Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciężka, "snajperska" artyleria, którą będzie miała Polska. Wyrzutnie HIMARS pokazują możliwości na Ukrainie

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Wyrzutnia HIMARS
Wyrzutnia HIMARS US Army
Potężne wybuchy zniszczyły rosyjskie magazyny amunicyjne na okupowanych terytoriach ukraińskich, w Popasnej w Donbasie i w obwodzie zaporoskim, prawdopodobnie 1 lipca w nocy. Od tego momentu Rosjanie, w ciągu niecałych dwóch tygodni, stracili sporą część swojego zaplecza amunicyjnego, oraz kilkudziesięciu wysokich oficerów w zaatakowanych przez Ukraińców sztabach. Tak działają pociski rakietowe GMLRS wystrzeliwane z ośmiu wyrzutni HIMARS. Polska chce kupić 500 sztuk tej broni.

Pięćset zestawów HIMARS wraz z amunicją zapewniłoby zupełnie nowe możliwości ofensywne polskim siłom zbrojnym. Polacy mogliby dzięki temu razić cele w odległości od 80 do 300 km od własnych pozycji, czyli stosunkowo głęboko na zapleczu przeciwnika, rakietami, z ważącymi około 100 kg głowicami bojowymi.

Szef polskiego MON, wicepremier Mariusz Błaszczak wysłał pod koniec maja tzw. Letter of Request do zawiadującej zagranicznym obrotem bronią agencji rządu amerykańskiego U.S. Army Security Assistance Command (USASAC). Tym samym rozpoczęła się procedura zakupu tej broni. Kontrakt będzie opiewał na miliardy dolarów.

ZOBACZ TEŻ:

Minister obrony Ukrainy podziękował wicepremierowi Mariuszowi Błaszczakowi za wizytę. „Miałem zaszczyt gościć dobrego przyjaciela”

Uderzeniowy system

HIMARS to skrót od angielskiego określenia High Mobility Artillery Rocket System – System Artylerii Rakietowej Wysokiej Mobilności. Są to zainstalowane na lekko opancerzonym pojeździe ciężarowym wieloprowadnicowe wyrzutnie rakietowe.

Producentem jest amerykańska firma zbrojeniowa Lockheed Martin. HIMARS-y (M 142) weszły do wyposażenia sił zbrojnych USA w 2005 roku, w pierwszej kolejności otrzymał je 18 Korpus Powietrznodesantowy, a później Korpus Piechoty Morskiej. Wyrzutnie tego typu instalowane były wcześniej na podwoziu gąsienicowym (wersja M227 MLRS), ale problemem był ich transport. Siły USA chciały mieć możliwość szybkiego przerzutu wyrzutni drogą lotniczą.

Koncepcja artylerii rakietowej nie jest nowa. Niemcy w czasie II wojny światowej stosowali nebelwerfery (zwane przez Powstańców Warszawskich „ryczącymi krowami”), a sowieci tzw. „katiusz”. Rozwojowa wersja tej broni (BM 21 Grad) jest wykorzystywana do dziś przez Rosję i m.in. kraje dawnego Układu Warszawskiego. Rosjanie dysponują też wyrzutniami Smiercz, w których zastosowano cięższe rakiety większego kalibru, o większym zasięgu. Polska zmodernizowała głęboko podstawową konstrukcję Gradów, umieszczając je m.in. na podwoziu Jelcza, wyposażając w nowy, rodzimy system kierowania ogniem. Polska armia posiada obecnie ok. 75 egzemplarzy takich wyrzutni, nazwanych Langusta.

Z kolei Ukraińcy zmodernizowali swoje, posowieckie wyrzutnie Smiercz i rozpoczęli produkcję własnych pocisków do nich, ale mieli ich zbyt mało do prowadzenia długotrwałych działań bojowych.

ZOBACZ TEŻ:

Stany Zjednoczone wyślą na Ukrainę kolejne wyrzutnie rakietowe HIMARS. Co jeszcze wyślą Amerykanie na pomoc Ukraińcom?

Artyleria snajperska

To, co odróżnia oręż opracowany i produkowany przez Lockheed Martin to amunicja. Rakiety GMLRS wystrzeliwane z modułu HIMARS mają zasięg 80-90 km, czyli co najmniej 10 km więcej od systemów Smiercz. Co najważniejsze jednak, pociski GMLRS mają system naprowadzania kierowany za pomocą GPS. W odróżnieniu od niekierowanych Gradów i Smierczy każda z rakiet uderza z wielką precyzją.

Jarosław Wolski, cywilny analityk wojskowy, w rozmowie z Piotrem Zychowiczem na kanale Historia Realna (w serwisie internetowym Youtube) podkreślał, że dwie wyrzutnie HIMARS mogące wystrzelić jednocześnie 12 rakiet GMLRS, mają taką siłę ognia, jak 12 wyrzutni Smiercz, strzelających 144 niekierowanymi pociskami.

- Rosjanie (w czasie wojny na Ukrainie – red.) strzelają do hektarów, a Ukraińcy, wykorzystujący dostarczone HIMARSY z GMLRS-ami strzelają w konkretny punkt – tłumaczył u Zychowicza Wolski.

Widać to jednym z filmów ukraińskiego MON, pokazujących różnicę pomiędzy ostrzałem Gradów, a GMLRS-ami. Wyrzutnie tej pierwszej spadają na obszarze wielkości około hektara, a pocisk kierowany uderza w budynek z chirurgiczną precyzją.

Do wystrzeliwania z HIMARS-a dostosowany jest także pocisk balistyczny ATACMS krótkiego zasięgu, który może razić cele w odległości od wyrzutni od 70 do 300 km. ATACMS jest również naprowadzany satelitarnie.

- Rosjanie dysponują podobną bronią – wyrzutniami Tornado – lecz z uwagi na stosowaną w rakietach zachodnią technologię niezbędną do naprowadzania, używają jej bardzo oszczędnie. W zastępstwie młócą całe kwartały przy użyciu „głupich” wyrzutni typu Grad, wyposażonych w niekierowane pociski – pisał w swoich mediach społecznościowych Marcin Ogdowski, korespondent wojenny (pracował m.in. w Afganistanie, w Donbasie w 2014 r.), pisarz, publicysta zajmujący się wojskowością.

Ukraińska lekcja

Możliwości HIMARS-a dowodzą docierające z wojny na Ukrainie informacje. W ciągu kilkunastu dni osiem, dostarczonych przez USA wyrzutni, wystrzeliwując około 300 precyzyjnych pocisków GMLRS, zniszczyło ponad 40 dużych składów amunicyjnych i paliwowych. Na filmikach zamieszczanych w sieci widać potężne eksplozje, do których doszło w Popasnej, Chersoniu, Nowej Kachowce, Doniecku i Ługańsku, na rosyjskim zapleczu (dodajmy są to okupowane przez Rosjan terytoria Ukrainy).

Jarosław Wolski szacował, że zniszczono połowę składów, w niecałe dwa tygodnie, znajdujących się na linii frontu od Charkowa do Chersonia. Ukraińskie HIMARS-y wystrzeliwały również pociski w kierunku rosyjskich sztabów, centrów dowodzenia, zaliczanych do celów wysokiego znaczenia. Zginęło co najmniej kilku wysokich, rosyjskich dowódców.

- W sumie, w ciągu ostatnich 10 dni, Ukraińcy użyli Himarsów 50 razy – i nigdy nie spudłowali – pisał Marcin Ogdowski.

Jarosław Wolski zaznaczał w rozmowie z Piotrem Zychowiczem, że precyzyjne, niszczące uderzenia pociskami wystrzeliwanymi z HIMARS-ów są możliwe dzięki wsparciu rozpoznania satelitarnego, jakie Ukraińcy otrzymują od Amerykanów. Oczywiste jest też, że ukraiński wywiad również samodzielnie określał miejsca rosyjskich magazynów i sztabów.

Co wazne, dzięki kołowej trakcji, HIMARS-y są bardzo mobilne, potrafią bardzo szybko oddalić się z pozycji ogniowej. Dzięki temu, że przeładowywany jest cały moduł wyrzutni zawierający pociski (w dużym uproszczeniu jak magazynek w pistolecie), a nie każdą rakietę z osobna. Zapewnia to niemal natychmiastową gotowość wyrzutni do kolejnej salwy.

Staki HIMARS-ów rozpoczęły się tuż po zdobyciu przez Rosjan miast Sewierodonieck i Lisiczańsk i opuszczeniu przez nich okupowanej od początku wojny Wyspy Węży. Wyczerpani Rosjanie sami ogłosili wówczas tzw. pauzę operacyjną, natomiast niewątpliwie straty jakie ponieśli ostatnio, nie pozostaną bez wpływu na ich możliwości ofensywne.

Dowodzić może tego wściekłość rosyjskich analityków militarnych czy komentatorów. M.in. Igor Girkin (Striełkow), który był jednym z dowódców rosyjskiej rebelii w Donbasie w 2014 r., był zszokowany eksplozjami rosyjskich składów amunicyjnych. Niestety, wścieklość Rosjan objawia się odwetowymi uderzeniami na ukraińskie miasta, Charków, Winnicę, Mikołajów. W tych terrorystycznych ostrzałach szkół, placówek medycznych, zginęło w ostatnich dniach łącznie kilkaset osób, w tym dzieci.

Co ciekawe, wielu analityków podkreśla, że w atakach na wrażliwe cele rosyjskie brać mogą nie tylko wyrzutnie HIMARS, ale też armatohaubice kal. 155 mm - dostarczone przez Polskę Kraby, przez Niemcy Panzerhaubitze 2000 i przez Francję Caesar, a także ukraińskie rakiety balistyczne Toczka U.

Dodajmy, że niedawno zapowiedziany kolejny pakiet pomocy wojskowej USA dla Ukrainy zakłada dostawę m.in. precyzyjnych pocisków Excalibur kal. 155 mm a także pociski ATACMS do HIMARS-ów.

Wolski podkreślał jednak, że ukraińskie ataki na pewno spowolni ataki Rosjan, wymusi zmiany w rozmieszczeniu zasobów „żywiących wojnę”, być może jest też wstępem do kolejnych ukraińskich działań, a sam HIMARS, mimo swojej wielkiej skuteczności, nie jest „cudowną bronią”, która przesądzi o losach wojny.

Polski Homar

Pierwsze HIMARS-y Polska armia powinna otrzymać już w przyszłym roku. Będzie to jednak sprzęt zamówiony przez nasz kraj w roku 2019. Polska, w ramach tego kontraktu, otrzyma dywizjon tzw. Homarów (systemy artyleryjskie w polskiej armii noszą kryptonimy pochodzące od morskich skorupiaków, np. armatohaubice Krab czy wyrzutnie Langusta). Za 414 mln dol. wojsko ma dostać 18 HIMARS-ów (plus dwie wyrzutnie szkoleniowe), wozy dowodzenia i system kierowania ogniem, wraz z zapasem amunicji GMLRS i ATACMS (łącznie 300 sztuk).
Niedawno złożony przez szefa MON, Mariusza Błaszczaka Letter of Request, zakłada zakup 500 kolejnych wyrzutni, które zostałyby ugrupowane w 20-27 dywizjonów artylerii rakietowej. Agencja rządu USA (USASAC) regulująca sprzedaż za granicę amerykańskiego uzbrojenia, ma nieco ponad sto dni na wyrażenie zgody na kontrakt lub odmowę. Wyrzutnie, zgodnie z zapowiedziami MON, miałyby być bardzo mocno „spolszczone”. Oczywiście zakupiona zostać ma również amunicja, w tym pociski balistyczne ATACMS.

Generał Jarosław Wierzcholski, były szef wojsk rakietowych i artylerii wojsk lądowych oraz 1 Mazurskiej Brygady Artylerii w Węgorzewie podkreślał w 2019 r. komentując w „Polsce Zbrojnej” zakup HIMARS-ów podkreślił, że Polska kupując tę broń „odzyskuje utracony kilkanaście lat temu potencjał bojowy”. – Wprowadzenie do służby systemów HIMARS przywróci naszym wojskom rakietowym i artylerii zdolność do rażenia operacyjnego, czyli na większe odległości, którą utraciliśmy w 2005 roku, kiedy zostały wycofane ze służby ostatnie zestawy 9K79 Toczka o zasięgu około 70 km – podkreślał. Gen. Wierzcholski zaznaczał, że jeszcze na początku XXI wieku nasze wojska lądowe dysponowały kilkudziesięcioma wyrzutniami rakietowymi z pociskami mogącymi razić cele oddalone o około 70 km (Toczka i Łuna-M).
Co ciekawe, amerykańskie siły zbrojne mają obecnie ok. 470 HIMARS-ów oraz ponad 200 M 227. Planują jednocześnie zwiększenie liczby wyrzutni.

W niedawnym podcaście poświęconym m.in. planom wyposażenia polskiej armii w 500 nowych HIMARS-ów, Jacek Bartosiak z think-tanku Strategy and Future oraz Marek Świerczyński, publicysta tematyki obronnej (m.in. Polityka Insight) wskazywali na możliwości ofensywne i strategiczne, jakie dałaby Polsce taka liczba wyrzutni. Ich zdaniem to obok zdolności odstraszających to także możliwość prowadzenia tzw. uderzeń wyprzedzających np. na przeciwnika koncentrującego siły do ataku na własnym terytorium. Oczywiste jest dziś, że potencjalnym przeciwnikiem Polski i krajów sojuszniczych będących w NATO są Rosja i Białoruś.

Koszt zakupu HIMARS-ów dla Polski będzie znaczny. Biorąc pod uwagę wysokość poprzedniego kontraktu, kontrakt może sięgnąć ponad 10 mld dolarów.

Jarosław Kaczyński, prezes PiS, do niedawna wicepremier ds. bezpieczeństwa, podkreślał niedawno w rozmowie z radiową „Trójką”, że Polska od dawna planowała taki zakup, jeszcze w momencie lepszego stosunku złotego do dolara. Dziś słabnący złoty będzie miał oczywisty wpływ na wysokość kontraktu.

- Dzisiaj sytuacja pod względem bardzo się zmieniła i całe przedsięwzięcie jest dużo trudniejsze niż było, tylko lepiej być zadłużonym niż okupowanym – podkreślił Jarosław Kaczyński.

ZOBACZ TEŻ:

Scholz mówił: Nikt nie wysyła tyle broni na Ukrainę, co Niemcy. Prawda jednak wyszła na jaw

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ciężka, "snajperska" artyleria, którą będzie miała Polska. Wyrzutnie HIMARS pokazują możliwości na Ukrainie - Dziennik Bałtycki