Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chaos w koszalińskiej strefie ekonomicznej

Fot. Archiwum
Fot. Archiwum
Dojazd jest niemożliwy, spotkania biznesowe prowadzi się tu na parkingu, firmy ponoszą straty. Ich właściciele grożą miastu konsekwencjami. Tak dziś wygląda rzeczywistość w koszalińskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej.

Wzięliśmy udział w naradzie szefów niemal wszystkich spółek ze strefy - największych firm w regionie, dających pracę łącznie prawie tysiącu osób. Biznesmeni ustalali jakie podjąć kroki, by wreszcie zmusić miasto do reakcji.

- To jest kpina - pokazuje dokumenty Andrzej Kurpisz, dyrektor Nordglass, międzynarodowego giganta branży motoryzacyjnej, produkującego szyby samochodowe. Już dwukrotnie wysłał pismo do Zarządu Dróg Miejskich w Koszalinie z prośbą o interwencję. Żadnej reakcji.

- Tymczasem mamy olbrzymi problem z transportem. Naraża się nas na poważne straty. Obie drogi dojazdowe są nieprzejezdne. Tir z Węgier, wiozący do nas szyby, spadł z jezdni i przewrócił się na bok. Cudem te szyby nie popękały - mówi dyrektor Kurpisz.

- No to jest kuriozum, żebym musiał z ludźmi z Danii pertraktować na dziurawym parkingu, a nie u mnie w firmie - kręci głową Krzysztof Bierzyński, szef Hatteland Polska, jednej z kilku potężnych firm, które działają w koszalińskiej strefie.
_____________________
Jak wyglądają dojazdy do firm w strefie? Kto je tarasuje ciężkim sprzętem budowlanym i dlaczego? Jakimi konsekwencjami grożą miastu właściciele firm? Jak tłumaczy się kierownictwo ZDM i władze w ratuszu? O tym wszystkim przeczytacie we wtorkowym, 15 czerwca, papierowym wydaniu "Głosu Koszalińskiego".

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!