Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chudy, chudszy... Kubica. Najszybsi kierowcy świata na wymuszonej diecie

Grzegorz Hilarecki [email protected]
Fot. Moto-Target
- Zbić więcej kilogramów? Musiałbym sobie odciąć nogi w kolanach - powiedział Robert Kubica podczas prezentacji bolidu, w którym w ten weekend w Melbourne rozpoczął tegoroczny sezon F1.

Ambitny Polak jest na drakońskiej diecie, bo każdy kilogram ciała więcej może pokrzyżować mu mistrzowskie plany.

Wszystko przez przeprowadzoną w tym roku rewolucję w przepisach F1, dotyczących samochodów. Spowodowała, że wzrosły szanse kierowców niskich, drobnych i lekkich.

Tymczasem nasz Robert Kubica, ze swoimi 184 centymetrami, jest jednym z najwyższych w stawce. I jednym z najcięższych, choć to słowo na wyrost, bo ktoś, kto przy takim wzroście waży 67 kg, jest po prostu chudzielcem. To, co zrobił ze swoim ciałem, najlepiej oddaje BMI, czyli wskaźnik masy ciała, który ma niższy od konkurentów (patrz ramka). W zasadzie budową bardziej przypomina skoczka narciarskiego niż zawodowego kierowcę. Dlaczego?

Wszystko dla balastu
Przepisy wymagają, by każdy samochód ważył wraz z kierowcą podczas wyścigu F1 co najmniej 605 kg. Samo auto jest lżejsze, tu konstruktorzy starają się zejść jak najniżej, by po dodaniu do masy bolidu masy ciała kierowcy zostało jeszcze ileś wolnych kg, czyli poniżej 605 kilogramów.

Im więcej tych brakujących kilogramów, tym lepiej. Dzięki temu inżynierowie mogą ułożyć w samochodzie balast. W F1 są nim wolframowe sztaby za, bagatela, 40 tys. euro na samochód.

Sposób ich rozmieszczenia jest owiany tajemnicą, ale służy poszczególnym kierowcom. Np. jednym dociąża się bardziej przód, innym tył, w zależności od preferowanego stylu jazdy. Wpływ na ustawienie ma też tor, na którym rozgrywany jest wyścig, pogoda, np. wiatr, itd. Przy dobrze ustawionym samochodzie kierowca może być szybszy na każdym okrążeniu.

Przy balastowaniu Robert Kubica miał zawsze gorzej od niższych i lżejszych kierowców, ale w tym sezonie w samochodach zadebiutuje KERS, czyli system odzyskiwania energii kinetycznej. Najprościej mówiąc, to urządzenie przetwarzające energię powstającą podczas hamowania na dodatkową moc, którą można wykorzystać.

Ta technika, składająca się z instalacji elektrycznej i kilku akumulatorów, oznacza jednak zwiększenie wagi bolidu o 25-40 kg, a cięższe auto oznacza wolniejsze przemieszczanie się po torze. To dodatkowe, w porównaniu z ubiegłym sezonem, obciążenie, więc z takim balastem Robertowi będzie trudniej ustawić bolid, by był równie lekki jak samochody konkurentów.

Wszyscy na wagę
Nagle okazało się, że większość kierowców poszło w ślady Kubicy i zaczęła zbijać wagę.

- Zrzuciłem trzy kilogramy. To nie była dieta, ale pierwszy raz w życiu zacząłem zwracać uwagę na to, co jem. A wcześniej jadłem to, na co miałem ochotę i kiedy miałem ochotę. Teraz patrzę na skład produktów - przyznał dziennikarzom Nick Heidfeld, kolega Kubicy z BMW Sauber.

Najskuteczniejsi w zbijaniu wagi kierowcy schudli przed sezonem od trzech do siedmiu kilogramów. Do tej grupy zaliczają się: Fernando Alonso, Mark Webber, Kimi Raikkonen, Giancarlo Fisichella i Sebastien Bourdais. Mało, bo jedynie dwa kg, schudł aktualny mistrz świata, Brytyjczyk Lewis Hamilton.

- KERS będzie działał na moją korzyść. To oczywiste, że wysocy i ciężsi kierowcy będą mieli trudniej. Ja będę miał przewagę - bez ogródek cieszy się mierzący 167 cm, czyli niższy o 17 cm od Roberta, Heidfeld.

- KERS daje dodatkowe 30 czy 40 kg, co sprawia, że mój wzrost i waga są zarazem moją największą wadą - przyznał przed sezonem Robert Kubica.

Przypadek specjalny

Polak, który na początku 2008 roku schudł ponad siedem kg właśnie po to, by ułatwić inżynierom balastowanie auta, teraz już więcej nie schudnie. Nie ma z czego, w jego organizmie warstwa tłuszczu to tylko 7 proc., dużo poniżej limitu zdrowego człowieka.

Kubica schudnąć bardziej niż rok temu - czyli poniżej poziomu 67 kg - nie może. - Nie sądzę, aby to było możliwe - przyznał dziennikarzom Ricardo Ceccarelli, znany włoski lekarz zajmujący się kierowcami wyścigowymi, w tym Robertem Kubicą.

- Jego współczynnik BMI jest niski, poziom tłuszczu osiągnął zaledwie 7 procent, a staramy się, aby kierowcy Formuły 1 nie przekraczali pod tym względem 10 procent.
Zdaniem Włocha Robert to specjalny przypadek, zdolny do najwyższych poświęceń. Przeprowadził cykl odchudzający przez trzy miesiące, pod opieką Formula Medicine (dieta za 300 tys. euro). Jest pewne na 100 procent, że nie stracił przy tym ani odrobiny ze swoich cech i atutów kierowcy.

To ważne, bowiem podczas rozpoczynających sezon wyścigów na antypodach i w
Azji jest gorąco. Podczas startu kiero-wca może wypocić nawet 5 litrów płynów, a cały czas działają na niego wielkie przeciążenia, więc kondycja mimo małej masy musi być zachowana - bez niej zmęczony kierowca mógłby spowodować wypadek.

Podnieść minimalną wagę bolidu
Problem kierowców gorączkowo zrzucających wagę zauważyli szefowie teamów.

- Wystąpiliśmy niedawno z wnioskiem w sprawie podwyższenia minimalnej wagi bolidu, bo chcemy w ten sposób zapobiec temu, żeby Formuła 1 zmieniła się w rywalizację dżokejów - powiedział w jednym z wywiadów szef zespołu BMW, Sauber Mario Theissen.

Taka regulacja jednak w tym sezonie nie nastąpi, może dopiero w przyszłym.

Zmalały szanse Roberta?

KERS jeszcze nie jest obowiązkowy. Szefostwo BMW przyznało, że nie zawsze będzie z niego korzystać. Czasem system będzie w jednym bolidzie, a w drugim nie. Na szczegóły musimy poczekać. Prawdopodobnie dziś w Australii z KERS będzie jeździł Heidfeld, a Kubica bez.

Generalnie system ten będzie opłacało się stosować na torach, na których po ciasnych zakrętach są długie proste, wtedy energia z hamowania przyda się na dodatkowe kilka koni mocy na prostej. Nie wiemy też, jaka będzie różnica w czasach na okrążeniu kierowców jeżdżących z KERS i bez. Nie możemy więc odpowiedzieć, czy szanse Roberta w tym sezonie zmalały z uwagi na wagę. Sam kierowca jest dobrej myśli.

- Naprawdę cieszę się na GP Australii - mówi. - Jestem szczęśliwy, że w końcu zacznie się sezon, a skończą spekulacje oparte na testach. Zimę przepracowaliśmy świetnie. Mam nadzieję, że wkrótce potwierdzimy to dobre wrażenie.

- Za moment zaczniemy prawdopodobnie pierwszy sezon w historii Formuły 1 po tak ogromnych zmianach zasad - powiedział Theissen.

- W zeszłym roku w GP Australii Nick był drugi. Mamy nadzieję na kolejny dobry start w Albert Park. Nasze F1.09 zmierza w dobrym kierunku. Kierowcy i inżynierowie podczas testów byli ogromnym wsparciem. Nick i Robert nie mieli żadnych problemów technicznych, to dobry omen.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!