinka poświęcił całe swoje życie, jako nauczyciel, radny i parlamentarzysta. Tak jak szybko żył, tak szybko od nas odszedł. Do tej pory udawało mu się ciężką pracą wychodzić z różnych opresji. Niestety, nie tym razem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?