Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Płatność za przedszkola i żłobki w Koszalinie. Nie wszyscy rodzice są zadowoleni.

Katarzyna Chybowska
Katarzyna Chybowska
Canva
Opłaty za żłobki i przedszkola prywatne to gorący temat w całym kraju. Z jednej strony mamy właścicieli placówek, którzy muszą wypłacić swoim pracownikom pensje, z drugiej rodziców, którzy buntują się przed koniecznością płacenia pełnego czesnego, w sytuacji, gdy to na nich teraz spadła opieka nad dziećmi.

Oficjalnie nie ma żadnych jednoznacznych przepisów, które normowałyby płatności za prywatne żłobki i przedszkola w tej wyjątkowej sytuacji. Kwestii tej nie uregulowała specustawa. Niektórzy prawnicy twierdzą, że należy stosować tu art. 495 § 1 k.c., zgodnie z którym jeżeli jedno ze świadczeń wzajemnych (prowadzenie żłobka) stało się niemożliwe wskutek okoliczności, za które żadna ze stron odpowiedzialności nie ponosi (epidemia koronowirusa), strona, która miała to świadczenie spełnić, nie może żądać świadczenia wzajemnego (zapłaty czesnego), a w przypadku, gdy je już otrzymała obowiązana jest do zwrotu. Samorządy nadal wypłacają dotację, które należą się placówkom, co jednak z czesnym od rodziców?

– Zgłosiło się do mnie już kilka osób, zarówno telefonicznie, jak i mejlowo z tematem płatności za żłobki i przedszkola – mówi Krystyna Piwońska, rzecznik praw konsumenta Urzędu Miasta Koszalin. – Będę też występować z pierwszym pismem do właścicieli jednej z placówek o podjęcie negocjacji z rodzicami. Jeśli to nie poskutkuje i strony nie dojdą do porozumienia, spór będzie musiał rozstrzygnąć sąd.

W 2008 roku Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zwracał uwagę na problem umów uprawniających przedszkola do pobierania czesnego za czas, w którym placówka jest nieczynna. „Dotyczy to w szczególności letnich miesięcy wakacyjnych, ale także okresów, kiedy przedszkole jest zamknięte z innych przyczyn, np. w wyniku zdarzeń o charakterze siły wyższej, czasowego zawieszenia działalności placówki przez właściwe organy administracji państwowej" - czytamy w dostępnym na stronie UOKiK raporcie. Zdaniem urzędu pobieranie takiego czesnego jest dopuszczone.

– Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów w ostatnich dniach złagodził swoje stanowisko — informuje rzeczniczka. – Wskazując, że obecna sytuacja jest wyjątkowa i strony powinny się porozumieć.

Jedyną pewną kwestią jest opłata za wyżywienie. W publicznych przedszkolach i żłobkach rodzice płacą tylko za dni, w których dziecko korzystało z wyżywienia, w prywatnych placówkach powinno być tak samo.

– Jeżeli chodzi o czesne, to strony powinny zrobić wszystko by się porozumieć – zaznacza Krystyna Piwońska.

Jak sytuacja wygląda w Koszalinie? Wiele placówek, niemal od razu, poinformowało rodziców o zmniejszeniu czesnego. Przykładem jest żłobek Filo czy żłobek Promyczek.

– Od razu stwierdziliśmy, że powinniśmy spotkać się z rodzicami w połowie drogi i ich wesprzeć. Czesne z 750 złotych zmniejszyliśmy na 250 złotych — informuje Renata Szymańska, dyrektor Żłobka Promyczek w Koszalinie. – W ten sposób chcemy wspomóc rodziców w tej trudnej sytuacji i zatrzymać ich na przyszłość. Dla nas w tym momencie największym problemem jest opłacenie wynajmu, którego Spółdzielnia Przylesie nie chce nam ani obniżyć, ani odroczyć. Zrobimy jednak wszystko, żeby utrzymać żłobek i nie musieć nikogo zwolnić.

Decyzji o obniżeniu czesnego czy zwrotu opłaty za wyżywienie nie podjął właściciel Żłobka Małe Serduszko. Rodzice nie kryją oburzenia tą sytuacją.

– Brakuje nam tu partnera do rozmowy – skarżą się rodzice. – inne żłobki podjęły już decyzję o zmniejszeniu czesnego. Jeśli sytuacja potrwa dłużej, a my mamy płacić całość, to niema to dla nas absolutnie żadnego sensu. Sam fakt, że tak długo musimy czekać na decyzje o zwrocie pieniędzy za wyżywienie, z którego nasze dzieci nie korzystają.

Właściciel broni się, że sam nie jest pewny swojej sytuacji. — Jutro zostaną rozesłane SMS do wszystkich rodziców, że zostaną oni zwolnieni z opłaty za wyżywienie, mimo że umowy mówią o opłacie ryczałtowej — informuje Dariusz Misior, właściciel Żłobka Małe Serduszko. – Mam 25 pracowników na 122 miejsc w trzech żłobkach. Tylko w żłobku przy ulicy Modrzejewskiej zamiast 4 wymaganych przez obowiązującą żłobki "Ustawę o opiece nad dziećmi do lat 3" mam zatrudnionych 8, wszystko po to, aby zapewnić jak najlepszą opiekę dzieciom. W tej chwili nie wiem, z jakich kosztów będę zwolniony, czy tarcza antykryzysowa będzie również dotyczyć mojej firmy. Nie jesteśmy mikro przedsiębiorstwem do 9 osób ani jednoosobową działalnością. Nie wiem, czy ZBM zwolni nas z czynszu, czy tylko go odroczy. W tej drugiej sytuacji tak naprawdę nie ma to dla nas żadnego znaczenia i tak będziemy musieli te koszty ponieść. Jak tylko będę pewny jakichkolwiek oszczędności, to od razu będą informował rodziców o zmniejszeniu czesnego. Bardzo możliwe, że z 790 złotych będę mógł obniżyć czesne na czas kwarantanny do 300-400 złotych.

Właściciel Małego serduszka zaznacza też, że wszystkie jego pracownice są zatrudnione na umowy o pracę, a program rządowy ma obejmować swoją ochroną osoby zatrudnione m.in. na śmieciówkach.

– Spadek przychodów firmy określony w "Tarczy" nie przewiduje sytuacji, kiedy w zeszłym roku otworzyłem trzeci żłobek, co automatycznie podlega "ukaraniu", gdyż spadek przychodów w relacji I kwartał 2019 / I kwartał 2020 nie może wystąpić. Ale to tak już w nawiasie — dodaje Dariusz Misior.

O żłobku miejskim więcej przeczytacie tu.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na koszalin.naszemiasto.pl Nasze Miasto