Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Charytatywnie: Nigdy nie zostawiamy swoich

Iwona Marciniak [email protected]
Sebastian Łukacki z kolegą, Jackiem, 18 maja (święto Wojsk Specjalnych) w Dowództwie Wojsk Specjalnych w Krakowie. Sebastian Łukacki odebrał wtedy pamiątkową odznakę z rąk gen. Piotra Patalonga, dowódcy Wojsk Specjalnych.
Sebastian Łukacki z kolegą, Jackiem, 18 maja (święto Wojsk Specjalnych) w Dowództwie Wojsk Specjalnych w Krakowie. Sebastian Łukacki odebrał wtedy pamiątkową odznakę z rąk gen. Piotra Patalonga, dowódcy Wojsk Specjalnych. www.miladlasebastiana.pl
Komandosi elitarnej Morskiej Jednostki Działań Specjalnych Formoza pokonują 700-kilometrową trasę kajakami opływając Bornholm. Robią to dla przyjaciela, Sebastiana z Kołobrzegu.

Możesz pomóc

Możesz pomóc

Ktokolwiek zechciałby wesprzeć finansowo rehabilitację Sebastiana, może to zrobić dokonując wpłaty na konto Fundacji "Nadzieja": Bank Spółdzielczy w Raszkowie Oddz. Ostrów Wlkp. 08 8430 0009 2002 0005 1347 0113 z dopiskiem: Mila dla Sebastiana

W czwartek (16 sierpnia) Sebastian Łukacki z Kołobrzegu skończył 28 lat. Gdyby cofnąć czas o ponad dwa lata, ten niezwykle sprawny wtedy młody człowiek być może uczciłby swoje urodziny jakimś sportowym wyczynem.

4 lipca 2010 r. doszło jednak do tragedii - po groźnym wypadku motocyklowym, jego życie zawisło na włosku. Urazy wielonarządowe, złamanie kręgosłupa, stłuczenie pnia mózgu, udar. Najpierw miesiąc w śpiączce, a potem trwająca do dziś walka. Najpierw o to by usiąść, znów nauczyć się mówić, a teraz - by chodzić.

Historia Sebastiana, którego w rehabilitacji z oddaniem wspiera rodzina z mamą Ewą Łukacką na czele, poruszyła nie tylko kołobrzeżan. By pomóc w zbiórce na kosztowną rehabilitacje, mecz na wózkach inwalidzkich rozegrały kołobrzeskie VIP-y. Wtedy, na prośbę Sebastiana, nie zdradzaliśmy, że nim uległ wypadkowi, służył w Marynarce Wojennej, jako komandos elitarnej Formozy.

Dziś Sebastian mówi o tym otwarcie. Ma ku temu szczególny powód. Przyjaciele z jednostki, komandosi z Formozy, właśnie jemu postanowili zadedykować swój wyczyn: 4 sierpnia ośmiu śmiałków czterema kajakami wyruszyło z Gdyni w 700-kilometrową trasę przez Bałtyk. Cel: opłynięcie Bornholmu i powrót do Gdyni.

- Tę naszą Kajakową Wyprawę Charytatywną, trasą, którą o ile wiem nikt dotąd nie pokonał, nazwaliśmy "Mila dla Sebastiana" - mówi nam Daniel Kowal, przyjaciel Sebastiana z jednostki, odpowiedzialny za koordynację akcji na lądzie, w tym dbający o informacje dla mediów. - Mamy nadzieję, że dzięki sponsorom, nagłośnieniu akcji i wielu ludziom gotowym nieść pomoc, zbierzemy pieniądze na niezwykle kosztowną rehabilitację Sebastiana.

Dla komandosów Formozy woda to niemal środowisko naturalne, ale jak i dla wszystkich "zwykłych śmiertelników" przede wszystkim nieokiełznany żywioł.

- Wszystko zależy od pogody, która czasem wymusza postój - mówi Daniel Kowal. - Trasa liczy 400 mil morskich, czyli około 700 kilometrów. Przy sprzyjającej aurze i dobrym stanie morza, odcinek, który wyliczyliśmy np. na 35 km, kolegom udało się wydłużyć do 70 kilometrów. Najdłuższy odcinek, który pokonali nie schodząc z kajaków, miał 120 kilometrów.

Kajaki asekuruje łódź. By płynąć, komandosi poświęcili swój urlopowy czas. Gdy dopłynęli do Bornholmu, duńskie media utrwaliły, jak trudno było im zebrać ostatki sił by wysiąść z kajaków.
- My nie musieliśmy zabiegać o skompletowanie załogi - mówi Daniel Kowal. - W takiej sytuacji, podobnie jak podczas każdej innej akcji, rozumiemy się bez słów. Każdy z nas wie, co ma robić. A tym, że pomagamy Sebastianowi, czujemy się zaszczyceni. To, że uległ wypadkowi, nie oznacza, że przestał być jednym z nas. Formoza ma żelazną maksymę: "Nigdy nie zostawiamy Swoich".

Sebastian Łukacki 4 sierpnia osobiście żegnał kolegów w Gdyni. - Jestem z nich dumny. Zawsze wiedziałem, że mogę na nich liczyć. Zresztą nasz kontakt nigdy się nie urwał. Koledzy zadedykowali mi swoją wspinaczkę na Mont Blanc, organizowali zbiórkę podczas naszego biegu. To tak jak podczas patrolu, na który ruszamy parami. Jeśli jeden popada w tarapaty, drugi go wspiera.

Świeże informacje z wyprawy mam codziennie. Mogę porozmawiać z kolegami przez telefon satelitarny. Prosto z Gdyni pojechałem na kolejna rehabilitację do Bydgoszczy. Robię wszystko, co się da, żeby znów chodzić. Ćwiczę tu po pięć godzin dziennie. Czasem potwornie boli. Wtedy myślę o tym, jak moich przyjaciół muszą boleć mięśnie, gdy walczą z kolejna falą i jakoś daję radę.

Ewa Łukacka, mama Sebastiana mówi: - Wiem, ile dla Sebastiana znaczy ta wyprawa. Jak ważny jest dla niego kontakt z kolegami. Teraz robimy wszystko, by Sebastian czuł się pewnie stojąc, by nie tracił równowagi, gdy stawia kolejne kroki. Musimy też kupić nowy wózek.

Rehabilitacja Sebastiana pochłania ogromne pieniądze. - Przed nami trzy kolejne turnusy. Narodowy Fundusz zdrowia rocznie finansuje nam jeden, resztę musimy opłacić sami.

Wyprawa ma się zakończyć do 25 sierpnia w Gdyni, ale czas jej finału oczywiście zależy od pogody.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!